Oficjalnie igrzyska olimpijskie Tokio 2020 (przełożone z powodu epidemii z zeszłego roku) mają się rozpocząć 23 lipca 2021. Czasu jest coraz mniej, a nadal pojawiają się ogromne wątpliwości, czy to największe święto sportowe powinno w ogóle się odbyć. Japonia właśnie przechodzi IV falę koronawirusa, system opieki medycznej jest bardzo mocno obciążony, a mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni są przeciwni IO jak nigdy przedtem.
18 maja ma dojść do spotkania przewodniczącego MKOL Thomasa Bacha z premierem Japonii Yoshihide Sugą. Czy panowie będą omawiać możliwość odwołania IO? - Podczas tego spotkania zapadną pewne ustalenia, niemniej jednak stanowisko organizatorów pozostaje niezmienne: igrzyska się odbędą - powiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty, Patrycja Yamaguchi, Polka, która od 20 lat mieszka w Japonii i współpracuje przy igrzyskach.
Igrzyska na siłę, wbrew Japończykom?
80,1 proc. Japończyków nie chce igrzysk olimpijskich w tym roku (35,3 proc. chce w ogóle odwołania zawodów, a 44,8 proc. apeluje o kolejne ich przełożenie). Wynik badań opinii publicznej przeprowadzonych przez agencję prasową Kyodo zszokowały cały świat. Okazało się, że igrzyska są planowane nieco na siłę, wbrew mieszkańcom tego kraju.
ZOBACZ WIDEO: Martyna Łukasik, czyli zmęczona, ale szczęśliwa mistrzyni Polski. "Postawiłyśmy na swoim"
- Trudno stwierdzić, na ile te badania są wiarygodne, bo agencja nie podaje szczegółów dotyczących próby. Nie wiadomo też, czy była właściwie dobrana pod względem demograficznym i ekonomicznym - stwierdziła Yamaguchi.
- Wielu ludzi jest przeciwnych igrzyskom i widać to na co dzień - dodał z kolei Ed Odeven, reporter "Japan Forward" mieszkający na stałe w tym kraju.
Coraz częściej dochodzi też do protestów. Ostatnio, po informacji, że organizatorzy igrzysk potrzebują aż 10 tysięcy medyków (m.in. 500 pielęgniarek) rozpętała się potężna burza.
"Jestem wściekły"
Pielęgniarki nie kryły oburzenia. Przecież system medyczny jest na skraju wytrzymałości, brakuje rąk do pracy. - Poza uczuciem złości byłam zdumiona brakiem wrażliwości - powiedziała agencji prasowej Associated Press Mikito Ikeda, pielęgniarka z Nagoi w środkowej Japonii. - To pokazuje, że oni lekceważą ludzkie życie.
W podobnym tonie na zapotrzebowanie organizatorów IO zareagował Susumu Morita, sekretarz generalny Japońskiej Federacji Związków Zawodowych Medycyny. - Musimy zdecydowanie zaprzestać propozycji wysłania jako ochotniczki olimpijskie tych pielęgniarek, których zadaniem jest ochrona walki z poważną pandemią koronawirusa - stwierdził. - Jestem wściekły z powodu organizowania igrzysk olimpijskich pomimo zagrożenia dla zdrowia i życia pacjentów i pielęgniarek.
Obecnie przez Japonię przechodzi IV fala epidemii.
- Skala zachorowań w Japonii jest nieporównywalnie mniejsza od tej w Europie. Przy tak ogromnej populacji jak 126 milionów, od początku pandemii zanotowano nieco ponad 600 tysięcy przypadków, a przecież w o wiele mniejszej Polsce to ok. 2,8 mln - tłumaczy Yamaguchi.
I dodaje: - Politycy i wirusolodzy są jednak bardzo zaniepokojeni sytuacją, ponieważ podczas tej fali u ponad połowy zarażonych pacjentów stwierdzono mutację wirusa. Więcej osób niż poprzednio potrzebuje intensywnej pomocy lekarskiej, coraz więcej pacjentów ma mniej niż 40 lat, zanotowano także więcej zgonów.
Szkoły są otwarte
W Japonii obecnie obowiązuje wiele obostrzeń związanych z pandemią. Przecież od 25 kwietnia rząd ogłosił stan wyjątkowy w prefekturach Tokio, Osace i Hyogo. Właśnie został przedłużony do końca maja. - Zamknięto niektóre galerie handlowe, duże sklepy z odzieżą, baseny i kina - poinformowała Yamaguchi. - Ograniczenia dotyczą godzin otwarcia restauracji i barów. Mieszkańcy trzech prefektur objętych stanem wyjątkowym są proszeni o unikanie spotkań towarzyskich i niewychodzenie z domu bez potrzeby, w innych częściach Japonii życie toczy się normalnie.
