Amerykanin Beau Beech świetnie czuł się w słupskiej ekipie, w której był jedną z wiodących postaci. Trener Mantas Cesnauskis, który sam go wyszukał w lidze greckiej, mógł na niego liczyć. 28-latek niemal przez cały sezon grał bardzo równo, imponował boiskową inteligencją, sprytem i wyrachowaniem.
Na jego grę patrzyło się z dużą przyjemnością, a jego szalone rzuty z dystansu na długo pozostaną w pamięci słupskich kibiców.
Na początku sezonu wszyscy łapali się za głowy, gdy Beech decydował się na rzuty po obrocie, ale później zrozumieli, że to jego żywioł, w którym czuje się komfortowo. "Kolejny dzień w biurze" - mówili, gdy trafiał po szybkich wyjściach po - stawianych m.in. przez Mikołaja Witlińskiego - zasłonach. Komentatorzy zachwycali się pracą nóg Amerykanina, podkreślając, że po zasłonach biega jak rasowy rzucający obrońca.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"
- Gdy dorastałem, nie byłem tak wysoki, więc grałem na obwodzie jako rzucający obrońca, więc sporo się uczyłem biegania po zasłonach. To dla mnie naturalny ruch. Potem, gdy dotarłem do college'u, to cały czas rosłem i po prostu skończyłem jako silny skrzydłowy - tłumaczy Beech.
28-letni skrzydłowy średnio w całym sezonie notował 13,2 punktu i 6,9 zbiórki na mecz, trafił łącznie aż 94 "trójki", co jest trzecim najlepszym wynikiem w lidze (wystąpił w konkursie rzutów za trzy podczas Suzuki Pucharu Polski). W tej klasyfikacji lepsi byli tylko obwodowi: Marek Klassen (116) i Raymond Cowels (132).
WP SportoweFakty umieściły Beech w najlepszej piątce fazy zasadniczej. Amerykanin - naszym zdaniem - wyprzedził na swojej pozycji Luke'a Petraska z Anwilu Włocławek, z którym toczył bardzo zacięte boje w trakcie sezonu. W zestawieniu znaleźli się także: Trice, Mathews, Palmer i Apić.
Zachwycony poziomem ligi
28-latek do Polski trafił z ligi greckiej, a wcześniej występował także w Bundeslidze, gdzie jego trenerem był... Mike Taylor, który w przeszłości prowadził reprezentację Polski. Decyzji o podpisaniu umowy w Słupsku w ogóle nie żałuje. Jak sam podkreśla - to była znakomita przejażdżka.
- To był dla mnie świetny sezon, który będę długo wspominał. Fantastyczne miesiące za mną i całą drużyną. Budowałem swoją pewność siebie krok po kroku, myślę, że ten sezon wiele mi dał pod względem sportowym i mentalnym - nie ukrywa.
- Polska liga jest godna polecenia! - uśmiecha się Beech, który na co dzień jest niezwykle pogodną osobą, pozytywnie nastawiony do życia, zawsze chętny do pomocy i rozmów, nie tylko o koszykówce. Koledzy z zespołu, trenerzy i prezes Michał Jankowski wypowiadają się o nim w samych superlatywach.
- Naprawdę poziom ligi mocno mnie zaskoczył, nie spodziewałem się tego, że rywalizacja będzie aż tak wyrównana, 5-6 drużyn miało mistrzowskie aspiracje, kilka mocnych ekip nie zakwalifikowało się nawet do fazy play-off. Każdy mógł ograć każdego, mecze stały na wysokim poziomie. Kibice na pewno nie mogli narzekać na nudę. W lidze jest sporo młodych zawodników, którzy rozwijają się, podnoszą swój poziom, jest też sporo jakościowych obcokrajowców, na których patrzyło się z dużą przyjemnością - mówi Amerykanin.
Dlaczego tylko 4. miejsce?
