Ofensywny dramat. Dosadne opinie trenera i kapitana

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Sebastian Machowski
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Sebastian Machowski

W drugim kolejnym domowym meczu trafili tylko jeden rzut z dystansu. Tak nie da się wygrywać w Energa Basket Lidze. Trener PGE Spójni Stargard był w szoku.

- Nie potrzebuję statystyk żeby wiedzieć, że to był prawdopodobnie najgorszy mecz dla mnie, jako trenera. Wiem, że jestem odpowiedzialny, ale nie mogę wytłumaczyć, co się stało. To nie jest dobre uczucie - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Sebastian Machowski.

Prowadzona przez niego PGE Spójnia Stargard przegrała z Tauronem GTK Gliwice 59:64. W 4. kolejce zmierzyły się zespoły, które w Energa Basket Lidze zdobywają najmniej punktów. Gospodarze jednak przeszli samych siebie - 1/15 w rzutach trzypunktowych i tylko siedem asyst to koszmarne osiągnięcia.

- Wiem, że możemy grać razem. Siedem asyst to liczba, która dowodzi, jak graliśmy. Pracujemy codziennie na treningach, ale zaczyna się mecz i robimy zupełnie coś innego. Tego nie mogę wytłumaczyć. Graliśmy za wolno. Nie graliśmy agresywnie w ataku razem. Nie podawaliśmy piłki szybko do następnych zawodników - podsumowywał grę swoich podopiecznych Sebastian Machowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

W tej sytuacji zapytaliśmy trenera, czy potrzebne są wzmocnienia lub zmiany. - Jakie zmiany? Pracujemy dalej - uciął Sebastian Machowski. Ten komentarz nie zaskakuje, choć od początku sezonu PGE Spójnia ma ofensywne problemy.

- Fatalny mecz w naszym wykonaniu. Źle zaczęliśmy. Później ciężko było złapać rytm. Graliśmy bardzo chaotycznie. Nie podawaliśmy. Nie trafialiśmy. W obronie fatalna komunikacja. Zespół z Gliwic wykorzystał sytuację i zasłużenie zwyciężył - dodał kapitan PGE Spójni, Tomasz Śnieg.

Gospodarze stracili tylko 64 punkty, ale w drugiej połowie rywale rzucili im 40 "oczek". - Nie jesteśmy zadowoleni z obrony. Z całym szacunkiem dla rywala pamiętamy, że to był zespół na pewno w naszym zasięgu. Myślę, że przed spotkaniem to my byliśmy faworytem. Szkoda, że po dwóch niezłych meczach teraz daliśmy taką plamę. Widocznie nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, na którym myśleliśmy, że jesteśmy - gorzko przyznał Tomasz Śnieg.

PGE Spójnia rozsypała się w trzeciej kwarcie, gdy błyskawicznie straciła przewagę z pierwszej części (31:24). - Zostaliśmy chyba w szatni. Pierwsza połowa też była daleka od ideału. Mimo wszystko byliśmy na prowadzeniu. Źle otworzyliśmy trzecią kwartę. Zespół z Gliwic nas dogonił. Później przejął kontrolę, złapał swój rytm i zasłużenie zwyciężył - powiedział rozgrywający gospodarzy.

Zobacz także: Trener wyrzucił go do szatni. Będą zmiany!
Miał epizod w Śląsku, teraz liczy na więcej. Znamy kulisy transferu

Komentarze (0)