[b]
Z Los Angeles Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty[/b]
Kobe Bryant zakończył karierę w 2016 roku. Niestety, nie było mu dane pocieszyć się życiem na sportowej emeryturze. Po niespełna czterech latach od ostatniego meczu w NBA zginął w katastrofie śmigłowca w Calabasas. Na pokładzie maszyny znajdowało się łącznie dziewięć osób, w tym 13-letnia córka koszykarza - Gianna. Wszyscy zginęli.
Trudno dostępne miejsce tragedii
W drugą rocznicę śmierci Bryanta na miejscu tragedii postawiono niewielkich rozmiarów rzeźbę z brązu, która przedstawia Kobego wraz z córką. To teren trudno dostępny, zlokalizowany kilkanaście kilometrów od centrum Los Angeles. Droga jest niezwykle kręta i odsłania malownicze wzgórza. W dniu wypadku były owinięte mgłą, co doprowadziło do fatalnego w skutkach błędu pilota, który próbował ominąć chmurę i uderzył o ziemię.
Najszybsza droga sugerowana przez nawigację okazuje się trasą... przez prywatne osiedle milionerów. Po przejechaniu kilku kilometrów wita nas szlaban, a przy nim ochroniarze z pistoletami w kaburach. - Stoicie na pasie dla mieszkańców. Proszę o dokument potwierdzający zgodę na wjazd. Możecie też zjechać na sąsiedni pas, jeśli jesteście na liście gości jednego z mieszkańców. W innym razie możecie zawrócić - słyszę od elegancko ubranego mężczyzny, z którym lepiej byłoby nie zadzierać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ulala, co on zrobił! Zawodnik FC Barcelony zachwycił
Ochroniarz przyznaje, że nie jesteśmy pierwszymi osobami, które próbują w ten sposób dotrzeć do miejsca upamiętnienia Bryanta i za wszystko obwinia Google Maps. Zostaje zatem alternatywna trasa, która wymaga zaparkowania samochodu z dala od wzgórza i pokonania ostatniego odcinka pieszo. Zajmuje to nawet kilkadziesiąt minut. Wszystko w zależności od tego, gdzie uda nam się "porzucić" auto, gdyż Los Angeles i okolice nie słyną z łatwo dostępnych miejsc parkingowych.
Miejsce tragedii było zamknięte przez kilka miesięcy, gdyż służby musiały dokładnie posprzątać każdy kawałek rozbitego śmigłowca. Zaszła też konieczność oczyszczenia ziemi po wycieku paliwa. Dana Medina, która zaprojektowała rzeźbę Kobego i Gianny Bryantów powiedziała telewizji KABC, że jej dzieło będzie stać w tym miejscu tylko "tymczasowo".
Zamysł był taki, by rzeźbę przenieść w bardziej dostępne miejsce. Jednak kwiaty, znicze i koszulki Bryanta w tym miejscu świadczą o tym, że fanom legendy Los Angeles Lakers niestraszna jest wspinaczka po wzgórzu i pokonanie pieszo nawet kilku kilometrów.
Wiele wskazuje jednak na to, że statua ostatecznie pozostanie tu na stałe. W pobliżu funkcjonują liczne ścieżki rowerowe, które do treningów wykorzystują fani zjazdów MTB. Chwilowa pauza przy pomniku "Black Mamby" to dla wielu z nich punkt obowiązkowy. Rowerzyści byli zresztą świadkami wypadku, który miał miejsce w mglisty poranek 26 stycznia 2020 roku.
Los Angeles na każdym kroku pamięta o legendzie
Kobe Bryant przez całą karierę był związany z "Jeziorowcami" (1996-2016). Było w tym sporo przypadku, bo początkowo w drafcie został wybrany przez sztab Charlotte Hornets, ale wskutek wymiany po tygodniu trafił do Los Angeles Lakers i tu napisał historię. W latach 2000-2002 poprowadził ekipę do trzech mistrzostw NBA z rzędu, później wraz z Lakersami zdobył też tytuły w roku 2009 i 2010. Osiemnastokrotnie zagrał w meczu gwiazd NBA.
To wszystko w połączeniu z tragiczną i przedwczesną śmiercią sprawiło, że Los Angeles kocha i nie zapomina o "Black Mambie". Wizyta w lotniskowej wypożyczalni samochodów? Pan za biurkiem popija colę z kubku z napisem "Black Mamba" i zdjęciem Kobego. Spacer wzdłuż oceanu w Venice Beach? Wystarczy parę minut, by naliczyć kilka murali z KB24. W sklepach nie brakuje gadżetów związanych z legendą Lakersów.
