Kolejny słaby występ Śląska w pucharach. Zabrakło atutów po przerwie

Getty Images / Maciej Kulczyński / WKS Śląsk Wrocław - Aris Midea Saloniki
Getty Images / Maciej Kulczyński / WKS Śląsk Wrocław - Aris Midea Saloniki

Pierwsza połowa meczu z Arisem Saloniki mogła napawać optymizmem. Śląsk Wrocław, mimo niemrawego początku, jeszcze pod koniec pierwszej kwarty zaczął odrabiać straty. Po zmianie stron nie było już jednak czego zbierać. Śląsk przegrał 63:80.

Początek w wykonaniu Śląska był niezły. Aktywny był szczególnie Hassani Gravett, jednak z biegiem czasu to Aris był drużyną, która przejmowała inicjatywę. Partnerzy świetnie dostrzegali pod koszem Silvio De Sousę, przy którego kryciu wrocławianie popełniali bardzo dużo błędów. Sporo dobrego w grze gości dawał także Roberto Gallinat, który popisał się m.in. bardzo efektownym blokiem na Łukaszu Kolendzie.

W drugiej kwarcie to był już jednak zupełnie inny Śląsk. Podopieczni trenera Olivera Vidina bardzo szybko wrzucili wyższy bieg. Prym w ataku wrocławskiej ekipy wiódł Gravett, ale bardzo dobre wejście z ławki zaliczył także Mateusz Zębski. Do przerwy to jednak goście prowadzili w Orbicie, ale tylko 43:42.

Po zmianie stron goście zyskali lekką przewagę, ale najgorsze dla trenera Vidina było to, że w trzeciej kwarcie tak Łukasz Kolenda, jak i Aleksander Wiśniewski mieli na swoim koncie już po cztery faule. W ataku wcale nie było lepiej. Wśród gospodarzy nie było nikogo, kto wziąłby na siebie ciężar gry, co Aris wykorzystał bezlitośnie i po trzydziestu minutach podwyższył swoje prowadzenie do dziewięciu "oczek" - 61:52.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyskoczyła w samym kostiumie. "Odwołujemy jesień"

Śląsk jednak walczył. Choć tylko do czasu. Jeszcze po punktach Artsioma Parachouskiego było 55:63, ale od tego momentu goście wybili wrocławianom jakiekolwiek myśli o korzystnym rezultacie. Po "podaniu" Wiśniewskiego wprost w ręce Ronnie Harrella, ten skończył kontrę, po której ekipa z Grecji prowadziła już 73:57. Jasnym stało się wówczas, że nic złego w tym meczu Arisowi już się nie przydarzy.

Tym samym po czterech rozegranych spotkaniach Śląsk legitymuje się w EuroCup bilansem 0-4. Oczywiście jeszcze sporo spotkań do rozegrania przed wrocławianami, ale nie da się ukryć, że gra polskiego zespołu na arenie europejskiej nie napawa na razie optymizmem...

WKS Śląsk Wrocław - Aris Midea Saloniki 63:80 (16:22, 26:21, 10:18, 11:19)
Śląsk:

Hassani Gravett 11, Artsiom Parakhouski 11, Dusan Miletić 10, Saulius Kulvietis 6, Aleksander Wiśniewski 6, Mateusz Zębski 6, Mikołaj Adamczak 4, Jakub Nizioł 4, Łukasz Kolenda 3, Joe Bryant 2, Daniel Gołębiowski 2, Kuba Piśla 0.

Aris: Roberto Gallinat 23, Marcus Carr 18, Ronnie Harrell 10, Silvio De Sousa 8, Kristeon Bankston 7, Surtan Sanogo 6, Eleftherios Bochoridis 3, Dimitris Katsivelis 2, Diamantis Slaftsakis 2, Vassilis Toliopoulos 1, Georgios Fillios 0, Nikolaos Persidis 0.

Czytaj także:
Ferrari ucieka z Polski. Zakończył karierę... po raz drugi >>

Komentarze (2)
avatar
osiedle zacisze
26.10.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dno i kilo mułu.Niech Slask juz sie nie kompromituje w pucharach.