To był piękny sen w wykonaniu zespołu Grupa Sierleccy Czarnych Słupsk, choć po ostatnim gwizdku sędziów - w meczu o brąz z Anwilem - na twarzach zawodników, trenerów pojawił się smutek i rozczarowanie. Słupszczanie liczyli, że zakończą ten wspaniały sezon medalem. Nie udało się awansować do finału po pasjonującej batalii ze Śląskiem w półfinale (2:3), nie udało się też pokonać Anwilu Włocławek w "małym finale" (dwumecz przegrany różnicą -16 pkt).
- Zaraz po meczu byłem smutny i zły, porażka mocno mnie bolała. Wiadomo, że sezon był świetny, graliśmy super koszykówką, ale był duży niedosyt z racji tego, iż zakończyliśmy go przegraną i to po meczu w kiepskim stylu. Wstydzimy się tego, w jaki sposób pożegnaliśmy się z kibicami. To nie miało prawa się wydarzyć.
Brak medalu jest rozczarowaniem - nie ukrywa Beau Beech.
- Brakowało płynności w naszej grze, to była taka sinusoida: raz lepiej, raz gorzej. Trudno wygrać mecze, jeśli jest taki rollercoaster. A też trzeba pamiętać o tym, że graliśmy z najlepszymi drużynami w Polsce, które wpędzały nas w kłopoty. To nie jest przypadek, że Śląsk wygrał mistrzostwo, a Anwil był na drugim miejscu po rundzie zasadniczej - dodaje Amerykanin.
W fazie zasadniczej słupszczanie wygrali 13 z 15 meczów w "Gryfii". Własna hala była wielkim atutem zespołu Mantasa Cesnauskisa. Tego nie można za to powiedzieć o fazie play-off, gdzie Czarni u siebie wygrali tylko... 2 z 6 spotkań! - Jak to możliwe? - pytamy Beecha.
- To jest dobre pytanie, na które nie mam odpowiedzi. Wyglądało to tak, jakbyśmy zapominali grać w koszykówkę. A przecież to był nasz duży atut w fazie zasadniczej, przegraliśmy we własnej hali tylko dwa mecze. W najważniejszej części sezonu byliśmy nerwowi, pudłowaliśmy rzuty z czystych pozycji - odpowiada.
Jest chęć kontynuacji!
Prezes Michał Jankowski mocno walczy, by zwiększyć budżet na kolejny sezon. Podobno celem jest... 5 mln złotych. Nie jest tajemnicą, że słupszczanie chcą wystąpić w europejskich pucharach. Klub czyni starania w tej kwestii. Chodzi o rozgrywki FIBA Europe Cup.
Ewentualna gra w pucharach będzie miała duży wpływ na rozmowy z zawodnikami, zwłaszcza obcokrajowcami. W tym gronie są Marek Klassen i Beau Beech. Z nimi trener Cesnauskis chciałby dalej współpracować. Wstępne rozmowy już się zaczęły, ale na razie brakuje konkretów.
- Nie było rozmów w trakcie sezonu. Mamy na to czas, bo okres wakacyjny jest bardzo długi. Mówiłem agentowi, że nie będę spieszył się z decyzją, muszę wszystko przemyśleć. Wszystkie możliwości są otwarte, żadnych drzwi nie zamykam - mówi nam Beech, który zwraca też uwagę na jeden ważny element w kontekście przyszłości w Słupsku. Chodzi o... jego żonę, której bardzo podobało się życie w tym mieście.
- Mojej żonie spodobało się życie w Polsce. To był jej pierwszy rok w Europie i naprawdę wypowiada się w samych superlatywach o Słupsku. Ona pochodzi z małej mieściny, dlatego w Słupsku dobrze się czuła. Znalazła swoje ulubione miejsca - zaznacza Beech.
Jedno jest pewne, przed nami: "szalony okres transferowy". W najbliższym czasie na pewno pojawi się sporo spekulacji w kontekście roszad w słupskim zespole.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Szykuje się wielki transfer. Gwiazda ligi: Gotowy na Euroligę
Bez drogi "na skróty" i grania "na kredyt". Tak Legia odbudowała potęgę [WYWIAD]
Patrzą z zazdrością, mówią "eldorado". Wiemy, kto za tym stoi
Karuzela zaczyna się kręcić. Oto pierwsze plotki transferowe!