Ze względu na pandemię koronawirusa granice lądowe i morskie Chin pozostają zamknięte. Do kraju XXIV ZIO można się dostać tylko drogą lotniczą. A i to nie jest proste. Chińczycy wciąż bardzo poważnie traktują zagrożenie wirusem COVID-19 i jego mutacjami, dlatego m.in. ograniczyli liczbę połączeń międzynarodowych.
Ruch lotniczy na linii Polska - Chiny w tej chwili praktycznie nie istnieje. Raz na dwa tygodnie Polskie Linie Lotnicze LOT realizują połączenie Warszawa - Tianjin. I to tyle. Bezpośredniego lotu do Pekinu nie ma.
Jak zatem nasi olimpijczycy, członkowie misji olimpijskiej i inne osoby z Polski akredytowane na igrzyska, dostaną się do chińskiej stolicy?
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
- Pracujemy nad tym. Na dziś to wciąż niewiadoma, jedna w ciągu kilku dni powinniśmy wszystko wiedzieć. W sprawę jest zaangażowany LOT, staramy się o czarter z Warszawy do Pekinu - mówi Marcin Nowak, który w czasie ostatnich letnich IO w Tokio był szefem polskiej misji olimpijskiej.
Nowak dodaje, że proces aplikacyjny dla narodowych przewoźników Chińczycy otworzyli zaledwie dwa dni temu. - Z naszej strony wszelkie niezbędne dokumentacje, listy poparcia, zostały wystosowane. Pozostaje czekać na informację ze strony chińskiej, czy LOT dostanie zgodę na zorganizowanie czarteru - mówi.
- Chcielibyśmy jednym dużym transportem wysłać na igrzyska możliwie największą grupę. Lot czarterowy obsługiwałby największy możliwy samolot, Dreamliner. Miałby wylecieć z Warszawy do Pekinu 26 stycznia - zdradza członek PKOl-u.
- Planujemy, żeby w tym samolocie znalazły się tylko osoby akredytowane na igrzyska z Polski. Najważniejsi są dla nas sportowcy, w dalszej kolejności osoby z nimi współpracujące, ale jesteśmy też w kontakcie z przedstawicielami mediów, którzy też muszą się jakoś dostać do Chin. Wierzę, że wszyscy będą usatysfakcjonowani - dodaje.
Zgoda Chińczyków na czarterowy lot z Warszawy do Pekinu jest prawdopodobna, ale nie pewna. Na czarter, którym na igrzyska miałaby przylecieć cała "bańka" skoków narciarskich, komitet organizacyjny igrzysk zgody nie wyraził. Sytuację Polaków może też skomplikować fakt, że to właśnie u osoby podróżującej z naszego kraju wykryto pierwszy w Chinach przypadek zarażenia wariantem Omikron.
Jeżeli do prośby Polaków również się nie przychyli, plan B zakłada podróż do Pekinu innymi liniami lotniczymi, ale nie bezpośrednim połączeniem, a z przesiadką.
PKOl liczy, że do Chin uda się wysłać około 60-osobową grupę sportowców. Dokładną liczbę póki co nie sposób określić, ponieważ nie we wszystkich dyscyplinach zakończyły się już kwalifikacje. System kwalifikacyjny zamknie się w drugiej połowie stycznia.
Jeśli chodzi o przylot do Chin i pobyt w tym kraju, procedury mają być w zasadzie identyczne, jak w czasie letnich igrzysk w Tokio. To oznacza konieczność posiadania ważnych (wykonanych nie wcześniej, niż 72 godziny przed wylotem) testów na COVID, regularne testy wszystkich uczestników czasie trwania igrzysk oraz bardzo ograniczone możliwości przemieszczania się i korzystania ze środków transportu.
- Procedury z Japonii zostały przeniesione praktycznie jeden do jednego, natomiast Chińczycy będą przestrzegać ich bardziej rygorystycznie - zapowiada Nowak. - Nie będzie na przykład możliwości przemieszczania się między wioskami olimpijskimi, które będą trzy. Nie będzie można kibicowania koledzy czy koleżance z innej wioski. Mało tego, nawet sztab medyczny z jednej wioski nie wspomoże sztabu z wioski sąsiedniej. System "bubble to bubble", który bardzo dobrze zadziałał w Tokio, tutaj będzie jeszcze szczelniejszy - podkreśla szef polskiej misji olimpijskiej na ostatnie letnie igrzyska.
Czytaj także:
Kolejny kraj zbojkotuje igrzyska w Pekinie. Znane przyczyny
Szalony pomysł organizatorów. Tak mają rozpocząć się igrzyska w Paryżu