Rio 2016 w ruinie. Igrzyska zapomniane

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Rozbita fawela

Infrastruktura to nie wszystko, igrzyska zrodziły także ludzkie dramaty.

Podczas budowy obiektów olimpijskich wysiedlono około 70 tysięcy osób. Wielu bezprawnie, wbrew woli. Fawele w Vila Autodromo zostały zrównane z ziemią; w ich miejscu powstał plac dla autobusów przy Parku Olimpijskim. - To była trwająca trzy lata wojna. Czuliśmy się, jakbyśmy mieszkali w Iraku - mówił jeden z mieszkańców reporterowi "The Sydney Moring Herald". W ruch poszły pięści i gumowe kule, wygrała brutalna siła.

Na swoim miejscu pozostał tylko jeden budynek, niemy symbol oporu. Przez całe igrzyska zagraniczni goście mogli czytać transparent: "Rio to fawela, Rio to samba, Rio to pagoda, funk i rap. A wszystko zaczyna się w fawelach. To my".
Ostatni symbol oporu / fot. Chris McGrath Ostatni symbol oporu / fot. Chris McGrath
Obcy świat

Sierpniowa impreza nie była dla Brazylijczyków świętem, tubylcy raczej traktowali ją obojętnie. Festiwal toczył się obok codziennego życia. Trudno się dziwić, skoro najważniejsze areny sportowych zmagań powstały w Barra de Tijuca, czyli enklawie klasy średniej i wyższej. Przybyszów od prawdziwego Rio oddzielały płoty, mury i wojsko obecne na każdym skrzyżowaniu, przy każdej ulicy.

I kiedy na olimpijskim polu golfowym największym problemem zawodników były kapibary, kilkanaście kilometrów dalej wciąż na porządku dziennym były kradzieże i napady z bronią w ręku.

Za płotem toczyło się prawdziwe życie. Wystarczyło ruszyć na północ i wstąpić na Sambadromo, by w tle za tarczami łuczników zobaczyć malowniczą ścianę faweli, szerokim gestem błogosławionych przez Chrystusa Wyzwoliciela. Igrzyska były rozpięte na granicy światów bogactwa i biedoty, a oba łączyło jedno - żadnego z nich ten miesiąc nie odmienił.

Znicz zgasł, a największa od 30 lat recesja wróciła na czołówki brazylijskich gazet. Wszystko zostało po staremu. Ulicami Rocinhy (największa fawela w Rio) wciąż płyną ścieki, a zatoka Guanabara jak była brudna, tak dalej jest. Dwa największe problemy miasta to wciąż przestępczość oraz kanalizacja. Wystarczyło, że wojsko opuściło ulice i dzień po igrzyskach na Copacabanie rabusie napadli z nożem dwóch polskich dziennikarzy.
W Rio po igrzyskach nie zmieniło się prawie nic / fot. Chris McGrath W Rio po igrzyskach nie zmieniło się prawie nic / fot. Chris McGrath
- Możemy być zadowoleni tylko z tego, że rozbudowano komunikację publiczną. Przedłużono linię metra, pojawiły się szybkie autobusy. Odnowiono też port. To wszystko - mówi nam Salim. Eric Frosio na łamach "L'Equipe" pisze zaś, że wielka impreza tak naprawdę nie zostawiła po sobie żadnego dziedzictwa. Tylko rezygnację i oburzenie. A w głowach Brazylijczyków kołacze się pytanie: - Na inwestycje przeznaczono dwanaście miliardów dolarów. Co nam z nich zostało?
Czy organizacja igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro była dobrym rozwiązaniem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×