Do tragicznego wypadku doszło tuż przed 50 km etapu z Chorzowa do Zabrza. Bjorg Lambrecht na prostej drodze we wsi Bełk (powiat rybnicki) wpadł do rowu i z dużym impetem uderzył klatką piersiową w betonowy przepust, znajdujący się przy jednej z prywatnych posesji.
Na miejscu wypadku znajdowali się mieszkańcy wsi, którzy opowiedzieli o całej sytuacji. - Zaraz po wypadku kolarz był przytomny. Krzyczał z bólu i był zakrwawiony. Ratownicy przenieśli go na noszach do karetki - opowiedział portalowi rybnik.com.pl jeden ze świadków.
Podobna relacja pojawiła się w internetowym wydaniu "Dziennika Zachodniego". - Miał złamane ręce. Widziałem krew na szyi. Krzyczał, z bólu rwał trawę. Bardzo cierpiał, po chwili pojawili się ratownicy z karetki. Cały czas trzęsą mi się ręce, gdy o tym pomyślę. Wielka tragedia - informował kolejny świadek.
Przy kolarzu zatrzymał się jeden z wozów uczestniczących w Tour de Pologne. Rozpoczęła się akcja ratunkowa, po której odwieziono 22-letniego kolarza do szpitala w Rybniku. Tam zmarł podczas przeprowadzania operacji.
- Uderzył klatką piersiową, głównie tułowiem i jamą brzuszną. Obrażenia były na tyle rozległe, że doszło do zatrzymania akcji serca i oddechu - informował lekarz zawodów Ryszard Wiśniewski.
Jeden z polskich kolarzy powiedział anonimowo dla zagranicznego serwisu, że tuż przed wypadkiem Lambrecht miał podnieść rękę, by wezwać dyrektora swojej grupy (więcej TUTAJ). Sprawą zajęła się policja i prokuratura. Wyścig jest kontynuowany, choć IV etap został skrócony, a kolarze nie będą się na nim ścigać.
To tu miał miejsce tragiczny wypadek Bjorga Lambrechta na Tour de Pologne
ZOBACZ WIDEO: Tour de Pologne 2019. Czesław Lang o miejscu tragicznego wypadku: To nie był zjazd, ale prosta, szeroka droga