Jaskółki sprowadzone na ziemię - relacja z meczu Unia Tarnów - Rosasport Radom

Przed tym meczem, a co za tym idzie po dwóch kolejkach tylko cztery ekipy w lidze mogły pochwalić się statusem drużyny niepokonanej. W środę jednak do Tarnowa zawitał klub skazany na awans do pierwszej ligi. Drużyna Piotra Ignatowicza rozbijała swoich dotychczasowym rywali różnicą trzydziestu punktów, "Jaskółkom" natomiast udało się zamknąć w dwudziestu.

Zaczęło się bardzo obiecująco dla gospodarzy. Mecz trzypunktowym rzutem otworzył Dawid Szewczyk, na co natychmiast odpowiedział jednak Paweł Wiekiera. Po akcjach kosza za kosz obu zespołów w piątej minucie spotkania zaczęła się zarysowywać przewaga radomian, którego następstwem było szybkie przejęcie prowadzenia. Jak się potem okazało nie oddali go już do końca. Duża w tym "zasługa" lekko sparaliżowanego na wstępie Wojciecha Majchrzaka, który popełnił aż sześć strat. Z drugiej strony świetną partię rozgrywał Artur Donigiewicz dzięki , któremu goście wygrali pierwszą kwartę 26:17.

Kolejne sześć punktów z rzędu na wstępie drugiej ćwiartki doprowadziły już do piętnastopunktowej przewagi. Wtedy swój show zaczął popularny "Maja". Wydawało się, że w pojedynkę będzie chciał odrobić straty do ekipy Rosasportu. 35 - letni wychowanek Unii z przeszłością w reprezentacji Polski, po fatalnym początku wreszcie zaczął trafiać jak natchniony nawet z bardzo ekwilibrystycznych pozycji. W sumie do przerwy jego konto zdobiło aż 16 punktów. Przewaga gości zmalała wtedy do czterech oczek. Ale nadeszła jednak kontrowersyjna ostatnia akcja drugiej kwarty. Rzut gracza z Radomia, co prawda został oddany przed syreną oznajmiającą koniec połowy, ale dobitka była już na pewno oddawana po czasie. Co ciekawe jeden sędzia pokazał, że punkty nie zostają zaliczone, drugi natomiast kosz uznał. Po zamieszaniu przy stoliku komisarza w obecności dwóch trenerów podtrzymana została decyzja tego drugiego rozjemcy. W takiej sytuacji tarnowianie schodzili do szatni ze stratą siedmiu punktów.

Druga odsłona zaczęła się podobnie jak pierwsza, od rzutu trzypunktowego. Jego autorem był Rafał Sobiło. Nadzieje kibiców gospodarzy odżyły na nowo, cztery punkty u progu trzeciej kwarty to przewaga wręcz żadna. Na szczęście dla podopiecznych Piotra Ignatowicza skuteczność powróciła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Do kapitalnego Donigiewicza do szusowali Emil Podkowiński i Jakub Zalewski. Unii nie wpadało kompletnie nic, a goście znakomicie egzekwowali zwłaszcza rzuty wolne. Trafiali je z 81 procentową skutecznością. Dla tarnowian z kolei była to największa zmora. Przy dwudziestu ośmiu próbach drogę do kosza znalazło tylko piętnaście! - Mieliśmy pięćdziesiąt trzy procent skuteczności z linii rzutów osobistych, to jest mizerny współczynnik. Ale powiedzmy sobie szczerze, zespół jaki mamy, to są to młode chłopaki z wielkimi chęciami do pracy. Czas z pewnością będzie działał na naszą korzyść - tłumaczył Ryszard Żmuda - szkoleniowiec "Jaskółek". Na przestrzeni kilku minut Rosa zbudowała siedemnaście oczek zapasu. Unię stać było jeszcze na jeden mały zryw, który tak jak poprzednie zakończył się fiaskiem.

Na ostatnią część spotkania trener gospodarzy zaczął wypuszczać stopniowo juniorów, którzy fragmentami o dziwo radzili sobie lepiej niż poprzednicy. Przewaga Radomia jednak wciąż rosła, grający na luzie przyjezdni prowadzili już nawet dwudziestoma czterema punktami, a Tarnów walczył o to, by w hali "Jaskółka" nie pękła "setka".

Słabymi aktorami widowiska byli sędziowie, odgwizdywali nawet bardzo "aptekarskie" przewinienia. Wystarczy powiedzieć, że w całym meczu podyktowali ich aż 55! W takiej też sytuacji szybko za pięć fauli spadł lider gospodarzy Wojciech Majchrzak, który po przerwie nie ugrał nawet jednego oczka. - To był mój pierwszy mecz z nowymi kolegami ale z dobrze mi znanym trenerem. Na pewno troszeczkę jeszcze brakuje, aby się "dotrzeć", ale jak na tydzień pracy to i tak myślę, że nieźle się rozumieliśmy - mówił po meczu "Maja"

Przed meczem do rangi wydarzenia urastał pojedynek Majchrzaka z Wiekierą. Co ciekawe obaj grali niemal tyle samo minut, a wynik brzmiał 16:8 na korzyść tarnowianina. Sukces indywidualny nie poszedł jednak w parze z sukcesem drużyny i dlatego to Wiekiera może czuć się po meczu bardziej usatysfakcjonowany. Słabo w Unii zadebiutował Jarosław Wilusz. Center gospodarzy mimo, że zapisał osiem zbiórek i dwa punkty to niczym szczególnym póki co się nie wyróżnił. Obu debiutantów brał jednak w obronę trener Żmuda. - I Jarek i Wojtek są to ciała obce, które trenują z nami stosunkowo niezbyt długi okres czasu - mówił po spotkaniu. Na przeciwnych biegunach byli za to lider gości Artur Donigiewicz wraz ze szkoleniowcem Piotrem Ignatowiczem. - To, że Unia miała dwie wygrane z rzędu to nie był przypadek. Problem był zwłaszcza z zatrzymaniem Wojtka Majchrzaka. W pewnym momencie wyciągnęliśmy do nich niejako pomocną dłoń. Na całe szczęście udało nam się wszystko opanować w trzeciej kwarcie i odjechaliśmy na bezpieczną odległość już do końca meczu - tłumaczyli wspólnie.

Unia Tarnów - Rosa-Sport Radom 79:98 (17:26, 23:21, 18:27, 21:24)

Unia: Majchrzak 16, M. Szewczyk 12, Badeński 12, Sobiło 11 (3), Kamecki 9, D. Szewczyk 7, Markowski 3, Put 3, Bryzek 2, Wilusz 2, Wojciechowski 2, Grys 0.

Rosa-Sport: Donigiewicz 16, Zalewski 15, Podkowiński 14, Kardaś 11, Sosnowik 10, Maj 9, Wiekiera 8, Wróbel 8, Muszyński 5, Michałek 2, Kapturski 0.

Komentarze (0)