W kraju szkoły są otwarte. (Yamaguchi: - Były zamknięte tylko podczas pierwszej fali pandemii w kwietniu, marcu i w maju 2020), imprezy sportowe odbywają się bez zmian. - Ogólna zasada brzmi, że na widowni zasiada od 25 do 50 procent kibiców - przyznaje Odeven. - Oczywiście przy lockdownie w tych trzech prefekturach fani nie mogą wejść na obiekty.
Ludzie noszą maseczki wszędzie: nie tylko w pomieszczeniach zamkniętych. Nawet na... plażach. - Japończycy czują wewnętrzny obowiązek chronienia innych i siebie - dodaje Yamaguchi. - Noszą więc maseczki, mimo że nie wprowadzono żadnych kar za ich brak.
Szczepionki? "Strach przed efektami ubocznymi"
Do rozpoczęcia igrzysk pozostaje jeszcze 11 tygodni. Sporo. Sytuacja pandemiczna może się jeszcze zmienić: i na lepsze, i na gorsze. Trudno coś obecnie wyrokować. Szansę na poprawę sytuacji dają szczepionki. Widzimy to po takich krajach, jak Izrael, Wielka Brytania czy nawet Polska.
Problem w tym, że Japonia ma ogromny problem z tempem szczepień. Do tej pory zaledwie 2,2 proc. Japończyków otrzymało przynajmniej jedną dawkę. Dla porównania, w Polsce ten wskaźnik wynosi aż 24,9 procent!
- Japonia od lat ma bardzo rygorystyczną politykę dotyczącą wdrażania na rynek środków farmakologicznych i szczepionek. Proces akceptacji jest długotrwały i musi być potwierdzony dokładnymi badaniami. Japończycy, zanim zaczęli szczepić obywateli, sprawdzali szczepionki w swoich laboratoriach - informuje Yamaguchi.
Po chwili dodaje: - Oprócz problemów z logistyką i ogromną, niepotrzebną biurokracją, na tempo szczepień wpływają także inne uwarunkowania, przede wszystkim strach przed efektami ubocznymi. Tutaj podchodzi się z dużą rezerwą do wszelkiego rodzaju szczepień. Noworodkom nie podaje się szczepionek od razu po porodzie, pierwsze szczepienia dostają dopiero w trzecim miesiącu życia. Szczepionki skojarzone "3 lub 5 w jednej" nie zostały dopuszczone do użytku. Nadal szczepi się na polio i gruźlicę "starodawną" szczepionką, która jest w użyciu od lat 60. XX wieku.
"Najwyższy czas rozpocząć dyskusję"
Igrzyska mają się odbyć w wyjątkowo zaostrzonym reżimie sanitarnym. Sportowcy mają być testowani... codziennie! - Na dodatek nie przyjadą kibice z zagranicy, a w czerwcu dopiero zapadnie decyzja, czy na obiekty sportowe będą mogli wejść Japończycy - przyznał Odeven.
Mimo to Shigeru Omi, ekspert ds. chorób zakaźnych, który przewodniczy rządowej podkomisji ds. koronawirusa, stwierdził na łamach mediów, że "najwyższy czas rozpocząć dyskusję dotyczącą igrzysk". Wielu odczytało te słowa jako wyraz sprzeciwu wobec IO.
Igrzysk nie chce też część polityków. Dziewięciu (z 47) gubernatorów chce odwołania lub przełożenia zawodów. Tak wynika z ankiety przeprowadzonej przez japoński dziennik "Mainichi Shimbun". Pięciu kolejnych wstrzymało się od wyrażenia opinii.
Komitet Organizacyjny IO utrzymuje jednak, że nie ma powodów do paniki i zawody powinny się odbyć. Podobnego zdania jest Yamaguchi. Kiedy zapytaliśmy ją, czy igrzyska się odbędą, odpowiada: - Jest mała szansa, że igrzyska zostaną odwołane, ale na pewno będą się odbywać w bardzo zaostrzonym rygorze sanitarnym.
Czytaj także: Ważna decyzja Marcina Lewandowskiego. Na krótko przed igrzyskami >>