Niektóre boiska do koszykówki w "mieście aniołów" mają w taki sposób pomalowaną nawierzchnię, że z "lotu ptaka" prezentuje ona wizerunek Kobego Bryanta. Również w centrum miasta nie brakuje gigantycznych murali, na których uwieczniono zmarłego sportowca. Mieszkańcy napotkani obok jednego z nich przyznają wprost: Kobe na to zasłużył.
"Black Mamba" doczeka się kolejnego hołdu
8 lutego 2024 roku przed crypto.com Arena, w której Kobe grał przez lata, odsłonięty zostanie pomnik wybitnego koszykarza. Data jest nieprzypadkowa - Amerykanin w swojej karierze grał z numerami 8 i 24. Z kolei Gianna w drużynach młodzieżowych występowała z numerem 2. Na Star Plaza obok hali znajdują się rzeźby innych sportowców, którzy swoimi osiągnięciami zasłużyli się dla Los Angeles. W ten sposób wyróżniono m.in. Magica Johnsona, Wayne'a Gretzky'ego, Oscara de la Hoyę, Shaquille'a O'Neala i Kareema Abdul-Jabbara.
Jak na ironię, Bryant rozpoczął rozmowy z działaczami Lakersów i władzami miasta na temat swojego pomnika jeszcze przed śmiercią. Był zatem świadom, że Los Angeles chce oddać mu hołd za lata sukcesów w NBA. Nikt nie mógł przypuszczać, że życie napisze brutalny scenariusz.
- Jak wiecie, Kobe całą swoją 20-letnią karierę grał w NBA jako zawodnik Los Angeles Lakers. Odkąd przybył do tego miasta i dołączył do "Jeziorowców", poczuł się tu jak w domu. W imieniu Lakersów, córek i moim własnym dziękuję, że w samym centrum Los Angeles, w miejscu nazywanym przez niego "domem", pojawi się pomnik Kobego. Tak będziemy celebrować jego dziedzictwo przez wieki - oznajmiła w komunikacie prasowym wdowa po Bryancie, Vanessa Bryant.
Pozew za robienie zdjęć na miejscu katastrofy
Cieniem na hołd, jaki Los Angeles składa każdego dnia "Black Mambie", kładą się działania służb ratowniczych zaraz po wypadku. Część osób pracujących przy zniszczonym śmigłowcu wykonała zdjęcia, przez co pojawiły się obawy o ich wyciek do internetu. Na niektórych fotografiach można było dostrzec ciała zabitych i skalę ich obrażeń - wynikało z ustaleń śledczych. Zdjęcia nie wyciekły do mediów, ale rodziny poszkodowanych obawiały się, że do tego dojdzie.
Vanessa Bryant pozwała za to władze hrabstwa Los Angeles, choć te zapewniały, że fotografie zostały bezpowrotnie zniszczone. Wdowa po koszykarzu po głośnym procesie otrzymała 16 mln dolarów odszkodowania. Później zapowiedziała, że cała kwota zostanie przekazana fundacji, która powstała po tragicznym wypadku w Calabasas. Jej celem jest "wywieranie pozytywnego wpływu na sportowców, którzy nie mogą liczyć na wystarczające wsparcie finansowe". Sąd zarządził też 15 mln dolarów dla Chrisa Chestera, który w katastrofie stracił żonę Sarę i córkę Payton.
We wrześniu 2020 roku gubernator Kalifornii Gavin Newsom podpisał ustawę o naruszeniu prywatności, która została nazwana "ustawą Kobego Bryanta". Zabrania ona osobom udzielającym pierwszej pomocy na miejscu wypadku robienia zdjęć "w jakimkolwiek innym celu niż służącym egzekucji prawa". Za złamanie tych przepisów grozi kara w wysokości 1 tys. dolarów.
Decyzję gubernatora ogłoszono 24 sierpnia, który władze Los Angeles i Orange County orzekły "dniem Kobego Bryanta", co również stanowi nawiązanie do numerów, z którymi przez lata występował koszykarz.
Czytaj także:
- Niespodzianka w NBA. Najsłabsi pokonali najlepszych
- Sensacyjne zwycięstwo Spurs i Sochana. Pokonali czołową drużynę ligi