Bogdan Wenta na wyjazd do Los Angeles cieszył się jak dziecko. Kiedy dostał olimpijski garnitur, ubierał go do snu. O tym, że do Ameryki nie pojedzie, dowiedział się podczas zgrupowania Zakopanem. - Dorośli, twardzi faceci siedzieli w milczeniu i płakali. Jakby ich życie nagle się skończyło - opowiadał później na łamach magazynu "Maleman".
Czarna plama
IO w Los Angeles to jedna z najczarniejszych plam w dziejach naszego sportu. Polska znalazła się wówczas w gronie kilkunastu państw bloku komunistycznego, które zbojkotowały "imperialistyczną" imprezę. Był to odwet za nieobecność zachodnich państw na IO w Moskwie, która była odpowiedzią na inwazję Sowietów w Afganistanie (1979).
Polska stanęła u boku Bułgarii, NRD i Czechosłowacji, choć mogła pójść drogą Chin, Jugosławii czy Rumunii, które dowodu solidarności zaniechały.
Władze PKOl apelowały do sportowców o zrozumienie motywów decyzji i godną postawę. Straszyły rzekomymi przygotowaniami "antypolskich ośrodków w Los Angeles" do "działalności dywersyjnej" wobec naszej ekipy. Oraz wyjaśniały, że "przygotowuje się werbowanie uciekinierów i gromadzi się na ten cel specjalne fundusze", a także "grozi prowokacyjnymi akcjami".
ZOBACZ WIDEO Historia igrzysk - Los Angeles 1984 (Źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Najtańszy występ w kadrze
Bojkot sprawił, że szanse na medal stracił dwukrotny uczestnik IO Andrzej Szymczak. Bramkarz reprezentacji Polski w piłce ręcznej do turnieju przygotowywał się razem z Wentą. - Miałem swoje lata, trenowało mi się trudniej niż młodszym. Przygotowania to była katorga. Ja zasuwam, a tu przychodzi komunikat, że bojkotujemy igrzyska. Wyobrażacie sobie, jak się musiałem czuć? - wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty.
Szczypiorniści pojechali na zastępujące IO zawody Przyjaźń-84. Zajęli tam trzecie miejsce. - Prestiż był niewspółmierny, motywacja do gry żadna - wspomina wybitny bramkarz. - Działacze opowiadali nam wprawdzie, jakie to te zawody wspaniałe, jakie premie dostaniemy. Tyle że premie były po 500 rubli, czyli jakieś 10 centów. Mówiłem potem, że to był mój najtańszy występ w karierze.
Niedosyt na Kubie
Polacy w ramach Przyjaźni-84 rywalizowali na całym świecie. W Hawanie srebro w wadze średniej zdobył pięściarz Henryk Petrich. - Była tam cała światowa czołówka. NRD, Związek Radziecki, Kuba, Węgry. Zawody były naprawdę mocno obsadzone. W finale przegrałem z mistrzem świata, a mogłem nawet zwyciężyć. Podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles na pewno stać byłoby mnie na medal. Wciąż czuję żal - przyznaje dziś sam zainteresowany w rozmowie z naszym portalem.
Pięściarze o bojkocie dowiedzieli się podczas obozu w Cetniewie. - Przygotowania trwały w najlepsze. Mieliśmy cały sprzęt, nikt nie spodziewał się bojkotu. Dochodziły mnie nawet słuchy, że na przykład niektórzy siatkarze posprzedawali już mieszkania z myślą pozostania w Stanach Zjednoczonych - opowiada Petrich.
Stracone pokolenie
- To był szok - nie kryje Wojciech Drzyzga, ówczesny rozgrywający siatkarskiej reprezentacji Polski. Drużynę Huberta Wagnera informacja o bojkocie znalazła w Andorze, podczas wysokogórskiego zgrupowania w Pirenejach. Zawodnicy pod okiem "Kata" wylewali na treningach siódme poty. Na darmo. - To rozbiło cały zespół. Obóz w tym momencie się skończył - przyznaje nasz rozmówca.
[nextpage]Polityka sprawiła, że młody zawodnik stał się członkiem straconego pokolenia. - Przeżyliśmy osobistą tragedię. Konsekwencje spotkały cały polski sport. Młodzi ludzie stracili motywację, wszystko się zawaliło. A my mieliśmy drużynę, która mogła lecieć po medal - wspomina. - Zastanawialiśmy się, czy możemy wystartować chociażby pod flagą olimpijską. Mieliśmy jednak w Polsce rodziny, żony, dzieci. Ucieczka z kraju nie wchodziła w rachubę. Nikt nie chciał emigrować. Ani przed decyzją o bojkocie, ani później.
