Włoszczowska trenowała ostatnio na Fuerteventurze (jedna z Wysp Kanaryjskich). - Ale do rzeczy. Postępy. Najbardziej widoczne w liczbach. Pierwszego dnia ciężko mi było jechać ponad godzinę, po treningu padałam spać, po dwóch dniach ćwiczeń moje nogi wołały o pomoc masażysty, trzeciego ledwie się rano wybudziłam na kolejny trening… Potem było już tylko lepiej. Ostatnie treningi, już ponad 2-godzinne, nie pozostawiały specjalnych szkód. Zaczęło mnie korcić, by dołożyć co nieco. Świetne uczucie. Początek treningów to średnie watty ok. 140, po dwóch tygodniach już 170 (gdy mam średnią 180, to już znaczy, że jestem całkiem dobra). Oj, miło się obserwuje taki progres, miło - napisała na swojej stronie internetowej Maja Włoszczowska.
- Ze stopą postępy niestety znacznie wolniejsze. Tu zatrzymałam się na zgięciu nieco ponad 20 stopni powyżej kąta prostego. Do pełni ruchu wertykalnego (a tym samym przysiadów, biegania…) brakuje jeszcze 20 stopni. Ale jest duży plus - stopa coraz lepiej znosi obciążenia i jak powiedział mój chłopak coraz bardziej "wygląda jak stopa". Dzisiejsze ćwiczenia z moim fizjoterapeutą Pawłem Zimoniem też mnie mocno podbudowały. Ocenił, że „zadanie domowe wykonałam na 6”, stopa wygląda dużo lepiej, tkanki lepiej wyczuwalne, wszystko ze sobą zaczyna współpracować. Krótko mówiąc kolejny duży krok naprzód - poinformowała polska kolarka, która z powodu kontuzji nie wystąpiła na igrzyskach w Londynie.
W najbliższym czasie Maję Włoszczowską będzie można spotkać m.in. w Warszawie na... Rajdzie Barbórki. Więcej informacji treningowych i zdjęcia można znaleźć na oficjalnej stronie kolarki --->>> TUTAJ