Jest zakażony koronawirusem. Podjęto zaskakującą decyzję

Rafał Majka jedzie w największym wyścigu kolarskim świata Tour de France mimo że test PCR wykazał, że jest zakażony koronawirusem. Jak to możliwe? Odpowiadamy.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Na całym świecie nadal wykonuje się setki tysięcy testów dziennie na obecność koronawirusa Getty Images / Kevin Frayer / Na całym świecie nadal wykonuje się setki tysięcy testów dziennie na obecność koronawirusa.
- Test wykazał, że Rafał Majka jest zakażony koronawirusem - oficjalna informacja jego zespołu UAE Team Emirates zmroziła polskich fanów kolarstwa, którzy obserwują trwający właśnie Tour de France (pisaliśmy o tym więcej TUTAJ >>).

Druga część komunikatu jednak - niespodziewanie - uspokajała. Okazało się, że lekarz wyścigu po konsultacji z lekarzem UAE podjął decyzję o dopuszczeniu polskiego kolarza do kolejnych etapów. W podobnej sytuacji znalazł się Bob Jungels, kolarz z Luksemburga. To chyba pierwsze - tak głośne - przypadki w świecie sportu zawodowego, że zawodnik z pozytywnym testem PCR nie musi zostać poddany izolacji.

"Rafał nie ma żadnych objawów"

Jak to w ogóle możliwe? Przecież do tej pory wynik pozytywny równał się z końcem marzeń o kolejnych startach w danej imprezie sportowej oraz z izolacją.

Przed rozpoczęciem tegorocznego Tour de France, Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) zatwierdziła nowe zasady postępowania w obliczu pandemii COVID-19. Zasady zaproponowali sami organizatorzy największego wyścigu na świecie. Obawiali się, że kilka przypadków koronawirusa może rozpocząć wielką falę i ostatecznie wykluczyć z rywalizacji powiedzmy pół peletonu.

Na czym te zasady polegają? Otóż w przypadku pozytywnego wyniku laboratorium analizuje tzw. wartość CT, która - w uproszczeniu - pokazuje, jak dużo wirusa jest w organizmie człowieka. U Majki tego wirusa jest bardzo mało.

- Na dodatek Rafał nie ma żadnych objawów - dodał lekarz UAE, Adrian Rotunno.

Ryzyko jest bardzo małe

- Oczywiście nie widziałem dokładnych wyników Majki, ale skoro lekarze podjęli taką decyzję, to z pewnością jest ona słuszna - powiedział w rozmowie z nami biolog, specjalista w zakresie mikrobiologii i wirusologii, profesor Włodzimierz Gut. - Jeżeli wartość CT pokazuje, że w organizmie jest mało wirusa, to nie ma większego sensu izolować pacjenta. On nie stanowi zagrożenia dla innych. Kolarstwo to przecież sport na świeżym powietrzu.

- Jeśli masz bardzo mało wirusa w sobie, ryzyko przeniesienia jest bardzo małe - Allan Randrup Thomsen, profesor wirusologii eksperymentalnej na Uniwersytecie w Kopenhadze na łamach serwisu dr.dk wypowiedział się dokładnie w ten sam sposób, jak Gut.

Majka zapewne został zobligowany do noszenia maseczki w miejscach zamkniętych, nocuje w jednoosobowym pokoju hotelowym... - Często myje ręce i pamięta o tych wszystkich jakże fundamentalnych zasadach - dodał Gut.

Mielibyśmy medal olimpijski?

Czy przypadki Majki i Jungelsa są drogowskazem dla organizatorów zawodów sportowych na całym świecie, jak należy postępować z pozytywnymi wynikami testów? Przecież do tej pory nie było "zmiłuj się". Pozytyw to pozytyw, sportowiec lądował na izolacji.

Coś o tym może powiedzieć Natalia Maliszewska, jedna z naszych nadziei medalowych w tegorocznych igrzyskach zimowych w Pekinie. Testowana była wielokrotnie, raz wynik był pozytywny, innym razem negatywny. Ostatecznie Polka jednak nie wystartowała na swoim koronnym dystansie. A może konsylium lekarskie - gdyby był taki przepis - dopuściłoby ją do udziału w IO i mielibyśmy medal olimpijski?

- To jest bardzo dobry kierunek - stwierdził Gut. - Jednak to nie jest takie proste, bo zależy od wielu czynników. Między innymi tego, jakie przepisy związane z koronawirusem obowiązują w kraju, gdzie odbywają się zawody sportowe. Trudno jest narzucić coś całemu światu.

Jednak słychać coraz częściej z różnych stron, że w związku z zagrożeniem kolejnej, jesiennej fali koronawirusa działacze sportowi chcą iść właśnie w tym kierunku. Bo w przeciwnym wypadku znów trzeba będzie odwoływać mecze, mityngi, mistrzostwa.

Wirusolodzy zgodni: tych zasad nie da się przełożyć na Kowalskiego

Jeżeli wartość CT może dać lekarzowi do myślenia, że pacjent nie jest groźny dla otoczenia, to czy nie powinniśmy wprowadzić zasad obowiązujących podczas tegorocznego Tour de France w walce z koronawirusem, tak w ogóle, w społeczeństwie? Czy Kowalski nie powinien mieć prawa do głębszej analizy swojej próbki? Może nie musiałby być izolowany, nie musiałby brać zwolnienia z pracy, itp.

- Oj, nie - zaprotestował profesor Gut. - Sportowcy są bardzo często badani. Mają grubą kartotekę. A to powoduje, że lekarz jest w stanie szybko ocenić, co jest powodem obecności wirusa w organizmie. I jak to jest groźne dla ogółu. A Kowalski? Nigdy nie będziemy wiedzieć, czy niski poziom wirusa to dowód, że infekcja się zaczyna, czy może wręcz przeciwnie, jest to ślad infekcji sprzed pół roku.

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty




Żona Djokovicia starła się z dziennikarzem! Poszło o szczepienie na COVID-19 >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×