Sam szczyt Wschodu to miejsce zarezerwowane dla Boston Celtics. Powrót Kevina Garnetta i sprowadzenie Rasheeda Wallace’a to dwie najistotniejsze sprawy dla Celtów. Zyska przede wszystkim ich gra w defensywie, która bardzo często jest kluczem do zwycięstwa, zwłaszcza w play off. Ten sezon będzie również jednym z ostatnich w wykonaniu wielkiego tercetu Garnett-Allen-Pierce. To najlepszy moment dla nich, aby powtórzyć wspaniały sukces sprzed dwóch lat. Warto również przypomnieć postać Rajona Rondo, którego forma eksplodowała w minionych rozgrywkach. Młody rozgrywający musi przypomnieć sobie swoje niesamowite występy w play off, gdzie był prawdziwym liderem zespołu. Doc Rivers musi jedynie zadbać o prawidłowy rozwój 23-latka, który czasami miewa "humorki".
Sheed zapowiadał niedawno, że Celtics są w stanie pobić magiczny rekord Byków (72-10 w sezonie 1995/1996), ale nie w tym rzecz. Ogromne doświadczenie i pewność siebie będą głównymi atutami ekipy z Massachusetts. Oby tylko nie przytrafiła się kontuzja (tfu, tfu, tfu) któremuś z czołowych graczy. Pamiętamy przecież jak duży wpływ na grę Bostonu miała nieobecność Garnetta. Ważnym graczem w rotacji trenera Riversa powinien być również Marquis Daniels, o którym nie mówi się zbyt głośno. Zawodnik ten był kluczowym ogniwem Indiany Pacers, a teraz może być kimś w rodzaju Jamesa Posey’a sprzed dwóch sezonów. Suma sumarum, 73 zwycięstw raczej nie będzie. Spodziewać się można spokojnej i wyważonej gry, bo i tak najważniejszym celem są przecież play offy.
Swego rodzaju niewiadomą będzie postawa Orlando Magic. Na Florydzie nie ma już Turkoglu i Lee, jest za to Carter, Bass, Barnes i Anderson. Czy pozbycie się Turka było najlepszym ruchem ze strony Magików? To kluczowe pytanie, na które poznamy odpowiedź zapewne już po kilku tygodniach. Stan Van Gundy wielkim trenerem nie jest, ale jeśli poukłada wszystkie klocki tak jak należy, to Magic mogą nawet wygrać konferencję. Oby jak największy udział miał w tym Marcin Gortat, który będzie znów tylko (albo aż) zmiennikiem najlepszego centra w lidze.
Cleveland Cavaliers z najbardziej oczekiwanym duetem w lidze budzi najwięcej emocji. Shaquille O’Neal i LeBron James to dwie wybitne indywidualności. Właśnie z tego powodu przewidywania ekspertów i kibiców są diametralnie różne. Jedni sądzą, że będzie wspaniale i Cavs w końcu sięgną po upragniony tytuł. Drudzy z kolei podkreślają, że ten eksperyment nie ma prawa wypalić. Pewno jest jedne: Wielki Kaktus mimo swoich 37 lat wciąż jest głodny gry i zapewnia, że da z siebie wszystko. Jeśli tylko zdrowie dopisze, to na pewno będzie postrachem dla wielu młodszych podkoszowych. Oby udało mu się także znaleźć wspólny język z LeBronem Jamesem. Poza parkietem obaj chodzą uśmiechnięci i stroją żarty. Za niedługo jednak trzeba będzie zacząć prawdziwą współpracą na koszykarskim parkiecie.
Kawalerzyści pozyskali w letniej przerwie Anthony’ego Parkera i Jamario Moona. Obaj powinni stanowić o sile drugiej linii i być etatowymi pomocnikami swoich gwiazd. Takich graczy brakowało właśnie w przegranej serii przeciwko Orlando Magic. Kadrowo Cavs wyglądają bardzo mocno, teraz zadanie dla Mike’a Browna, aby wszystko poukładać tak jak należy.
Na Zachodzie faworytów równie dużo, jednak na pierwszy plan zadecydowanie wysuwa się Los Angeles Lakers. Mistrzowie NBA mają szanse nawiązać do swoich najlepszych lat z początku stulecia, kiedy to przez trzy sezony z rzędu byli niepokonani. Teraz może być podobnie, przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, kompletna już drużyna została wzmocniona Ronem Artestem, jednym z najlepszych defensorów w lidze. Jeśli do tego dodamy powracającego do wysokiej dyspozycji Andrewa Bynuma oraz liderów sprzed roku, to rysuje nam się obraz ekipy bez słabych punktów. Po drugie, na ławce trenerskiej znów zasiądzie genialny strateg, wielki trener i wspaniały człowiek, Phil Jackson. Mistrz Zen ma niepowtarzalną szansę nawiązać do wspaniałych sukcesów z czasów ery Chicago Bulls. Po transferze Artesta zaczęto nawet porównywać obecnych Jeziorowców z niegdysiejszymi Bykami. Nie ulega wątpliwości, że na chwilę obecną Lakers to faworyt numer jeden do mistrzowskiego pierścienia.
Za plecami kalifornijskiej ekipy czaić się będzie wiele klubów chętnych do sprawienia niespodzianki. San Antonio Spurs, Dallas Mavericks, Denver Nuggets czy Portland Trail Blazers to ekipy zdolne wygrać z każdym. Ostrogi zapowiadają powrót do wielkiej formy i trudno wątpić, że tak się stanie, zwłaszcza po sprowadzeniu Richarda Jeffersona. Dallas z Shawnem Marionem to także zespół, który stawia sobie coraz wyższe cele. Nie zapominajmy o Denver, największe sensacji poprzedniego sezonu. Czarnym koniem z całą pewnością będą Smugi, wzmocnione doświadczonym rozgrywającym Andre Millerem.
Rozgrywki zapowiadają się mega ciekawie. Grono faworytów i drużyn chcących walczyć o najwyższe cele znacznie się powiększyło. Już na dzień dobry dojdzie do starcia Kawalerzystów z Celtami. Nie mogło być lepszego rozpoczęcia rozgrywek w najlepszej koszykarskiej lidze na świecie. Wstawanie w środku nocy znów będzie na porządku dziennym każdego prawdziwego fana NBA. I tak przez długie miesiące, aż do czerwca przyszłego roku! Jednym słowem: zaczynamy! NBA - Where Amazing Happens!