Zawodnicy Anwilu nie chcą zmiany trenera

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Anwil Włocławek
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Anwil Włocławek

- To nie jest wina trenera Frasunkiewicza - mówi Kamil Łączyński, kapitan Anwilu Włocławek. Jego koledzy wypowiadają się w podobnym tonie, nie dopuszczają do siebie myśli o ewentualnej zmianie szkoleniowca. Stoją za nim murem.

We Włocławku zrobiło się gorąco po kolejnej przegranej w Energa Basket Lidze. Zespół Anwilu notuje serię czterech porażek z rzędu na krajowym podwórku, w ostatnią sobotę podopieczni Przemysława Frasunkiewicza musieli uznać wyższość PGE Spójni Stargard (78:81).

To była spora niespodzianka, która wywołała lawinę komentarzy i spekulacji. Jak wiemy, porażki w sporcie zawodowym zmuszają nie tylko do refleksji, ale i działania. Zwłaszcza we Włocławku, mieście, które oddycha koszykówką każdego dnia. Tam nikt nie akceptuje kolejnych porażek.

Tego też jest świadomy trener Frasunkiewicz, który po ostatnim meczu - według naszych informacji - poinformował zawodników, że mogą zajść zmiany, jeśli nie będzie satysfakcjonujących wyników. Tych na razie nie ma, bo Anwil w PLK ma bilans 2:4, a w FIBA Europe Cup 1:1 (porażka z Finami na własnym parkiecie). Wiemy, że polski szkoleniowiec - w trakcie krótkiej przemowy - był mocno przybity, zdając sobie sprawę, że zespół nie gra na miarę oczekiwań. "Pierwszy raz widziałem go w takim stanie" - mówi nam nieoficjalnie jeden z zawodników.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

Będzie zmiana trenera?

Trener Frasunkiewicz, który od wielu lat funkcjonuje na poziomie PLK, jest świadomy tego, że może stracić pracę. Taka jest też specyfika tego zawodu: brak wyników jest często równoznaczny ze zmianą szkoleniowca. To on "płaci" swoją posadą za kolejne porażki. Czy w Anwilu tak będzie?

Trudno na to odpowiedzieć, bo też nie wiemy, co siedzi w głowie prezesa Łukasza Pszczółkowskiego, dla którego jest to nowa sytuacja. On w wakacje na tym stanowisku zastąpił Arkadiusza Lewandowskiego, który przez lata piastował funkcję prezesa Anwilu Włocławek. To on wybrał Frasunkiewicz, podkreślając, że to "trener idealnie skrojony pod ten klub".

Pszczółkowski, prezes-debiutant, ma za sobą pierwsze miesiące w tej roli, nie ma co ukrywać, że to był dla niego trudny czas, bo w klubie było sporo rzeczy do uporządkowania pod względem finansowym. Słyszymy, że nowy prezes bardzo pilnuje finansów, nie ma zamiaru wydawać więcej pieniędzy niż jest to zapewnione w budżecie.

Wiemy na pewno, co siedzi w głowach zawodników Anwilu, z którymi udało nam się nieoficjalnie porozmawiać. Kilku z nich powiedziało wprost, że nie dopuszczają do siebie myśli o ewentualnej zmianie szkoleniowca. Polacy i obcokrajowcy stoją za nim murem. Chcą z nim dalej pracować. Chwalą za podejście do zawodu i warsztat trenerski. Uważają, że porażki nie są jego winą. Szkoleniowca - na konferencji prasowej - wziął w obronę Kamil Łączyński, kapitan włocławskiego zespołu. Sam wygłosił taką przemowę w trakcie analizy porażki z PGE Spójnią Stargard.

- Przed meczem wszystko jest zaplanowane, trenerzy wykonują świetną robotę, jesteśmy przygotowani pod względem taktycznym, tylko później brakuje egzekucji i realizacji tego na parkiecie. Porażki nie są winą trenera, porażki bierzemy na siebie. To jest nasza wina. Więcej pomocy z ławki nie dostaniemy, nikt za nas nie rzuci wolnych czy nie powalczy na zbiórce - powiedział Kamil Łączyński.

