Tragedia zespołu 46Team. Spłonęła ciężarówka wypełniona sprzętem. Ekipa straciła co najmniej 400 tys. zł

Materiały prasowe / 46Team / Na zdjęciu: pożar ciężarówki 46Team
Materiały prasowe / 46Team / Na zdjęciu: pożar ciężarówki 46Team

Ogromna tragedia spotkała zespół kartingowy 46Team. W drodze z zawodów w austriackim Brucku spłonęła ciężarówka wypełniona sprzętem. Zniszczeniu uległy gokarty, silniki, narzędzia i ekwipunek kierowców. Straty szacowane są na ok. 400 tys. zł.

W nocy z 22 na 23 września załamał się świat członków kartingowego zespołu 46Team, w barwach którego startują najlepsi polscy kierowcy. Spłonęła bowiem ciężarówka wypełniona sprzętem, w której znajdowały się kompletne gokarty, silniki, podwozia, opony, szereg narzędzi oraz wyposażenie wyścigowe.

46Team w ubiegły weekend startował w austriackim Brucku, gdzie sukces odniósł Sławomir Murański. Wygrał on puchar Europy Centralno-Wschodniej, co dało zespołowi możliwość wystawienia kolejnego zawodnika na kartingowe mistrzostwa świata, jakie w październiku odbędą się we Włoszech.

Czytaj także: Robert Kubica odzyskał uśmiech

W mistrzostwach świata miało wziąć udział aż trzech reprezentantów 46Team. Tyle że wskutek pożaru nie mają nawet na czym trenować. - Nie mamy wiedzy, co się stało. Mamy tylko potwierdzenie ze straży pożarnej, że przybyli na miejsce, uczestniczyli w akcji gaśniczej i takie zdarzenie miało miejsce - powiedział nam Mariusz Bielecki, właściciel zespołu, w którym jeździ też jego syn - Kacper.

ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu

- Ta ciężarówka jeździła z nami cały sezon. Wracaliśmy z Austrii, dochodziła godz. 2 nad ranem. Wycofywaliśmy na posesję i wtedy dostrzegliśmy dym wydobywający się ze środka. Sięgnęliśmy po gaśnice, ale szybko się zużyły. Potem wzięliśmy szlauch ogrodowy, ale ciśnienie wody było za małe, by zgasić ten pożar. W środku była chemia, różnego rodzaju środki. Gdy po paru minutach przyjechała straż pożarna, to już nie było czego gasić - dodał Bielecki.

Pożar ciężarówki mógł się zakończyć jeszcze gorzej. - Tam w środku były beczki pełne paliwa. Uratował je jeden z członków ekipy z narażeniem życia. Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby one wybuchły - opisał zdarzenie właściciel 46Team.

Wstępnie zespół oszacował straty na 400 tys. zł. Mogą one jednak wzrosnąć. - Tam było wszystko. Całe gokarty, silniki, podwozia, komplety opon, narzędzia. Niektóre z narzędzi były przygotowane specjalnie dla zespołu, spersonalizowane. Nie da się ich kupić - poinformował nas Bielecki.

Przedstawiciele 46Team postanowili założyć zbiórkę w internecie (link do niej znajdziesz TUTAJ). Ich celem jest zebranie 400 tys. zł, aby umożliwić zawodnikom dalszy rozwój kariery.

- W październiku mamy mistrzostwa świata. To nie jest tak, że ktoś może sobie wziąć i pojechać na te zawody. Na nie trzeba wywalczyć przepustkę. Na finale światowym organizator zapewnia gokarty, ale trzeba mieć swoje kombinezony, kaski, itd. To wszystko nam spłonęło. Do tego trzeba opłacić koszty pobytu, a my teraz nawet nie mamy na czym trenować. Nie mamy zaplecza, a planowaliśmy odbyć jeszcze kilka treningów przed wyjazdem do Włoch - poinformował Bielecki.

Czytaj także: GP Singapuru bolesne dla George'a Russella

Właściciel 46Team nie ukrywa, że wszyscy członkowie zespołu są przybici tym, co się wydarzyło. - Jeszcze pod koniec sierpnia byliśmy w Gdyni i nasi zawodnicy mieli okazję się zobaczyć z Robertem Kubicą, wyjechać na tor przy dużej publiczności, a teraz spotkało nas coś takiego. Nawet nie chcę mówić, jak teraz wygląda morale i kondycja psychiczna zespołu. Trudno w tej chwili nawet myśleć o mistrzostwach świata we Włoszech - podsumował Bielecki.

Źródło artykułu: