Stanisław Grabowski: Jak nastroje po historycznym zwycięstwie?
Dawid Kunc: - Ciśnienie opadło, w szatni widać było rozluźnienie - potrzebowaliśmy tej wygranej aby uwierzyć w siebie ponieważ w meczach sparingowych zawsze coś stawało na przeszkodzie aby zwyciężyć.
No właśnie, również początek sezonu nie był najlepszy w waszym wykonaniu...
- Mecz z Rosą każda ekipa traktuje jak mecz o 1 pkt a więc my jako beniaminek nie obiecywaliśmy sobie zbyt wiele. Natomiast mecz z Częstochową obnażył nasze słabości, ale też pokazał, że różnice pomiędzy drużynami nie są ogromne i czasem o zwycięstwie decyduje dyspozycja dnia lub atut własnej hali. Politechnika to dobrze poukładany przez trenera Mardonia zespół i nie bez powodu są w czołówce tabeli.
A mecz w Pucharze Polski z Limblachem Limanowa? Ten przeciwnik był jak najbardziej w waszym zasięgu.
- Do dziś nikt z naszej drużyny nie wie, co było powodem takiego występu. Wszystkie atuty były w naszych rękach, nasza sala, rywal osłabiony, a jednak nie potrafiliśmy pokonać przeciwnika.
Wróćmy jeszcze na chwilę do środowego meczu. Rozpoczął się on z 30 minutowym opóźnieniem. Czy to jakoś na was wpłynęło, bo na początku Bytom miał przewagę?
- To już taka nasza tradycja, że zawsze zaczynamy nerwowo i potem gonimy przeciwnika. Trochę pokrzyżowała nam szyki kontuzja Bartka Karbarza podczas przedłużonej rozgrzewki, który miał zagrać w wyjściowym składzie. Jednak uważam, że to Bytom miał gorzej, grając na sztywnych nogach, zaraz po wyjściu z busa.
Od 4 minuty osiągnęliście przewagę, którą cały czas powiększaliście. Zawodnicy z ławki rozegrali bardzo dobre spotkanie.
- Na naszej ławce siedzi naprawdę kilku dobrych zawodników, nie jest dla mnie niespodzianką ich postawa. Każdy z naszych rezerwowych może wejść i przesądzić o losach meczu. W tym kryje się nasza siła i to zamierzamy konsekwentnie wykorzystywać.
We wczorajszym spotkaniu mniej grał kontuzjowany Szymon Kunc, wasz mózg, ale druga jedynka Marcin Cekiera udanie go zastąpiła.
- Czaja (Marcin Cekiera - przyp. red.) to doskonałe uzupełnienie Szymka, niby niewidoczny, kreujący pozycje dla kolegów, ale bardzo groźny zza łuku, o czym zdążył nas wczoraj przekonać.
Przed wami wyjazd za tydzień do Katowic. Zespół ten już pokonaliście rok temu a więc...
- Jesteśmy dobrej myśli, nie prezentujemy się na wyjazdach tak dobrze jak u siebie, ale jedną wpadkę już zanotowaliśmy w Częstochowie i nie zamierzamy tego powtórzyć w środę.
W środę w waszej drużynie miał zadebiutować nowy zawodnik. Możesz powiedzieć co się stało, że jednak nie wystąpił?
Tak, wreszcie załatwiliśmy formalności i zgłosiliśmy Piotrka Piskorza i Kacpra Ciesielskiego. Niestety na wtorkowym treningu ten pierwszy doznał kontuzji i włożono mu nogę do gipsu. To wielka szkoda, gdyż sporo sobie obiecujemy po tym doświadczonym graczu.