Natalia Maliszewska była nadzieją medalową w biegu na 500 metrów. Z powodu ogromnego zamieszania i pozytywnego wyniku testu na koronawirusa, ostatecznie nie mogła wystartować na tym dystansie.
Przystąpiła do rywalizacji na 1000 metrów, gdzie z bardzo dobrej strony pokazała się w eliminacjach. Bez trudu awansowała do ćwierćfinału.
W nim jechała z tyłu stawki. Na ostatnim okrążeniu zaatakowała Jekatierinę Jefriemienkową. Zanotowała przy tym upadek, co oznaczało koniec marzeń o występie w kolejnej fazie.
Maliszewska podniosła się i dojechała do mety na piątej pozycji. Awans do półfinału uzyskały po dwie najlepsze zawodniczki oraz trzy najlepsze z trzecich miejsc. Po wyścigu była załamana.
- Jest mi bardzo przykro - powiedziała w rozmowie z TVN24. - Śmiałam się, że umyłam włosy, zrobiłam rzęsy, założyłam bluzę, żeby być w finale. Nie wyszło. Następna szansa za cztery lata - dodała.
- To była jedyna opcja, jaka mi przyszła do głowy, żeby znaleźć się na trzeciej pozycji, dającej szansę na awans z dobrym czasem - wyjaśniła sytuację z upadkiem.
Do końca igrzysk Maliszewskiej pozostał jeszcze jeden start. 16 lutego odbędzie się rywalizacja na dystansie 1500 metrów. Ćwierćfinały rozpoczną się o godz. 12:30 czasu polskiego.
Czytaj także:
- Odchodzi w wielkim stylu. Piękny gest Polki na zakończenie kariery
- Niemiecki skoczek zabrał głos ws. polskich butów. "To coś zrozumiałego"
ZOBACZ WIDEO: Olimpijczycy obawiają się testów w Pekinie. "Odbija się to na organizmie"