Brak medali podczas ostatnich igrzysk olimpijskich w Tokio 2020 (przypomnijmy, że zawody odbyły się rok później z powodu pandemii koronawirusa), brak sukcesów podczas mistrzostw świata i generalnie spadek naszych reprezentacji w rankingach UCI (Międzynarodowej Unii Kolarskiej) - to wszystko spowodowało, że nowy prezes PZKol uderzył ręką w stół. Urzędujący od kilku tygodni Grzegorz Botwina postanowił rozpisać konkursy na stanowiska trenerów kadr narodowych. Szuka aż 30 szkoleniowców! Wszystkich możliwych.
Takiej sytuacji w polskim sporcie jeszcze nie było. - To jest jasny sygnał, że nowy prezes przeprowadza rewolucję w systemie szkolenia - słychać w środowisku. - "Grubą kreską" chce się odciąć od tego, co nie przyniosło efektów w ostatnich latach.
"Wybory i decyzje mają być transparentne"
Nieco inaczej tłumaczy tak zaskakującą decyzję Katarzyna Dzięcioł-Biełowieżec, która zajmowała już stanowisko wiceprezesa związku, a obecnie pełni funkcję rzeczniczki prasowej. Funkcję, której nie było w tym związku od ładnych kilku lat.
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
- Konkurs na selekcjonera kategorii elita został ogłoszony, podobnie jak pozostałe, ze względu na realizację strategii nowego zarządu. Wybory i decyzje mają być transparentne, a konkursy dostępne dla wszystkich kandydatów spełniających wymagania - usłyszeliśmy.
Jakim zainteresowaniem spotkała się inicjatywa związku? Ilu kandydatów zgłosiło się na objęcie tych 30 stanowisk? - We wskazanym przez nas terminie oferty na stanowiska trenerów kadr złożyło 35 osób - dodała rzecznik związku.
Chętnych brak
Średnio na jedno stanowisko przypada 1,16 kandydatów. Mizernie. Stosując nomenklaturę akademicką można przypuszczać, że w wielu przypadkach będzie potrzebny dodatkowy nabór.
Co ciekawe, na najważniejsze (ze względów sportowych i prestiżowych) stanowisko - trenera reprezentacji elity w kolarstwie szosowym wpłynęło... Nic nie wpłynęło. Nikt nie zdecydował się zgłosić do konkursu. Nawet Sylwester Szmyd, który od sierpnia 2021 piastuje tę funkcję (WP SportoweFakty.pl poinformowały o tym jako pierwsze - TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>). Przypomnijmy, że trener współpracujący m.in. z Peterem Saganem zastąpił Piotra Wadeckiego.
- Mam nadzieję, że pan Sylwester Szmyd weźmie udział w konkursie - mówił pod koniec listopada w rozmowie z Interią nowy prezes związku.
Jednak nie zdecydował się wystartować. - Dziwi się pan? - słyszę od jednego z informatorów, który chce zachować anonimowość. - Przecież ogłoszenie konkursu w momencie, jak on dopiero rozpoczął pracę to jak policzek w twarz. Totalny brak zaufania. Ja bym to właśnie tak odebrał.
Kto poprowadzi Kwiatkowskiego i Majkę?
Kto w tej sytuacji będzie prowadził w 2022 roku naszą reprezentację, w której startują Michał Kwiatkowski czy Rafał Majka?
- Ogłoszone konkursy nie są jednoznaczne z zakończeniem współpracy z którymkolwiek z obecnych trenerów i są uczciwą rynkową konfrontacją kompetencji oraz koncepcji. Wszystkie umowy zawarte w terminie poprzedzającym zmianę zarządu PZKol nadal obowiązują, a kadry są zabezpieczone pod względem szkoleniowym i administracyjnym - wyjaśniła Dzięcioł-Biełowieżec.
Nie udało nam się skontaktować ze Szmydem. Nie wiemy, czy w związku z taką sytuacją nadal będzie prowadził reprezentację.
Trudno skusić kogoś z zagranicy
Wśród 35 kandydatów, którzy odpowiedzieli na konkurs są cztery kobiety. Niby niewiele, ale trzeba podkreślić, że do tej pory z naszymi reprezentacjami narodowymi nie pracowała ani jedna przedstawicielka płci pięknej.
Kandydaci z zagranicy? - Nie ma ani jednego - poinformowała nas rzeczniczka związku.
To zupełnie przeciwnie niż np. w przypadku siatkówki. W tej dyscyplinie też aktualnie szukamy trenera - naszych seniorów. I tam wśród kandydatów mamy wyłącznie trenerów spoza Polski (TUTAJ więcej szczegółów >>).
Ale trudno też się dziwić. Przecież od ponad trzech lat PZKol to finansowy trup.
- PZKol nie dysponuje od dłuższego czasu środkami własnymi, z których mógłby pokrywać jakiekolwiek zobowiązania finansowe. Trenerzy wynagradzani są zgodnie z preliminarzem zaakceptowanym przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, a operatorem tych środków nie jest Polski Związek Kolarski - wytłumaczyła Dzięcioł-Biełowieżec.
A to oznacza, że pensje trenerów nie są na tyle wysokie, aby skusić kogoś znanego z zagranicy. Nie dało się skusić nawet Michała Gołasia.
Ten były kolarz, o którym mówiło się w środowisku, że będzie chciał objąć stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski, wybrał jednak propozycję Bahrain-Victorious. Został dyrektorem sportowym tego teamu. Będzie miał możliwość pracy z najlepszymi kolarzami świata, a przy okazji zarobi z pewnością kilka (kilkanaście?) razy więcej niż zarobiłby w naszej reprezentacji.