- To godne ubolewania. To coś, czego nie znała do tej pory historia sportu w Japonii. Po raz pierwszy słyszę o tak złośliwym przypadku - powiedział mediom Daichi Suzuki, komisarz agencji sportowej przy rządzie w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Sprawa 32-letniego kajakarza - Yasuhiro Suzukiego - zbulwersowała opinię publiczną w azjatyckim kraju. Doświadczony sportowiec zakończył karierę w 2016 r., kiedy to nie zdołał wywalczyć kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Za namową bliskich w ubiegłym roku wrócił jednak do treningów, by powalczyć o udział w IO 2020, które odbędą się w Tokio.
Plan został bardzo dokładnie przemyślany. Podczas wrześniowych mistrzostw Japonii Yasuhiro skorzystał z nieuwagi kolegi z kadry - Seiji Komatsu - i wsypał zakazaną substancję do jego napoju. Spisek powiódł się. Komatsu został przyłapany na stosowaniu niedozwolonych środków (sterydu anabolicznego) i groziła mu wieloletnia dyskwalifikacja. Śledztwo wykazało jednak, że za wpadką dopingową stoi Suzuki, który przyznał się do wszystkiego.
Japanese kayaker banned for spiking rival's drink with steroids https://t.co/l2mGBx7Y72 pic.twitter.com/hoJHBIt2uv
— NEWSTALK1010 (@NEWSTALK1010) 9 stycznia 2018
- Chciałem wystąpić na igrzyskach w Tokio. W rankingu byłem sklasyfikowany za młodszym kolegą i wiedziałem, że jeśli taka sytuacja się utrzyma, to nie mam szans na olimpijski start. Dlatego umieściłem zakazany proszek, który kupiłem w sklepie internetowym, w jego butelce. Przepraszam Komatsu, nasze środowisko, a także wszystkich japońskich sportowców - powiedział skruszony "oszust".
Decyzją Japońskiej Agencji Antydopingowej (JADA), Suzuki został zdyskwalifikowany na osiem lat, co w jego przypadku prawdopodobnie oznacza koniec kariery sportowej. Kara dla Komatsu została natomiast anulowana.
ZOBACZ WIDEO: Na czym polega praca drugiego trenera Agnieszki Radwańskiej? "Obowiązków jest bardzo dużo"