Wzmocnienia są konieczne

Jedno jest pewne: coś musi się wydarzyć, jeśli Anwil chce wrócić do walki o czołowe miejsca w Energa Basket Lidze. W tym stanie kadrowym drużynie będzie trudno rywalizować na dwóch frontach, walczyć z najlepszymi w Energa Basket Lidze. Od momentu poważnej kontuzji Estończyka Janariego Joesaara minęły już dwa tygodnie, a zespół nadal nie został wzmocniony.

Od tego czasu wygrał tylko 1 z 5 spotkań. Zawodnicy, którzy w Anwilu są w większości po 30-dziestce (być może tutaj został popełniony błąd w trakcie budowy składu), narzekają na zmęczenie, podkreślają, że nie są w stanie funkcjonować na odpowiednim poziomie, jeśli grają po 30-35 minut w każdym spotkaniu. I to też widać po statystykach.

W meczu z PGE Spójnią fatalnie zagrał Josh Bostic, Amerykanin, kreowany na lidera zespołu przed sezonem. 35-letni koszykarz trafił zaledwie 1 z 8 rzutów z gry. To nie jest pierwszy słaby występ w tym sezonie. Wymowny był obrazek, że na parkiecie więcej czasu od niego spędził zadaniowiec Marcin Woroniecki. Ten z każdym kolejnym meczem robi postępy i trener Frasunkiewicz daje mu coraz więcej minut, nawet kosztem liderów, którzy mieli - w przedsezonowych założeniach - ciągnąć wyniki zespołu.

Co dalej z trenerem Frasunkiewiczem i Anwilem?
Co dalej z trenerem Frasunkiewiczem i Anwilem?

- Josh w przeszłości miał wybitne mecze i teraz jest taki moment, żeby to pokazać, a nie pokazał, więc więcej grał Marcin Woroniecki, który świetnie wytrzymał pod względem mentalnym. Nie miał problemu z presją, która się wytworzyła po tych ostatnich meczach. To jest duży plus - powiedział Frasunkiewicz.

Gdy rozmawiamy z zawodnikami, ci jak mantrę powtarzają, że wyniki nie są kwestią trenera, a bardzo wąskiego składu, którym dysponują co dzień. Po wypadnięciu Joesaara i przedłużającej się rehabilitacji Macieja Bojanowskiego, zrobiła się ogromna wyrwa na pozycji "3", którą muszą uzupełniać Josh Bostic i niedoświadczony Daniel Dawdo. Tę kwestię już niejednokrotnie podnosił trener Frasunkiewicz. Ostatnio to też powtórzył.

- Zawodnicy robią wszystko, by prezentować się jak najlepiej, dlatego należą im się słowa uznania. Nasz styl, który bazuje na dużej intensywności, wymaga jednak większej liczby koszykarzy. Uważam, że potrzebujemy kogoś, kto będzie w stanie przejmować mecze - zaznaczył Frasunkiewicz.

Przyznał też, że w klubie trwają zaawansowane działania ws. ewentualnego wzmocnienia zespołu. Prezes Łukasz Pszczółkowski robi wszystko, by pozyskać środki na poszerzenie składu (w grę wchodzi 1-2 zawodników: Polak i obcokrajowiec).

- Prezes, firma Anwil i ludzie związani z klubem robią wszystko, by dokonać takich wzmocnień. Proszę mi wierzyć, że sztab ludzi nad tym pracuje. Należy pamiętać, że wypadł nam nietani zawodnik i nie jest łatwo znaleźć środki, by takiego gracza zastąpić. To proces - przyznał trener Anwilu Włocławek.

W środę włocławianie rozegrają bardzo istotne spotkanie na parkietach FIBA Europe Cup. Rywalem będzie węgierski Egis Kormend. Zawodnicy doskonale zdają sobie sprawę, że ten mecz może być o "głowę" trenera. Jeśli wygrają, to nikt nie będzie mówił o zmianie szkoleniowca. Ewentualna porażka może z kolei przyspieszyć pewne decyzje.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Przez Warszawę do NBA. Udany debiut Polaka
Mateusz Ponitka: Bez czekania na NBA
Ray McCallum o Polaku w NBA: Trafił idealnie
Krzysztof Szubarga: Jako trener widzę więcej

Komentarze (1)
avatar
Armia Obca Wschód
25.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Podsumowując sytuację jest tak, że zawodnicy chwalą trenera, trener chwali zawodników a także zarząd klubu i wszystko to wygląda uroczo a jedyny problem polega na tym, że zespół przegrywa i gra Czytaj całość