7. etap Tour de France był odcinkiem idealnie skrojonym pod najszybszych kolarzy w peletonie. Po wielkich emocjach w Pirenejach, kolarze liczący się w walce w klasyfikacji generalnej mogli odpocząć na płaskiej jak stół trasie z Mont-de-Marsan do Bordeaux.
Głównym faworytem do zwycięstwa był Jasper Philipsen, który wygrał dwie pierwsze sprinterskie potyczki na 3 i 4 odcinku, dzięki czemu założył zieloną koszulkę lidera klasyfikacji punktowej. Na finisz w Bordeaux ostrzył sobie zęby również Mark Cavendish, który przed laty triumfował w tym mieście.
Brytyjczyk bierze udział w swoim ostatnim Tour de France w karierze. Pierwsze zwycięstwo etapowe w Wielkiej Pętli odniósł w 2008 roku. Do dziś zgromadził na swoim koncie 34 triumfy, czyli tyle ile legendarny belgijski kolarz Eddy Merckx. Jeśli Cavendish odniesie zwycięstwo w tej edycji Wielkiej Pętli zostanie samodzielnym liderem klasyfikacji wszechczasów w ilości wygranych etapów w najważniejszym kolarskim wyścigu na świecie.
ZOBACZ WIDEO: Niezwykłe wideo z księżną Kate na Wimbledonie. To trzeba zobaczyć
Pomimo że Mark Cavendish jest zawodnikiem zespołu Astana Qazaqstan, w którym nie może liczyć na tak duże wsparcie ze strony kolegów na ostatnich metrach jak sprinterzy innych ekip, to potrafi sam wypracować sobie pozycję na finiszu.
Na piątkowym etapie popularny "Cav" 100 metrów przed metą znalazł się na czele grupy i próbował pokonać wspaniale dysponowanego Philipsena. Belg okazał się tym razem mocniejszy i odparł atak Brytyjczyka.
Kolejny sprinterski etap i kolejna szansa dla Cavendisha na przejście do historii już w sobotę.
W klasyfikacji generalnej nie doszło do zmian. Liderem pozostał Jonas Vingegaard przed Tadejem Pogacarem i Jaiem Hindleyem.
Zobacz też:
Wielki faworyt opadł z sił. Drużyna Rafała Majki w opałach
Uciekał, kiedy nagle usłyszał ją.... Piękna historia na Tour de France