Mają paszporty innych państw, ale Polska jest w ich sercu

"Kochamy ten kraj" – mówią. Angelique Kerber, Caroline Wozniacki czy Lukas Podolski – te nazwiska znają kibice na całym świecie. To sportowe gwiazdy najwyższego formatu. Wszystkie mają swoje korzenie w Polsce. I nie zamierzają się tego wypierać.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
PAP / Radek Pietruszka

Blady świt. Dzwonek. Po omacku szukam źródła natarczywego dźwięku. Podnoszę telefon, patrzę na ekran. Nie mam tego numeru wbitego w książkę adresową. Pewnie telemarketing. Początek to +44. Kierunkowy do Niemiec. Może to jednak coś ważnego? - Słucham – mówię, wciąż jakby przez sen. - Halo, tu chłopak z Sośnicy – odpowiada głos w słuchawce.

Chłopak z Sośnicy? Ktoś sobie jaja robi? - No, to ja, Lukas. Lukas Podolski. Rozmawialiśmy wczoraj wieczorem...

W domu rozmawiają tylko po polsku

To było już ponad 12 lat temu, na przełomie 2003 i 2004 roku. Jako dziennikarz katowickiego "Sportu" skontaktowałem się z 19-letnim wówczas piłkarzem 1. FC Koeln. Lukas Podolski dopiero co został okrzyknięty jednym z największych talentów europejskiej piłki. W kategoriach młodzieżowych reprezentował Niemcy. Nic dziwnego, mając zaledwie dwa lata wyjechał z Gliwic (a konkretnie z Sośnicy). To był rok 1987, końcówka komunizmu w Polsce. Matka - Krystyna - występowała nawet w reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Ojciec - Waldemar - grał w piłkę w Górniku Knurów i Szombierkach Bytom. Mieli dość życia w PRL-u. Chcieli zapewnić rodzinie godne życie. Spakowali dobytek i wyjechali.

Dopóki Podolski nie zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Niemiec, mógł wybrać Polskę. Chciał ją wybrać. - Syn czekał na sygnał z PZPN - wspomina pani Krystyna. - Godzinami siedział przy stole i patrzył się w telefon. Przecież działacze mieli nasz numer, bo kilka razy z nami rozmawiali. Nikt nie zadzwonił. ZOBACZ WIDEO Yared Shegumo spełnia swoje marzenia. Pobiegnie po medal dla Polski

- W końcu zdecydowałem się na Niemcy, choć w sercu nic się nie zmieniło, nadal jestem chłopakiem z Sośnicy - mówi.

Słysząc te słowa przypominam mu o pewnym porannym telefonie sprzed lat (z początku artykułu). Poldi się śmieje. - No cóż, jestem bezpośredni, potrafię zadzwonić do dziennikarza i tak po prostu porozmawiać. Na luzie, prywatnie - przyznaje.

Bayern Monachium, Arsenal, ostatnio Galatasaray Stambuł. Do tego złoty medal MŚ, mistrzostwo Niemiec, medale mistrzostw Europy. Piłkarz zrobił karierę. Media wielokrotnie atakowały PZPN za to, że kilkanaście lat temu zaniedbał sytuację i pozwolił młodemu chłopakowi wybrać Niemcy. - Zostawmy już tę sprawę - prosi Podolski. - Chciałbym jeszcze tylko kiedyś zagrać w Górniku Zabrze - dodaje.

Podolski ożenił się z Polką, mają dwójkę dzieci, mieszkają głównie w Niemczech, ale... - W domu rozmawiamy tylko i wyłącznie po polsku - deklaruje. - Nie ma innej możliwości. Nie wyobrażam sobie, aby moje dzieci nie znały tego języka.

Ślub wzięli w Polsce, piłkarz w Warszawie wybudował Dom Dziecka ("nie mogę patrzeć na biedę polskich dzieciaków" - często powtarza), nieoficjalnie mówi się o tym, że po zakończeniu czynnej kariery zainwestuje poważne pieniądze w Zabrzu. Zresztą już nawiązał współpracę marketingową z Górnikiem. A rozmawiając z dziennikarzami z całego świata, nieważne czy z Niemiec, Anglii, Włoch czy USA, zawsze podkreśla, że urodził się w Polsce i kocha ten kraj.

Wigilia w Puszczykowie

Kiedy w styczniu 2016 roku Andżelique Kerber pokonała w finale Australian Open legendarną Serenę Williams, położone kilkanaście kilometrów od Poznania Puszczykowo oszalało z radości. Kilkaset osób oglądało to spotkanie na specjalnym telebimie w akademii tenisowej "Angie". - Ania, Ania, Ania - niósł się głośny doping.

Bo Kerber w Puszczykowie to po prostu Ania. Nie Angelique, nie Angie. Zawodniczka urodziła się w Niemczech, w Bremie. Jej rodzice to Polacy - Beata i Sławomir. Zadbali, aby dziewczynka miała podwójne obywatelstwo. Jako juniorka startowała w obu krajach. Była na przykład mistrzynią Polski do lat 14, a w Niemczech okazała się najlepsza w kategorii do lat 18. - Pół mojego życia to Niemcy, pół to Polska - powtarza zawodniczka. - Jednak to w Puszczykowie czuje się jak w domu. Stąd pomysł wybudowania akademii mojego imienia, którą zarządza dziadek, Janusz. Przyjeżdżam tutaj regularnie, trenuję przed najważniejszymi turniejami, odpoczywam, mam spokój.

- Ania biega i jeździ na rowerze wokół jeziora Jarosławskiego, ma tutaj wytyczoną ulubioną trasę - mówi dziadek. - Znają ją miejscowi wędkarze, pozdrawiają, czasami zamienią kilka słów. Dla nich to nie jest czołowa tenisistka świata, a po prostu swojska dziewczyna, z tych okolic.

Jak ważne dla niej jest Puszczykowo niech świadczy fakt, że to właśnie w tym miejscu można podziwiać puchar, który wywalczyła w Australii. - Ania postanowiła, że to najlepsze miejsce dla tego trofeum - przyznaje dziadek Janusz. - Przygotowaliśmy specjalną gablotę.

Mimo że Kerber reprezentuje oficjalnie niemieckie barwy, zameldowana jest w Puszczykowie. - Jest ambasadorem naszego miasta, tu płaci podatki, w przyszłości chce tutaj zamieszkać na stałe i rozwijać szkolenie młodych zawodników - mówi Henryk Gawlak, prezes Akademii Tenisowej Angelique Kerber.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×