24 września 2017 roku w norweskim Bergen zakończą się mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym. Zakończą się najważniejszym wyścigiem - ze startu wspólnego elity. Organizatorzy przygotowali morderczą trasę, która liczy aż 277,5 km. Trasę, na której najlepiej mają się czuć "klasycy", jak Peter Sagan czy nasz Michał Kwiatkowski.
- Trasa jest ok, można na niej powalczyć, będzie wiele się działo, a ja lubię dynamikę w peletonie. Obawiam się nieco zimna i deszczu. Przecież Bergen to miasto, które zostało uznane za "najbardziej mokre w Europie". Są okresy, podczas których przez 60 dni potrafi tam padać dzień w dzień. A wrzesień, październik, listopad i grudzień to najbardziej deszczowe miesiące - mówił mi na początku obecnego sezonu Kwiatkowski.
- Michał z pewnością należy do wąskiego grona faworytów - podkreśla z kolei w każdym z wywiadów selekcjoner reprezentacji Polski, Piotr Wadecki.
I właśnie Wadecki ogłosił powołanych do reprezentacji. Niestety, nie mógł ogłosić listy dziewięciu kolarzy. Zabrakło nam niewiele, aby zająć dziesiąte miejsce w rankingu Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI). W ostatniej chwili wyprzedziła nas jednak Norwegia. My spadliśmy na pozycję 11. i dlatego w Bergen pojawi się sześciu Polaków.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Bolt i Mourinho świętują, Mayweather trenuje do upadłego
Kto będzie pomagał Kwiatkowskiemu? Łukasz Wiśniowski, Michał Gołaś, Maciej Bodnar, Maciej Paterski i Rafał Majka. Powołania nie wywołały większych dyskusji, to obecnie najsilniejszy skład, na jaki nas stać. Można ewentualnie zastanawiać się nad obecnością Majki.
Po pierwsze, będzie miał w nogach dość wyczerpującą Vueltę a Espana, po drugie - z zasady to nie jest kolarz, który dobrze się czuje w roli pomocnika. Być może jednak Wadecki przygotuje podobną taktykę, jak podczas igrzysk olimpijskich w Rio. Wtedy Kwiatkowski pracował większość wyścigu w ucieczce dla Majki, być może teraz będzie odwrotnie.
Dobre punktowanie Norwegôw
w Arctic Race i ME
i mamy " tylko " 6 kolarzy .