Legenda bez igrzysk
O podium w Los Angeles marzyli kolarze. Jednym z członków drużyny był Lech Piasecki, który rok później zdobył mistrzostwo świata w wyścigu ze startu wspólnego. - Mieliśmy już strój olimpijski, ale w pewnym momencie dostaliśmy informację, że za ocean jednak nie polecimy - wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty. - Zamiast tego działacze rozrzucili nas po różnych krajach, gdzie organizowano Zawody Przyjaźni. Nasza drużyna startowała w NRD. Zajęliśmy trzecie miejsce.
Piasecki, jeden z najlepszych zawodników w dziejach naszego kolarstwa, nigdy na igrzyskach olimpijskich nie wystartował. 4 lata później, kiedy czołowi sportowcy świata jechali do Seulu, on był już zawodowcem i do Azji polecieć nie mógł. - Igrzyska to podobno najważniejsze wydarzenie w życiu sportowca. Szkoda, że nie udało mi się w nich uczestniczyć. Dwa razy byłem jednak mistrzem świata, i tak jestem więc z mojej kariery zadowolony - mówi.
Stracone medale
Przyjaźń-84 z brązowym medalem zakończył Robert Skolimowski. W dwuboju podniósł 415 kilogramów - taki wynik w Los Angeles dałby mu złoto. Po pierwsze miejsce za ocean mógł lecieć także mistrz świata w trójskoku Zdzisław Hoffmann. On w 1984 roku osiągnął nawet odległość 17,36 metra, podczas gdy w Ameryce do mistrzostwa olimpijskiego wystarczył wynik o 10 centymetrów słabszy.
Medal planował także Marian Woronin. Jeszcze 9 czerwca pobił rekord Polski w biegu na 100 metrów (10,00 sekundy). Ustanowił granicę, której w kraju nikt nie złamał do dziś. W Los Angeles złoty Carl Lewis pobiegł jedną setną sekundy szybciej. A medalowych szans straciliśmy przecież znacznie więcej.
Sportowe rozkazy
Byli tacy, którzy z PKOl walczyli w imieniu kolegów do samego końca. - Nasza absencja w Los Angeles spowoduje zawał polskiego sportu - grzmiał prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce Stefan Monikowski. Wspierali go starsi zawodnicy. Władze próbowali przekonywać i Irena Szewińska, i Janusz Gerard Pyciak-Peciak. Podjęli ryzykowną grę.
- Przypominałem, że olimpijską tradycją jest niełączenie sportu z polityką - wspomina Pyciak-Peciak w rozmowie z "Wprost". - Podkreśliłem, że nie wolno zmarnować potencjału zawodników, którzy przez 4 lata przygotowywali się do najważniejszej imprezy w życiu. Później spotkały mnie za to szykany. Wezwał mnie zarządzający Legią pułkownik Zenon Olszak. Zakończył wywód słowami, które utkwiły mi w pamięci: "Sportowcy wojskowi powinni traktować sportowe polecenia jako rozkazy".
Odebrana szansa
17 maja w PKOl był Bogusław Mamiński. - Znalazłem się wówczas w delegacji zawodniczej. Starsi bardzo mocno walczyli o wyjazd na igrzyska. Byli niezwykle zdeterminowani. Dziś wydaje mi się jednak, że od początku byli skazani na niepowodzenie. Sportowe władze nie potrafiły się postawić - wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty. I dodaje: - Najgorsze w tym wszystkim było to, że niektórzy działacze później do Los Angeles pojechali. Tak nie powinno być.
Mamiński podczas mistrzostw świata w Helsinkach (1983) zdobył srebro w biegu na 3000 metrów z przeszkodami. Podczas ostatniego mityngu przed IO wykręcił najlepszy wynik na świecie. Z czasem 8:12 otwierał światowe listy. Był w gazie. Już po Los Angeles - w sierpniu w Brukseli - pobił rekord życiowy (8:09,18).
- Mogłem marzyć o medalu. Wszystkie mityngi kończyłem w pierwszej "trójce" i myślę, że nie wróciłbym do Polski bez krążka - przyznaje Mamiński. - Los Angeles to piękne miasto. Byliśmy zdeterminowani, chcieliśmy pokazać się Polonii. Sam marzyłem o "Mazurku Dąbrowskiego". Zostałem jednak skrzywdzony, odebrano mi szansę. Czasem i dziś się łezka w oku zakręci. Medal olimpijski to właściwie jedyna rzecz, której mi w tej sportowej karierze zabrakło.
*
Polacy podczas zawodów Przyjaźń-84 na podium stali 58 razy. W 2007 roku wszyscy medaliści otrzymali emerytury olimpijskie.
Kamil Kołsut
Historię dobrze jest czytać na bieżąco, bo ;
- rok 1980 i Olimpiada w Moskwie. ZSRR w stary stosowany przez siebie sposób, angażuje się w walk Czytaj całość