Kluczem do zwycięstwa w tym spotkaniu była zespołowość. Mistrzowie Polski po raz pierwszy w tym sezonie pokazali w Eurolidze, jak prezentują się jako drużyna. Nie było indywidualnych akcji Qyntela Woodsa, ani niepotrzebnych rzutów z dystansu Davida Logana. Wszystkie poczynania miały swój konkretny cel, który w ostatecznym rozrachunku dał pierwsze zwycięstwo w tym sezonie w rozgrywkach europejskich.
Niewątpliwie bardzo ważnym czynnikiem była walka na tablicach. Zawodnicy Asseco Prokomu po raz pierwszy w bieżącym sezonie mieli ogromną przewagę w zbiórkach. Wygrali tę rywalizację 43:29!, a sam Pape Sow miał ich dziesięć. Kolejną rzeczą na którą warto zwrócić uwagę były punkty zdobyte przez pierwsze piątki. Zawodnicy Armani Jeans Mediolan zdobyli 80 punktów przy 47 podopiecznych Pacesasa.
Pierwsza kwarta rozpoczęła się od trzech nieudanych prób ataku pozycyjnego Asseco Prokomu. Przede wszystkim brakowało ruchu oraz prób zmylenia zwodem przeciwnika. Z kolei włoski zespół rozpoczął bardzo dobrze, po rzutach Mariusa Petraviciusa Armani prowadziło 6:0. Gdynianie przez cztery minuty rywalizacji nie potrafili zdobyć punktów z gry. Złą passę przerwał w końcu Logan, który rzucił pierwsze pięć punktów dla gospodarzy. Tomas Pacesas w pierwszej piątce wystawił trzech Polaków, między innymi Adama Hrycaniuka oraz Piotra Szczotkę. Na pochwałę zasługuje szczególnie ten pierwszy, gdyż nie bał się podejmować indywidualnych akcji w ataku, co zaprocentowało trzypunktową zdobyczą. Trener gospodarzy dopiero w szóstej minucie wystawił swój najmocniejszy skład, niestety największe gwiazdy jak Qyntel Woods i Jan-Hendrik Jagla zawodzili w skuteczności rzutowej. Podopieczni Piero Bucchiego wykorzystywali swoją szansę, dzięki czemu wygrali pierwszą odsłonę 25:16.
Ulubieniec gdyńskiej publiczność, amerykański skrzydłowy Woods już na początku drugiej kwarty złapał trzeci faul. Dlatego odpowiedzialność za wynik spadła na drugiego lidera Asseco Prokomu, Davida Logana, który już tydzień temu udowodnił, że jest w wysokiej formie strzeleckiej. Naturalizowany Polak już w trzynastej minucie gry miał na swoim koncie 14 oczek. Armani Jeans Mediolan cały czas starało się wykorzystać swoją przewagę pod koszem. Zmorą podopiecznych Pacesasa był Petravicius, który bezproblemowo ogrywał byłego już zawodnika włoskiego zespołu, Pape Sowa. Po kolejnej trójce Logana gospodarze doprowadzili do remisu po 32. Chwilę słabości mieli również goście, którzy zaczęli popełniać proste błędy w obronie strefowej. Nie pomogła nawet przerwa na żądanie poproszona przez trenera Bucchiego. Rozpędzeni Mistrzowie Polski zaczęli prezentować się na miarę swojego tytułu, przede wszystkim rozkręcił się Woods i ku zdziwieniu wszystkich kibiców zebranych w hali Adam Hrycaniuk, zdobywca siedmiu punktów. Po drugiej stronie bardzo dobrze prezentowali się Alex Acker oraz Morris Finley, którzy razem zdobyli 20 punktów dla swojej drużyny. Ostatecznie Asseco Prokom Gdynia prowadziło po drugiej kwarcie 43:39.
Trzecia odsłona rozpoczęła się od wymiany ciosów z obu stron. Spotkanie mogło się podobać kibicom - szybkie, efektowne akcje były odzwierciedleniem tego co działo się na parkiecie. Potwierdzeniem tego były reakcje kibiców, którzy świetnie się bawili i gorąco dopingowali. Niestety okazało się, że w tym spektaklu uczestniczyli również sędziowie, już od samego początku spotkania podejmowali kontrowersyjne decyzje, a kulminacją tego wszystkiego było zaliczenie dwóch fauli technicznych pod rząd Qyntelowi Woodsowi. W związku z czym odpowiedzialność za wynik wzięli na swoje barki Jagla, Logan oraz Ewing. Emocje sięgnęły zenitu już pod koniec trzeciej kwarty, a to się rzadko zdarza. Gdynianie byli świadomi tego, że jeżeli nie zwyciężą w tym spotkaniu będą już naprawdę daleko od awansu do TOP16. Trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 64:60 dla Asseco.
Ostatnie dziesięć minut było równie emocjonujące, jak trzecia kwarta. Po rzucie za trzy punkty niemieckiego skrzydłowego, gospodarze prowadzili już 79:68. To dowodzi, że czasami taka nonszalancja w grze jest opłacalna. Gospodarze zmuszeni występować bez Woodsa udowodnili, iż potrafią grać zespołowo i właśnie w ten sposób można wygrywać spotkania w Eurolidze. Fantastyczny mecz, który trzymał w napięciu do ostatniego gwizdka. Asseco Prokom Gdynia wygrało 88:83.
Asseco Prokom Gdynia - Armani Jeans Mediolan 88:83 (16:25, 27:14, 21:21, 24:23)
Asseco Prokom: David Logan 23, Jan-Hendrik Jagla 16, Pape Sow 15, Daniel Ewing 12, Adam Hrycaniuk 7, Tyrone Brazelton 5, Ronald Burrell 5, Qyntel Woods 5, Piotr Szczotka 0.
Armani Jeans: Morris Finley 25, Marijonas Petravicius 20, Alex Acker 18, Jonas Maciulis 11, Stefano Mancinelli 6, Michael Hall 3, Marco Mordente 0, Mason Rocca 0, Jeffrey Viggiano 0.
Wypowiedzi po spotkaniu:
Tomas Pacesas: - Kluczem do sukcesu była walka na tablicach. Jestem bardzo zadowolony z postawy Pape Sowa oraz Jagli, którzy prawdopodobnie zagrali najlepsze spotkanie w barwach Asseco Prokomu. Cieszę się z tego zwycięstwa, mam nadzieję, że kolejne spotkania będą dla nas łatwiejsze.
Piero Bucchi: - Spotkanie nie było złe w naszym wykonaniu. Niestety zdecydowanie przegraliśmy walkę na deskach, a to zaważyło o końcowym wyniku.