Krzysztof Szubarga: Jako trener widzę więcej [WYWIAD]

Materiały prasowe / Czarni Słupsk / Krzysztof Szubarga
Materiały prasowe / Czarni Słupsk / Krzysztof Szubarga

- W zespole nie ma i nie będzie świętych krów. Jeśli doświadczony gracz robi błędy, to wprost mu o tym mówię. Wszystkich traktuję tak samo. Najważniejsza jest drużyna, a nie jednostki - mówi nam Krzysztof Szubarga, trener-debiutant.

To całkowicie nowe otwarcie w historii gdyńskiej koszykówki. Prezesem zarządu został Mateusz Żołnierewicz (brat Przemysława - gracza Enea Zastalu BC), który ostatnio pracował w młodzieżowych grupach Asseco Arki Gdynia. "Nowa Arka" - tak ten projekt przedstawiają szefowie klubu. Pierwszym trenerem zespołu został Krzysztof Szubarga, debiutant w tej roli w Energa Basket Lidze. Polak pierwsze zwycięstwo odniósł w Toruniu, jego zespół po bardzo dobrym meczu pokonał Twarde Pierniki 98:79.

- Przejście z zawodnika na trenera przebiegło dość płynnie, nie było większych problemów z dopasowaniem się do nowej roli. Tym bardziej, że wcześniej grałem na pozycji rozgrywającego i zawsze miałem ten przegląd całego boiska. Choć teraz - jako trener - widzę dużo więcej. Ale fajne jest to, że mogę bazować na tym doświadczeniu, które zebrałem wcześniej jako rozgrywający - mówi nam Krzysztof Szubarga.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W inauguracyjnym meczu z Czarnymi Słupsk bardzo żywiołowo reagował pan na każdą sytuację boiskową, było sporo cierpkich słów pod adresem zawodników. Szczerze? Obawiałem się, czy panu starczy energii na cały sezon, jeśli będzie reagował w ten sposób w każdym spotkaniu.

Krzysztof Szubarga, nowy trener Suzuki Arki Gdynia: Ha, Ha! Dobry początek wywiadu. W Słupsku bardzo przeżywałem to spotkanie ze względu na to, że był to mój pierwszy mecz w roli trenera na poziomie ekstraklasy. Też należy pamiętać, że u mnie z energią nigdy nie było żadnego problemu. Zawsze byłem energetycznym zawodnikiem, bazowałem na tym elemencie. Myślę, że teraz - w roli trenera - tej energii też mi wystarczy do końca sezonu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

Czy w drużynie są "święte krowy", na które pan nie krzyczy?

Nie ma i nie będzie. Jeśli doświadczony gracz robi błędy, to wprost mu o tym mówię. Czasami zdarzy się, że w mocniejszych słowach. Podobnie jest z młodszymi graczami. Wszystkich traktuję tak samo. Najważniejsza jest drużyna, a nie poszczególne jednostki.

Nie ukrywam, że w Słupsku stylem prowadzenia zespołu przypominał pan Igora Griszczuka lub Tomasa Pacesasa.

Aż tak? Trudno mi powiedzieć, może to tak z boku wyglądało. Moje reakcje były takie przede wszystkim, dlatego że ten mecz nie do końca przebiegał po naszej myśli. Czarni Słupsk byli dobrze przygotowani, a my nie mogliśmy zrealizować naszych założeń szczególnie w ataku.

Pytam nieprzypadkowo, bo wydaje mi się, że w trakcie meczu w Toruniu znacznie spokojniej reagował pan na wydarzenia boiskowe. To kwestia wyciągnięcia wniosków po pierwszym spotkaniu w Słupsku?
 
Na pewno wyciągnąłem wnioski, ale bardziej pod kątem prowadzenia zespołu, odczytywania ustawień rywali i realizacją naszych przedmeczowych założeń. Choć warto wspomnieć o tym, że ten mecz w Toruniu od początku układał się tak, jak to sobie założyliśmy. Być może dlatego byłem spokojniejszy niż w Słupsku.

Gdy zerknął pan w arkusz statystyczny po meczu w Toruniu, to najbardziej ucieszył się, gdy przy nazwisku Bogucki zobaczył 19 punktów (8/10 z gry)?

Najbardziej ucieszyłem się - co oczywiste - z końcowego wyniku. Cieszę się, że Adrian Bogucki zagrał na takim poziomie i wierzę, że jest w stanie pomóc nam w każdym spotkaniu. Adrian ma możliwość trenowania z Adamem Hrycaniukiem i podnoszenia swoich umiejętności. Do tego pracujemy indywidualnie z zawodnikami, cały czas ulepszając i pracując nad słabszymi elementami. Jestem zdania, że ma potencjał. Nie ukrywam, że przed sezonem pokładałem w nim duże nadzieje, dlatego też dostał szansę, aby występować w pierwszej piątce.

Dlaczego?

Mam wrażenie, że często był traktowany jako młody zawodnik. A to jest gracz, który musi brać na siebie odpowiedzialność za wynik całego zespołu. Nie można go cały czas traktować jak juniora. Wierzę, że jest w stanie wskoczyć na wyższy poziom. Ma potencjał sportowy i fizyczny.

