MŚ Pruszków: Kuczyński ósmy na 1 km

Kamil Kuczyński założył sobie pobicie rekordu Polski w wyścigu na 1 km ze startu zatrzymanego. Plan nie wyszedł, a najlepszy nasz sprinter zajął ósme miejsce w tej koronnej kiedyś polskiej specjalności

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Pierwszym z naszych sprinterów, który wystartował w wyścigu na cztery okrążenia był Adrian Tekliński. Najlepszy w karierze czas 1:03.887 min. dał mu dziewiętnasty wynik w gronie 22 uczestników.

- To jest życiówka. Ważne, by na takiej wielkiej imprezie bić rekordy życiowe i mnie się to udało - mówił 19-latek. - Pierwsze trzy rundy były szybkie w moim wykonaniu, niestety nie wytrzymałem czwartej rundy. W żadne konkretne miejsce nie celowałem, bo są tu utytułowani chłopacy - tłumaczył.

Zawodnik Stali Grudziądz był u krańca sił po swoim występie. - To najtrudniejsza chyba ze sprinterskich konkurencji torowych. Jestem bliski tego, by zemdleć - mówił.

Tekliński otrzymał głośne wsparcie ze strony widzów. - Myślę, że gdyby ta impreza była gdzieś indziej, to nie dojechałbym tego ostatniego okrążenia. Okrzyki kibiców pomogły mi w dojechaniu do mety - przyznał.

Sto procent jak nie więcej

Na pierwszych śródczasach wirtualne prowadzenie, startując jako 19. w kolejności, objął drugi z naszych reprezentantów, Kamil Kuczyński.

- Dałem z siebie wszystko: sto procent, jak nie więcej - mówił. - Długo pewnie będę jeszcze odczuwał ten wysiłek w swoim organizmie - dodał.

Tak jak po czwartkowej konkurencji keirinu 24-letni Polak miał do siebie wielkie pretensje, tak w piątek nie potrafił sobie już nic zarzucić. - Wczoraj błędy wynikały z braku doświadczenia, złej taktyki. Tutaj pojechałem technicznie bardzo dobrze i w tym aspekcie nie mam sobie nic do zarzucenia. Pojechałem na tyle, na ile pozwolił mi na to mój organizm. Niezadowolony jestem tylko z wymarzonego wyniku, którego nie udało mi się osiągnąć - mówił.

"Kuczyk" liczy w madisonie na Rafała Ratajczyka i Łukasza Bujkę, a sam już zakończył występy. - Jestem na skraju wyczerpania. Nie dałbym już rady podejść do kolejnego przejazdu - przyznał.

- Nie ukrywałem od dziś, że moim celem był rekord Polski. Do jego pobicia nieco zabrakło. Zabrakło szybkości na ostatniej rundzie - tłumaczył. - Postanowiłem ruszyć ostro do przodu od samego startu, chciałem zobaczyć co z tego wyniknie. Uznałem, że taka taktyka na kilometr będzie najbardziej odpowiednia. Ostatnie 500 m były dla mnie prawdziwą śmiercią: widziałem przed oczami tylko tunel, bo dawałem z siebie wszystko.

Wskazuje na dużą rolę gorącego dopingu. - Doping publiczności był dla mnie bardzo ważny. Ostatnią rundę jechałem praktycznie tylko na tym. Gdyby nie oni, pewnie odjechałbym do góry i powiedział: "Dalej nie jadę". Widziałem już wtedy jedynie mrok przed oczami i mały tunelik, który pozwalał mi jeszcze zachować linię sprinterską - powiedział.

- Bardzo żałuję. Żeby wejść do strefy medalowej trzeba było zejść poniżej 1:02 min. Nawet mój rekord życiowy nie dałby mi miejsca w pierwszej trójce mistrzostw świata - przyznał.

Kuczyński rozważa zmianę planów treningowych. - Nie pozostaje mi nic innego jak dalej trenować. Może skupię się bardziej na wytrzymałości. Jeśli kilometr dalej nie będzie konkurencją olimpijską, prawdopodobnie od niego odejdziemy. Zostawię tam miejsce innym, młodszym, bo my traktowaliśmy starty tam rekreacyjnie - skonstatował.

Teraz czas na odpoczynek po intensywnych trzech dniach. - Swoje starty skończyłem, ale myślę, że w kolejnych dniach już nie byłbym w stanie pojechać. Będę teraz tylko odpoczywał, a za jakieś trzy tygodnie spotkamy się z trenerem na konsultacji. O wszystkim będziemy rozmawiali po mistrzostwach. Zobaczymy, jak się dalej potoczy moja kariera - powiedział.

Ósme miejsce w wyścigu na kilometr uważa za swój sukces życiowy. - Tutaj mogę jednak powiedzieć, że sukces jedynie połowiczny. Nie mam sobie nic do zarzucenia, jeżeli chodzi o przygotowanie - przyznał.

Drugie złoto Niemców

Niemiec Stefan Nimek jako jedyny zszedł poniżej granicy 1:01 min. i zdobył złoty medal. Sukcesu pogratulował mu Maximilian Levy, zwycięzca keirinu.

Srebro dla Taylora Phinney, 18-latka z Colorado, który w czwartek został mistrzem świata w wyścigu na dochodzenie. Czteroosobowa ekipa Stanów Zjednoczonych zdobyła już dwa medale.

Medal ma też Malezja. Brąz w jeździe na kilometr wywalczył Mohd Rizal Tisin. Medal założył mu na szyję Janusz Kierzkowski, polska legenda tej konkurencji.


Mistrzostwa świata w kolarstwie torowym, Pruszków
piątek, 27 marca 2009
1 km ze startu zatrzymanego

1. Stefan Nimek (Niemcy) 1:00.666 min. (śr. 59.341 km/h)
2. Taylor Phinney (Stany Zjednoczone) 1:01.611
3. Mohd Rizal Tisin (Malezja) 1:01.658
4. Michaël D'Almeida (Francja) 1:02.034
5. Scott Sunderland (Australia) 1:02.144
6. Teun Mulder (Holandia) 1:02.209
7. David Daniell (Wielka Brytania) 1:02.316
8. Kamil Kuczyński (Polska) 1:02.356
9. Quentin Lafargue (Francja) 1:02.669
10. Edward Dawkins (Nowa Zelandia) 1:02.685
11. Jewhen Bolibruch (Ukraina) 1:02.860
12. Tim Veldt (Holandia) 1:02.886
13. François Pervis (Francja) 1:02.976
14. Wen Hao Li (Hongkong) 1:03.287
15. Miao Zhang (Chiny) 1:03.427
16. Michael Seidenbecher (Niemcy) 1:03.479
17. Yondi Schmidt (Holandia) 1:03.480
18. Yudai Nitta (Japonia) 1:03.655
19. Adrian Tekliński 1:03.887
20. Clemens Selzer (Austria) 1:04.077
21. Tomas Babek (Czechy) 1:04.281
22. Filip Ditzel (Czechy) 1:04.319

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×