Trefl Sopot - po bardzo ciekawym i stojącym na niezłym poziomie meczu - pokonał Dziki Warszawa 96:85. To była pierwsza porażka beniaminka w sezonie 2023/2024. Dla sopocian, zespołu prowadzonego przez Żana Tabaka, było to z kolei drugie zwycięstwo w rozgrywkach (wcześniej żółto-czarni pokonali Zastal, przegrywając z Anwilem i Startem). Co prawda goście ze stolicy prowadzili w połowie trzeciej kwarty różnicą ośmiu punktów (61:53), ale później do głosu doszli gospodarze, którzy najpierw odrobili straty, a później sami zbudowali przewagę, której nie oddali już do końca.
Kluczową postacią - zdaniem trenera Tabaka - był Jakub Musiał, który naciskał rywali w obronie, wywierając na nich sporą presję. To pobudziło nieco ospały zespół, który zaczął grać z większą energią. Przebudzili się liderzy (m.in. Jarosław Zyskowski), którzy zaczęli regularnie punktować. W ostatniej kwarcie gospodarze zdobyli aż 31 pkt.
Tabak w nagrodę wziął Musiała na konferencję. Tam, ale także podczas indywidualnej rozmowy, mocno wychwalał jego zaangażowanie i pracę w obronie. Wiemy też, że podczas odprawy pomeczowej też o nim wspomniał, podając jako przykład do naśladowania w defensywie.
- Nie przez przypadek wziąłem Kubę Musiała na konferencję prasową. Uważam, że dzięki jego grze w obronie wygraliśmy ten mecz. Nie oglądałem meczów - tak jak to robi większość osób - przez pryzmat statystyk, ale to, w jaki sposób dane sytuacje mogą odwrócić losy spotkań. Kuba świetnie wywiązał się ze swoich obowiązków w trzeciej kwarcie. Naciskał rywali, wywierał na nich presję. Dał nam energię i tym samym odwrócił losy meczu o 180 stopni - mówił Żan Tabak, trener Trefla Sopot.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarskie umiejętności Sabalenki
"Dlaczego w takim razie gra w I połowie nie wyglądała tak samo dobrze?" - zapytaliśmy. Tabak wziął winę na siebie, mówiąc o "złych założeniach przedmeczowych". Chodzi o odpuszczanie graczy, którzy na co dzień nie trafiają seryjnie z dystansu. Tymczasem w tym spotkaniu Mateusz Szlachetka miał 5 na 6, a Alan Czujkowski w ogóle się nie pomylił (2/2). Sami zawodnicy Trefla mówią z kolei o tym, że długa przerwa po meczu z Zastalem nieco wybiła ich z rytmu.
- Byliśmy wolni i bez energii. Biorę za to pełną odpowiedzialność. Chodzi o wątek taktyczny. Mieliśmy takie założenie, by nie naciskać zbytnio rywali, którzy w swoich szeregach nie mają aż tak wielu graczy rzucających. Podjąłem decyzję, by nieco się wycofać i nie atakować aż tak agresywnie. Nie zadziałało to najlepiej i później musieliśmy zmienić nasze założenia - wyjaśnił.
Co z Adamem Łapetą?
- Jestem bardziej zadowolony z tego, jak wyglądała nasza gra podczas meczu niż na treningu. Podczas zajęć nie wygląda to płynnie, popełniamy sporo błędów i strat. Oczywiście wszyscy są bardzo zaangażowani, starają się, są głodni i ambitni, ale jest jeszcze druga strona medalu, nad którą staramy się pracować. Na pewno posiadanie 10 zawodników na treningu w tym mocno pomaga - dorzucił po chwili.
I tu pojawia się ważny wątek. Mianowicie. Tuż po przegranym meczu ze Startem Lublin klub zaprosił do udziału w treningach Adama Łapetę, jednego z ostatnich polskich graczy bez umowy na sezon 2023/2024. Żan Tabak - z powodu kontuzji Kulikowskiego i Tomczaka - miał problemy z treningiem 5x5, musiał pracować w mniejszych grupkach, co utrudniało przećwiczenie zagrywek i przyswojenie nowym zawodnikom systemu. Teraz - po dojściu Łapety - jest dziesięcioosobowa rotacja, a Andy Van Vliet może grać jako "czwórka".
- Uważam, że jego obecność bardzo pozytywnie wpłynęła na cały zespół. W końcu mogliśmy trenować w pełnym zestawieniu, pod nieobecność m.in. Szymona Tomczaka. Jeśli masz pełny skład, to możesz zrobić dobry i jakościowy trening. Tego ten nowy zespół bardzo potrzebuje. To też jedyna droga do tego, by stać się lepszym. Jestem wdzięczny Adamowi za to, że nas wsparł w trudnym momencie. Uważam też, że to sytuacja win-win dla obu stron, bo on może przygotować swoje ciało do warunków meczowych - skomentował Chorwat.
- W okresie przygotowawczym do sezonu nie mogliśmy trenować z Andym na pozycji "cztery". Teraz mamy taką możliwość i to jest duży komfort pracy. Możemy w końcu sprawdzić różne warianty gry. Pracowaliśmy ostatnio nad poprawą gry w ofensywie. Wcześniej, gdy nie mogliśmy grać 5x5 na treningach, to nie byliśmy w stanie do końca przećwiczyć naszych zagrywek. - dodał.
Łapeta ma trenować z Treflem do końca października (tak umówiły się strony). Data jest związana z powrotem Tomczaka do treningów. W Treflu liczą na to, że koszykarz, który robi stopniowe postępy w rehabilitacji, będzie w stanie zagrać już w sobotnim spotkaniu z Czarnymi Słupsk (z Dzikami był w składzie, ale tylko rozgrzewał się).
Przyszłość Łapety? Na razie nie ma mowy o występach w PLK. Chodzi tylko o wzmocnienie rywalizacji na treningach. Słyszymy o sytuacji "win-win" dla każdej ze stron. Sam zawodnik chce utrzymać ciało w reżimie treningowym, by być przygotowanym do podpisania kontraktu. Jego marzeniem jest powrót do Azji (ostatnio grał na Tajwanie).
Łapeta po raz ostatni na parkietach PLK występował w sezonie 2020/2021. Wtedy był zawodnikiem Kinga Szczecin. Później grał na Litwie i na Tajwanie. Jego klubowym kolegą był Dwight Howard, były gwiazdor parkietów NBA (mistrz NBA z Los Angeles Lakers). Łapeta w pewnym momencie sezonu - ze średnią 13,8 zbiórki na mecz - był nawet najlepszym zbierającym rozgrywek. Radził sobie bardzo dobrze, chwaląc tamtejszą ligę i otoczenie.
Zobacz także:
- Artur Gronek: Groselle był dla nas za drogi [WYWIAD]
- Przemysław Frasunkiewicz, trener Anwilu Włocławek: Bez przepłacania Polaków
- Łukasz Żak, prezes MKS: Play-off? Liczę na coś więcej. Tyle wydaliśmy na skład