Wielkie przygotowania do igrzysk w Pjongczang. Wydano już 10 miliardów euro
Według koreańskiej agencji informacyjnej Yonhap, wszystkie areny olimpijskie są gotowe w 96 procentach. Sześć nowych obiektów jest już sprawdzanych i testowanych przez organizatorów, o czym poinformowała szefowa polskiej misji olimpijskiej, Marzenna Koszewska, która w styczniu gościła w Korei Południowej i mogła z bliska przekonać się o stopniu zaawansowania prac.
- Obiekty są już gotowe w 96 procentach. Zawsze na rok przed igrzyskami nowe areny są poddawane testom, startują już na nich zawodnicy, a także są wizytowane przez urzędników. Teraz wymagają jedynie kosmetyki - powiedziała Koszewska na antenie stacji TVP Sport. Jej zdaniem sytuacja w Korei na rok przed igrzyskami jest bardzo dobra i choć nie wszystko jest jeszcze zapięte na ostatni guzik, do rozpoczęcia IO na pewno będzie.
- Koreańczycy to bardzo poukładani ludzie i ich mentalność nie pozwoli im na jakąś dużą wpadkę. Nie znaczy to jednak, że kompletnie nie ma problemów. Najpoważniejszy dotyczy miejsc hotelowych w Alpensii, bo propozycja, żeby np. serwismeni dojeżdżali tam z drugiego centrum w Gangneung jest dla komitetów olimpijskich nie do przyjęcia - ujawniła Koszewska.
O pewnych problemach Koreańczyków z zorganizowaniem zakwaterowania sportowców przekonali się w tym tygodniu polscy skoczkowie, którzy pojawili się na próbie przedolimpijskiej. Kamil Stoch i jego koledzy nie ukrywali zdenerwowania, gdy po dotarciu do hotelu okazało się, że nie ma dla nich dostępnych pokoi.
- Na razie jestem trochę rozdrażniony, bo od pół godziny nie możemy znaleźć swoich pokoi, a po drugie nie mamy też co zjeść. Nikt nic nie wie i nikt nie chce nam pomóc. No trudno, błądzimy dalej - powiedział Stoch po przybyciu do hotelu. Złość na Koreańczyków przeszła mu jednak kolejnego dnia, gdy znakomicie spisywał się skoczni, która zrobiła na nim znakomite wrażenie.