Z różnych przyczyn Mateusz Ponitka i A.J. Slaughter nie mogli pojawić się na wcześniejszych "okienkach" i meczach eliminacji do mistrzostw świata. Gdy jednak się pojawili, zrobili swoje.
Obaj mieli olbrzymi udział w czwartkowej wygranej z Izraelem (90:85 po dogrywce). - Udowodnili i pokazali, że oni tutaj liderują - przyznał po meczu Jarosław Zyskowski, autor szalonego rzutu na dogrywkę.
Ponitka wspomniany mecz zakończył z 23 punktami, dziewięcioma zbiórkami, sześcioma asystami i sześcioma przechwytami. Slaughter miał 16 "oczek", pięć asyst i arcyważne trafienie w dogrywce.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwa magia! Zobacz, co zrobił reprezentant Polski
- Na pewno dali nam dodatkową jakość w ataku. I od tego właśnie tutaj są - dodał trener Igor Milicić, który w czwartek mógł cieszyć się z drugiej wygranej w roli trenera reprezentacji Polski.
Ponitka i Slaughter często brali na siebie akcje, gdy gra drużyny nie szła. Kapitan naszej kadry szalał po obu stronach, efektownymi przechwytami napędzał atak i dawał mnóstwo energii. Slaughter to wiadomo, zupełnie inny typ gracza, zdecydowanie bardziej ofensywny.
Co natomiast z jego defensywą? - Z AJ-em nie możemy grać aż tak agresywnie w obronie, natomiast pokazał, że chce, że ma jakość i wolę, żeby pomóc tej drużynie - wyjaśnił.
Czy ich pojawienie się odmieni losy tych eliminacji, które dla Polaków nie zaczęły się dobrze? Biało-Czerwoni rozpoczęli od serii trzech porażek. Potem przyszły domowe zwycięstwa z Estonią i Izraelem - niestety w obu tych parach mamy gorszy stosunek tzw. małych punktów.
Dlatego sytuacja przed niedzielnym pojedynkiem z Niemcami w Bremie jest prosta. Wygrana pozwoli nam pozostać w grze o wyjazd na mistrzostwa świata. Porażka z kolei sprawi, że w sierpniu będziemy walczyć w pre-eliminacjach do EuroBasketu 2025.
Transmisję z meczu Niemcy - Polska przeprowadzi TVP 2 i TVP Sport. My zapraszamy na relację tekstową na WP SportoweFakty (-->> TUTAJ).
RAZEM
NIEMCY - POLSKA
GODZ.
Zobacz także:
Brak awansu na MŚ Milicić zapłaci posadą? Prezes PZKosz zabrał głos
Centymetry zrobiły różnicę. Bezsilność pod koszem i 70 zbiórek Australijczyków