Codziennie świat obiegają kolejne informacje na temat epidemii koronawirusa. Oprócz Chin, Korei Południowej i Japonii, coraz więcej zakażeń jest na terenie Europy. Osoby, które zostały zarażone koronawirusem są we Włoszech, Gruzji, Macedonii Północnej, Szwajcarii czy Hiszpanii.
Rozprzestrzenianie się choroby ma wpływ na sport. Odwołanych zostało kilka imprez rangi mistrzostw świata m.in. w short tracku czy tenisie stołowym. Rozgrywki siatkarskiej Serie A we Włoszech zostały zawieszone, a kilka piłkarskich meczów w tym kraju przełożonych.
Coraz częściej pojawiają się informacje o możliwym odwołaniu igrzysk olimpijskich, które w tym roku mają odbyć się w Tokio. Czarny scenariusz może spełnić się w przypadku dalszego rozwoju epidemii.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Wasilewski o kulisach wyjazdu z Kinszasy. "Musieliśmy uciekać jak jacyś mordercy"
- Igrzyska są zagrożone. Może nie jest to zagrożenie dochodzące do pięćdziesięciu procent, ale jest. Wszystko będzie zależało od tego, jak epidemia się rozwinie i jak szybko będzie wygasać. Bo ona wygaśnie, ale nie wiemy kiedy. Pytanie, ile wirusa zdolnego do zakażenia będzie w lipcu i sierpniu w populacji ludzi i zwierząt - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Jarosław Krzywański, lekarz Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej.
Ekspert dodał, że polscy kajakarze i chodziarze wrócili ze zgrupowań we Włoszech. Wszystko z obawy przed zakażeniem koronawirusem. - Tu chodzi o to, żeby wirus się nie namnażał i żeby nie przybywało zakażonych. Trudno jednak przewidzieć, co się wydarzy. Przed chwilą wydawało się, że problem dotyczy Azji, a tu uderzył we Włochy. W kraj o wysokim poziomie higieny - dodał Krzywański.
Czytaj także:
Short track. Mistrzostwa świata odwołane. Powodem epidemia koronawirusa
Ambitne plany Dawida Basa. Z mistrzostw świata chce wrócić z czterema złotymi medalami