Przypomnijmy, że minister Sławomir Nitras jeszcze niedawno sugerował, że prezes PKOl zarabia miesięcznie ponad 100 tysięcy złotych. Ta liczba zszokowała kibiców, ale także osoby zaangażowane w polski sport.
Na spotkaniu tłumaczono, że kwota podana przez ministra Nitrasa mogła wynikać z zarobków i nagród dla czołowych przedstawicieli poprzednich władz PKOl. W ostatnich miesiącach urzędowania poprzedni sekretarz generalny miał - jak usłyszeliśmy - zarabiać 90 tysięcy, a jego zastępca 45 tysięcy złotych. Te kwoty nie obciążają jednak obecnego prezesa PKOl Radosława Piesiewicza, bo dotyczyły poprzedniej kadencji i okresu urzędowania Andrzeja Kraśnickiego.
Choć żaden z członków zarządu nie chce w tej sprawie wypowiadać się pod nazwiskiem, to anonimowo wysyłają oni znaki wsparcia dla Radosława Piesiewicza.
ZOBACZ WIDEO: Ma 36 lat i trójkę dzieci, a nadal zachwyca figurą. Tylko spójrz na te zdjęcia!
- Mam żal do prezesa, że nie ujawnił tego wcześniej. Ja nie widzę w tych zarobkach niczego szokującego, bo przecież to pensja za zarządzanie instytucją mającą ponad sto milionów budżetu - przyznaje jeden z przedstawicieli związków sportowych obecny na spotkaniu.
- W Polsce są prezesi związków, którzy zarabiają znacznie więcej od niego - dodaje inny.
- Jeśli tylko potwierdzą się informację o zarobkach prezesa, to ja gotowy jestem stanąć w obronie Piesiewicza - przyznaje kolejny.
Podczas ponad trzygodzinnego spotkania Piesiewicz zaprezentował wstępne rozliczenie finansowe z wyjazdu polskiej reprezentacji na igrzyska, które opiewało na kwotę około 16 milionów złotych plus 11 mln za Dom Polski. Dodał także, że do PKOl wciąż spływają faktury, a ich łączna suma może zwiększyć się jeszcze o 400 do 800 tysięcy złotych.
- Dużo mówiło się o wyjazdach działaczy na igrzyska, ale skala tego zjawiska była bardzo podobna do tych z poprzednich lat. PKOl nie miał zupełnie strategii na obronę przed takimi atakami. W moim odczuciu nie wydarzyło się nic złego - mówi kolejny.
Wiadomo już, że niedługo Piesiewicz ma ogłosić oficjalnie rezygnację z ubiegania się o powtórną elekcję na stanowisko PZKosz. Argumentował to chęcią jeszcze większego zaangażowania się w pracę w PKOl. O dymisji z tego stanowiska nie ma w tym momencie mowy, a patrząc na nastroje w zarządzie, nie ma raczej co liczyć na taki ruch. Większość działaczy nie widzi w działaniach Piesiewicza nic złego, a w nieoficjalnych rozmowach broni go w wojnie z ministrem sportu Sławomirem Nitrasem.
Ten po nieudanych dla Polski igrzyskach rozpoczął rozliczanie Piesiewicza. Minister sportu oskarżał władze PKOl o m.in. nadużycia w rozporządzaniu publicznymi pieniędzmi i środkami uzyskanymi ze spółek skarbu państwa.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty