W Łańcucie pękła setka - relacja spotkania PTG Sokół Łańcut - KS Sudety Jelenia Góra

Emocji spodziewali się wszyscy jednak to, co się działo na łańcuckim obiekcie nie śniło się chyba najstarszym kibicom. Hala została rozgrzana niemal do czerwoności. Wszystko za sprawą meczu miejscowych sokołów z gośćmi z Jeleniej Góry. Po ciężkim i chwilami nerwowym spotkaniu lepsi okazali się gospodarze pokonując podopiecznych Ireneusza Taraszkiewicza 102:86.

Pierwsze minuty meczu nie zapowiadały tego, co działo się później. Spotkanie otworzyły straty i niecelne trafienia po obydwu stronach parkietu. Dopiero po rzutach Sławomira Nowaka i Bartosza Dubiela zarówno goście, jak i gospodarze zabrali się do pracy. Zdobywanie punktów dużo lepiej wychodziło jednak miejscowym. Wszystko za sprawą Tomasza Fortuny i Rafała Glapińskiego którzy jak się później okazało grali "pierwsze skrzypce" w drużynie niemal przez całe spotkanie. Ekipa Sudetów była zupełnym przeciwieństwem gospodarzy. Goście łapali faul za faulem, a ich rzuty nie chciały lądować w koszu rywali. Ich niemoc punktową przerwali dopiero Michał Kułyk i Tomasz Prostak, którzy akcja po akacji zdobyli siedem "oczek" dla zespołu. Nie wystarczyło to jednak by zatrzymać rozpędzone sokoły i doprowadzić do wyrównania. Łańcucianom wpadał prawie każdy rzut. Najpierw Ireneuszowi Chromiczowi nie zadrżała ręka przy rzutach za dwa i trzy punkty, a następnie zza linii 6,25 nie pomylił się Fortuna. Kwarta zakończyła się zwycięstwem miejscowych 24:13.

Druga odsłona spotkania pokazała wszystkim zupełnie inne oblicze drużyny z Jeleniej Góry. Od samego początku wzięli się za odrabianie strat. Pogoń za łańcucianami dwoma punktami rozpoczął Wojdyła, a chwilę po nim również z półdystansu trafił Janavor Weatherspoon. Obydwaj asystowali także przy większości akcji innych zawodników z Jeleniej Góry. Przewaga podopiecznych Dariusza Kaszowskiego zaczęła topnieć. Miejscowi nie osiedli jednak "na laurach" i szybo zaczęli odrabiać stracone punkty. Po raz kolejny dał o sobie znać Glapiński, który nie pomylił się w rzutach zarówno za dwa jak i za trzy punkty. W kolejnych akcjach dołączyli do niego Mateusz Nitsche oraz Jaromir Szurlej i na cztery minuty przed końcem połowy Sokół prowadził 40:27. Wówczas sytuacja po raz kolejny odwróciła się o 180 stopni i gospodarze jakby stanęli. Jeleniogórzanie skrzętnie wykorzystali niemoc miejscowych i kolejny raz tego wieczoru zaczęli doganiać team z Podkarpacia. Po stronie gości przypomnieli o sobie Wojdyła i Kułyk, którzy dopisali sześć punktów na konto zespołu. Jeleniogórzanie wygrali tym samym drugą kwartę 24:18.

Długa przerwa wpłynęła pozytywnie na obydwa zespoły, które wyszły na parkiet jeszcze bardziej zmotywowane. Drugą połowę spotkania rzutem zza linii 6,25 otworzył Fortuna. Rozpoczęła się wówczas walka kosz za kosz, strata za stratę, w której coraz częściej "górą" okazywali się goście. Jeleniogórzanie w szybkim tempie "odczarowali" kosz rywali i po punktach Kułyka, Wojdyły i Nowaka team z Jeleniej Góry przegrywał tylko czteroma "oczkami"(52:56). Wszyscy kibice wstrzymali oddech, jednak łańcucianie "trzymali rękę na pulsie" i nie wypuścili prowadzenia z rąk. Punkty Glapińskiego i Dubiela wystarczyły, by gospodarze w dalszym ciągu mogli spokojnie kontrolować grę. Ekipa z Dolnego Śląska nie poddawała się i walczyła dalej. Na linii rzutów osobistych ręka nie zadrżała Wojdyle, a Prostak dorzucił na konto jeleniogórskiej ekipy jeszcze trzy punkty. Końcówka trzeciej odsłony meczu należała jednak do gospodarzy, a szczególnie do Glapińskiego i Fortuny, którzy nie pomylili się zarówno przy wykonywaniu rzutów osobistych jak i w trafieniach z półdystansu. Sokół wygrał przedostatnią kwartę 31:25.

Ostatnia część meczu zapowiadała się na najbardziej emocjonującą ze wszystkich. W dalszym ciągu grano kosz za kosz, faul za faul, a żadna z drużyn nie dominowała na parkiecie. Do czasu. Gdy cztery punkty dla gości zdobyli Prostak i Niesobski łańcucianie odpowiedzieli siedmioma "oczkami" - rzutem "za trzy" Chromicza i akcją 3+1 Jacka Balawendra. Wówczas rozpoczęła się na boisku walka o każdy punkt, którą raz za razem wygrywali miejscowi. W dalszym ciągu na parkiecie "szalał" Glapiński, do którego dołączali koledzy z drużyny. Po dwóch "trójkach" Balawendra i przy stanie 90:73 jeleniogórzanie zrozumieli, że tego spotkania już nie wygrają. Postanowili walczyć o jak najmniejszą różnicę punktową. "Za trzy" nie pomylił się Prostak, a z półdystansu ręka nie zadrżała Nowakowi. Ostatnie trzy "oczka" dla ekipy Sudetów Jelenia Góra zdobył Niesobski. Jednak to nie jego "trójka" okazał się akcją meczu. Na dwie sekundy przed końcem zza linii 6,25 przymierzył Bartosz Czerwonka i w Łańcucie "pękła setka".

PTG Sokół Łańcut - KS Sudety Jelenia Góra 102:86 (24:13; 18:24; 31:25; 29:24)

Sokół: R. Glapiński 23 (2x3), T. Fortuna 20 (4x3), B. Dubiel 14, I. Chromicz 14 (3x3), J. Balawender 10 (3x3), W. Pisarczyk 7, M. Nitsche 5 (1x3), J. Szurlej 4, B. Czerwonka 3 (1x3), Ł. Paul 2

Sudety: T. Wojdyła 21, T. Prostak 18 (4x3), J. Weatherspoon 12, S. Nowak 11 (1x3), K. Samiec 6 (2x3), R. Niesobski 6 (1x3), M. Kułyk 6, P. Minciel 6, A. Urbaniak 0, W. Klimek 0

Źródło artykułu: