Prezes PZKol twierdzi, że nie wiedział o seksaferze. Wiedział. Mamy dowód

Newspix / Tomasz Jastrzębowski/Foto Olimpik / Na zdjęciu: Dariusz Banaszek, prezes PZKol
Newspix / Tomasz Jastrzębowski/Foto Olimpik / Na zdjęciu: Dariusz Banaszek, prezes PZKol

Prezes PZKol w kolejnych wywiadach przekonuje, że nie znał szczegółów afery, którą odsłonili audytorzy pracujący w związku. Z nagrań ze spotkań zarządu wynika jednak, że Dariusz Banaszek wiedział o sprawie. Prezentujemy dowód w postaci nagrania.

Od chwili, gdy Piotr Kosmala, były wiceprezes PZKol ujawnił w naszym serwisie szczegóły seksafery w polskim kolarstwie (Przeczytaj cały artykuł: Afera w polskim kolarstwie. Czy "dochodziło do uprawiania seksu z podopiecznymi?" >>), prezes Dariusz Banaszek kluczy w zeznaniach.

Raz mówi, że coś tam niby słyszał, natomiast w innych rozmowach twierdzi, iż on tak naprawdę szczegółów nie znał. W rozmowie z portalem sport.pl stwierdził, cytujemy: - Ja o tych wszystkich sprawach nadających się dla prokuratora dowiedziałem się w sobotę czytając wywiad Piotra Kosmali w "Sportowych Faktach" (…) Zabiło mnie to, co przeczytałem w sobotę. Spać nie mogę, robię rundy dookoła domu próbując to sobie w głowie poukładać. Nie spodziewałem się, że w audycie mogą być takie rzeczy.

W sobotę, czyli 25 listopada. - Co? - denerwuje się Adam Wadecki, były członek zarządu PZKol (podał się już do dymisji - przyp. red.). - Przecież Banaszek jeszcze przed zleceniem audytu kontaktował się osobiście z osobami pokrzywdzonymi, aby uzyskać potwierdzenie, że mogło dochodzić do przestępstw. Jak może teraz mówić, że dowiedział się o nich po wywiadzie z Kosmalą? On to wie od ładnych kilku miesięcy!

Inny członek zarządu (też podał się do dymisji), Tadeusz Jasionek zdradził nam nawet więcej. - Prezes na jednym z zebrań zarządu wykrzyczał nam, że w audycie jest coś skandalicznego. Więc miał wiedzę.

Rzeczywiście. Chodzi o zarząd PZKol, który odbył się 10 października. Wówczas Banaszek - mocno zdenerwowany - miał poinformować zgromadzonych o tym, czego dowiedział się ze wstępnej analizy wyników audytu.

Zebrania zarządu PZKol są nagrywane i potem protokołowane, więc zwróciliśmy się do związku z prośbą o przekazanie nam tych nagrań. Niestety, otrzymaliśmy odmowę. - W nagraniach jest dużo informacji poufnych i tajnych (…) zobligowani jesteśmy odmówić Pana prośbie (…) - napisał p.o. Sekretarz Generalny PZKol, Tomasz Szygenda.

Poniżej cały mail, który otrzymaliśmy z PZKol.

- Prezes Banaszek kilkakrotnie informował członków zarządu, na protokołowanych i rejestrowanych w trybie audio posiedzeniach, że informacje dostarczane mu przez audytorów tworzą szokujący obraz sytuacji, bowiem z zeznań osób wynika iż mogło dochodzić do ciężkich przestępstw również natury obyczajowej - Adam Wadecki ciągle nas przekonywał, że ma rację.

Skoro nie udało się z PZKol, postanowiliśmy zdobyć nagranie audio inaczej. Drogą nieoficjalną. Udało się. Znajdziecie je poniżej.

"Gwałcił", "ruchał", "jakieś"... Przypomnijmy, to zapis z 10 października 2017 roku. 7 tygodni później (28 listopada 2017) Banaszek twierdzi, że o tak bulwersujących sprawach dowiedział się z WP SportoweFakty. Bez komentarza.

Mamy również dokumenty potwierdzające fakt, że podczas posiedzenia 6 listopada grupa audytorów miała całemu zarządowi przedstawić wyniki swojej pracy. Taki punkt został wpisany i zaakceptowany podpisem przez prezesa.

Miała...  - Firma prawnicza stała pod drzwiami, ale decyzją Banaszka nie została wpuszczona na zarząd. Sytuacja powtórzyła się 20 listopada - poinformował nas Adam Wadecki.

Przypomnijmy, że Banaszek nie zdecydował się podać do dymisji. Na piątek (1 grudnia) zwołał konferencję prasową. Byłoby dobrze, gdyby w końcu powiedział prawdę, od kiedy posiada wiedzę o najbardziej bulwersujących sprawach, które wykryli audytorzy.

A to jest kluczowe, bowiem, jak powiedziała nam adwokat Paulina Drzazga-Paproch z kancelarii Żakiewicz Adwokaci, "orzecznictwo, a także Sąd Najwyższy stoją na stanowisku, że zawiadomienie o możliwości popełniania przestępstwa powinno zostać złożone niezwłocznie, by zapewnić efektywne działanie organów ścigania".

Każdej osobie, która tego nie dopełniła grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Nie tylko Banaszkowi. Ale każdemu, kto miał taką wiedzę.

***

Przypomnijmy, że szczegóły molestowania seksualnego, które zdradził Kosmala, wywołały prawdziwą lawinę. Minister sportu Witold Bańka wezwał cały zarząd PZKol do natychmiastowej dymisji, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział w rozmowie z nami, że sprawa zostanie rozpoznana z najwyższą starannością. Wedle informacji, które przekazywaliśmy rzeczywiście dokumenty w tej jakże bulwersującej sprawie trafiły już do Prokuratury Regionalnej w Warszawie (Przeczytaj: Afera w polskim kolarstwie. Trwa analiza dokumentów w prokuraturze >>)

Źródło artykułu: