ME: Klęska kontrolowana - relacja ze spotkania Polska - Słowacja

Kolejny nie najlepszy występ podopiecznych Andrei Anastasiego. Biało-czerwoni ulegli Słowakom i zajęli trzecie miejsce w grupie. Trudno nie ulec wrażeniu, że Polakom porażka była na rękę. Poczynania włoskiego szkoleniowca mogą utwierdzać w tym przekonaniu, jednak nie można odbierać Słowakom dobrego meczu i świetnego występu w pierwszej fazie. Nasi południowi sąsiedzi okazali się bezkonkurencyjni, wygrywając wszystkie potyczki.

Miłosz Marek
Miłosz Marek
Korzystny wynik spotkania Bułgaria - Niemcy zdjął presję z reprezentacji Polski w pojedynku ze Słowakami. Pozostało tylko… skalkulować, które miejsce lepiej zająć przed kolejną fazą. Z czystej kalkulacji wynikało, że lepiej nie zajmować drugiej pozycji, bowiem w nieco odleglejszej perspektywie oznaczało to konfrontację z Rosjanami. W ostatnim meczu fazy grupowej Andrea Anastasi postanowił dać odpocząć swoim podstawowym zawodnikom. W kwadracie dla rezerwowych znalazło się aż pięciu zawodników! Z ustawienia, które rozpoczynało poprzednie dwa mecze pozostał jedynie Piotr Nowakowski oraz Krzysztof Ignaczak na pozycji libero. Mogło się wydawać, że włoskiemu szkoleniowcowi… nie zależy na zwycięstwie, jednak zupełnie inaczej wyglądało to w praktyce. O żadnym odpuszczaniu niepokonanej Słowacji nie było mowy. Spotkanie nie porywało swoim poziomem, ale po obu stronach widać było zaangażowanie w każdą akcję. Grę Polaków prowadził Fabian Drzyzga, który nie ustępował swojemu starszemu koledze - Łukaszowi Żygadle. Dobrze współpracował z pozostałymi partnerami, którzy tego dnia byli wyjątkowo skuteczni. W początkowych fragmentach nie przekładało się to zbytnio na wynik, bowiem po drugiej stronie siatki równie dobrze prezentował się Branisław Skladany. Wynik oscylował w granicach remisu przez całą partię. Zespoły grały punkt za punkt, nie pozwalając sobie na jakiekolwiek wyższe prowadzenie. Kluczowa okazała się końcówka i kontrowersyjna decyzja arbitra. Richard Nemec w bardzo ofiarny i skuteczny sposób bronił piłkę na polu autowym w strefie biało-czerwonych. Sędzia orzekł, że przebijana piłka, wracająca na stronę Słowaków, przeleciała między antenkami. Telewizyjne powtórki nie pokazały jednoznacznie czy rację miał rozjemca zawodów czy protestująca ekipa Słowacji. W kolejnej akcji Nemec został zablokowany i z korzystnego 22:21 zrobiło się 23:22 dla Polaków. W kolejnej akcji zablokowany został Tomas Kmet, a dzieła zniszczenia dopełniło zbicie Jakuba Jarosza. Dobra passa kontynuowana była na początku kolejnej partii. Polacy grali niemal bezbłędnie, wykorzystując kolejne pomyłki przeciwników. Sprzyjało im również szczęście, o czym może świadczyć nawet punkt zdobyty przez Michała Ruciaka… głową. Przyjmujący polskiej reprezentacji miał wyborny moment. Akcje jego i Mateusza Miki doprowadziły do stanu 10:4. Południowi sąsiedzi nie zamierzali spuszczać głów, bo stawka była dla nich ogromna. Tylko zwycięstwo w trzech setach gwarantowało zajęcie wymarzonego, pierwszego miejsca w grupie. Z Polaków stopniowo uchodziło powietrze i nagle zapominali o składnych i skutecznych akcjach z końcówki pierwszego seta. Prowadzenie udało się jeszcze utrzymać do drugiej przerwy technicznej, ale każda akcja tuż po niej nie napawała optymizmem. Zaczęły się proste błędy w ataku i nieskończone piłki na pojedynczym bloku. To tylko napędzało podopiecznych Emanuele Zaniniego, którzy wierzyli w swoje możliwości po dwóch wcześniejszych triumfach. Przy tak nieskutecznej i nieuporządkowanej grze trudno było myśleć o zwycięstwie. Ostatecznie set zakończył się rezultatem 21:25, kiedy to Kmet zakończył partię pojedynczym blokiem. Nie wiele lepiej Polakom wiodło się w trzeciej odsłonie. Wyrównana walka trwała jeszcze krócej, bo do stanu 10:10. Później natchnieni Słowacy robili co chcieli. Szalał Milan Bencz oraz Martin Sopko, znany bardziej z polskich parkietów. Niedoceniany, były już siatkarz Delecty Bydgoszcz dał się poważnie we znaki blokującym i broniącym w teamie Anastasiego. Egzekucja postępowała bardzo szybko. Lider grupy D złapał wiatr w żagle i bardzo szybko wykańczał biało-czerwonych. Z 13:16 zrobiło się 14:20, a następnie 17:24. Nic nie wróżyło dobrze przed czwartym setem. Dość niespodziewanie to Slowacy zaczęli komplikować sobie swoją sytuację. Bezpieczne 4-5 punktowe prowadzenie zostało roztrwonione i trener Zanini musiał prosić o chwilę rozmowy ze swoją drużyną. Frustracja Włocha osiągnęła apogeum przy stanie 20:19 dla biało-czerwonych. Pomocną rękę wyciągnął Grzegorz Kosok, który popsuł zagrywkę, a następnie nieudanie atakował Jarosz. Na tablicy świetlnej pojawił się nawet wynik 23:21 na korzyść Słowaków, ale nie utrzymał się długo. Głownie dzięki słabej postawie Nemca, który po powrocie z kwadratu rezerwowych zepsuł dwa ataki. Przy stanie 23:23 dwukrotnie pomylili się aktualni mistrzowie Europy. Polacy przegrali 1:3 i z dorobkiem tylko jednej wygranej awansowali do kolejnego etapu rozgrywek. Kolejnym rywalem biało-czerwonych będzie przegrany ze starcia Rosja - Czechy. Z dużym prawdopodobieństwem można mówić, że w 1/8 finału drużyna Anastasiego zmierzy się z gospodarzami. Na chwilę obecną notowania obu drużyn wydają się być na tym samym poziomie. Czesi wygrali co prawda dwa mecze, ale z słabiutkimi Portugalią i Estonią. Jeśli Polska wygra ten pojedynek, to będzie miała możliwość wzięcia rewanżu na Słowakach.
Polska - Słowacja 1:3 (25:23, 21:25, 18:25, 23:25)
Polska: Drzyzga, Nowakowski, Jarosz, Ruciak, Mika, Kosok Ignaczak (libero) Słowacja: Skladany, Diviš, Kmet, M. Nemec, Sopko, Kohut, Ondrušek (libero) oraz Zatko, Hupka, Bencz Końcowa tabela grupy D

Drużyna M P Ratio set
Słowacja 3 8 2.250
Bułgaria 3 7 1.600
Polska 3 3 0.571
Niemcy 3 0 0.333

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×