Jak to jest prowadzić zespół w ekstraklasie w roli pierwszego trenera?

Powiem szczerze, że przejście z zawodnika na trenera przebiegło dość płynnie, nie było większych problemów z dopasowaniem się do nowej roli. Tym bardziej, że wcześniej grałem na pozycji rozgrywającego i zawsze miałem ten przegląd całego boiska. Choć teraz - jako trener - widzę dużo więcej. Ale fajne jest to, że mogę bazować na tym doświadczeniu, które zebrałem wcześniej jako rozgrywający.

Wielu mówi, że życie zawodnika a trenera to dwa różne światy. Pan się z tym zgadza?

Tak, zgadzam się. Życie trenera to zupełnie inny świat. Już tego doświadczyłem, gdy byłem asystentem Milosa Mitrovicia w zeszłym sezonie. Trener żyje koszykówką niemal przez cały dzień, ogląda mecze, analizuje różne sytuacje, myśli, jak poprawić pewne elementy i zagrywki. Z zawodnikiem jest inaczej. On idzie na trening, tam daje z siebie maksa, a później ma tak naprawdę czas wolny. Trener natomiast zajmuje się koszykówką przed, w trakcie i po treningu. Rozmawia z zawodnikami, prezesami, skautami, agentami.

Czy trener żyje też problemami zawodników?

Zdarzają się oczywiście takie sytuacje. Staram się pomagać zawodnikom na tyle, ile jestem w stanie, mogą na mnie liczyć w wielu kwestiach. Ale też nie jest tajemnicą, że mam w drużynie tego typu graczy, którzy sami próbują rozwiązywać swoje sprawy.

Ma pan receptę na zbudowanie odpowiedniej atmosfery w zespole?

W okresie letnim - gdy budowałem drużynę - zwracałem uwagę nie tylko na aspekty sportowe, ale także na kwestie charakterologiczne. Dobór odpowiednich charakterów do zespołu jest bardzo istotny. Nie ukrywam, że naszym dużym atutem jest fakt, że mamy w szatni doświadczonych zawodników: Hrycaniuka, Wołoszyna czy Florence'a, którzy potrafią nakierować młodych graczy na pewne kwestie i też zbudować tę odpowiednią atmosferę.

Szubarga: trener żyje koszykówką niemal cały dzień
Szubarga: trener żyje koszykówką niemal cały dzień

Prowadził pan zapiski pod kątem pracy w roli trenera, gdy był jeszcze zawodnikiem?

Tak. Zapisywałem te rzeczy, które mi odpowiadały i były pomocne drużynie. Nie oszukujmy się, ale zawodnicy rozmawiają ze sobą w szatni, dyskutują też na temat metod treningowych. Starałem się wyciągnąć wnioski z tych rozmów na przyszłość. Teraz tak układam treningi, aby te były połączeniem efektywności i frajdy dla zawodników.

Czyli Krzysztof Szubargą nie jest trenerskim despotą?

Staram się rozmawiać z zawodnikami, słuchać tego, co mają do powiedzenia, ale oczywiście zasady w drużynie muszą być. Nie może być anarchii.

Suzuki Arka Gdynia ma być zespołem defensywnym?

Tak, przede wszystkim stawiam na defensywę. Wszystko się od tego zaczyna. Prawda jest taka, że po dobrej obronie zawsze łatwiej gra się w ataku. Staram się tak prowadzić zespół, by zawodnicy byli w pełni skupieni na obronie, bo to jest kluczowa kwestia. Nie chcę, by wyglądało to tak, że będziemy przerzucać rywali - to nie jest nasz cel. Chcemy wygrywać mecze mocną i twardą obroną.

Chciałbym dopytać o konstrukcję zespołu na ten sezon. Wiem, że budował pan skład w oparciu o konkretny budżet, kontraktował pan obcokrajowców za nieduże pieniądze. Wiemy, że budżet - po dołączeniu nowych sponsorów - poszedł w górę. Czy teraz możemy spodziewać się zmian, mocniejszych graczy?

Sytuacja jest dynamiczna, będzie rozwijała się z biegiem czasu. Mamy jeszcze jedno wolne miejsce w składzie na obcokrajowca. Po kolejnych meczach, zobaczymy, czy i kogo nam brakuje w zespole. Na pewno mogę potwierdzić fakt, że jesteśmy aktywni na rynku transferowym, sprawdzamy różne opcje.

Wymiana graczy czy ktoś extra?

Każdy wariant bierzemy pod uwagę. Na ten moment żadnych ruchów nie wykonujemy. Czekamy na rozwój wydarzeń.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty



Zobacz także:
Tak buduje się zespół w polskiej lidze. Trener odkrywa karty
Mateusz Ponitka: Bez czekania na NBA
Żan Tabak: Polska liga nie jest atrakcyjna
Jest o nim głośno. Polski trener: chcę budować swoją markę

Źródło artykułu: