Trzy lata temu Olga Safronowa startowała w jeździectwie w barwach Białorusi. Amazonka, która była dwukrotną mistrzynią swojego kraju, miała jechać na igrzyska olimpijskie w Tokio. Tak się jednak nie stało... Dziś jest kandydatką do startu w IO Paryż 2024 w polskich barwach.
Safronowa nie zamierzała opuszczać Białorusi. Kiedy jednak zaczęła brać udział w antyrządowych protestach, władze zagroziły jej wykluczeniem z kadry. Sportsmenka sama czuła, że inaczej na nią patrzą. O wyjeździe na igrzyska do Tokio w 2021 r. mogła zapomnieć.
- Tak. Chcieli to zrobić jakoś ładnie, powiedzieć, że koń jest kulawy i nic nie da się zrobić. Oni wtedy jeszcze nie byli tak bezczelni jak teraz. Przejmowali się Unią Europejską i opinią za granicą. Teraz już na nic nie patrzą - przyznała w rozmowie z portalem PrzegladSportowy.Onet.pl.
Koń Sandro oczywiście był zdrowy, co Safronowa potwierdziła badaniami w Polsce. Na Białoruś do reżimu Łukaszenki już nie wróciła.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny
- Ja do Polski przyjechałam z jedną walizką i koniem. Myślałam, że zrobię badanie konia i wrócę do domu. Znajomi powiedzieli mi jednak wtedy, że nie powinnam wracać, bo szykują się na mnie. (...) Następnego dnia zadzwonił do mnie znajomy i powiedział wprost: teraz już lepiej nie wracaj - zdradziła.
Wtedy do 32-letniej Safronowej dotarło, że powrót do ojczyzny jest niemożliwy, że ludzie Łukaszenki ją szukają. Z radością więc przyjęła pomoc Polski, potem polskie obywatelstwo i zdecydowała się na życie w naszym kraju. Jak teraz zapowiada, w czerwcu powalczy o kwalifikację olimpijską do Paryża.
Zobacz:
Dostała propozycję od Łukaszenki. Długo się nie zastanawiała
Mówią na niego "Egzekutor". Człowiek Łukaszenki został prezesem klubu