To jedna z największych gwiazd włoskich sportów zimowych. Sofia Goggia cztery lata temu wzniosła się na wyżyny, zdobywając złoto w zjeździe. Później na dobre zadomowiła się w czołówce, obecnie jest jedną z najlepszych zawodniczek w konkurencjach szybkościowych.
Przed igrzyskami w Pekinie Włoszka wygrała ostatnie 8 zjazdów, w których dojechała do mety. Ta seria, jednak się skończyła we wtorek. W walce o złoto olimpijskie pokonała ją Corinne Suter, Szwajcarka wygrała o zaledwie 0,2s. Jednak po tym, co Włoszka przeszła w styczniu, srebro jest cenniejsze od złota.
Goggia bowiem 23 stycznia doznała strasznej kontuzji. Jechała po kolejne zwycięstwo przed własną publicznością w Cortina D'Ampezzo, jednak straciła równowagę i zaliczyła fatalnie wyglądający upadek. Zjechała wprawdzie później do mety, ale diagnoza była zatrważająca.
Skręcenie lewego stawu kolanowego, częściowy uraz więzadła krzyżowego, małe złamanie kości strzałkowej oraz uraz ścięgna mięśniowego. Normalnie w takich okolicznościach byłaby przeprowadzona operacja, jednak narciarka uparła się, że chce wystartować na IO Pekin2022.
I udało jej się to. Zamiast na skalpel postawiła na fizjoterapeutów. Zrezygnowała też ze startu w gigancie i supergigancie, w których także miała szanse na medal i wszystko chciała przyporządkować zmaganiom w zjeździe. Z dobrym skutkiem, bowiem srebro po takich przeżyciach można uznać za ogromne osiągnięcie. Ona jednak chciała więcej i gdy Suter okazała się lepsza na mecie, wydawała się niepocieszona.
Czytaj więcej:
Niemcy reagują na skandal dopingowy. Chcą innego podejścia do sportu w Rosji
To pierwsza taka mistrzyni olimpijska. Chce zrobić coś dla swojego środowiska
ZOBACZ WIDEO: Zaskakujące słowa legendy skoków. "Piotrek i Paweł nie mają jeszcze sportowej emerytury"