Mówiąc o wielkich postaciach polskiego sportu nie sposób nie przywołać Eweliny Kobryn. Jej przykład najlepiej pokazuje, że granic, jeśli chodzi o możliwości rozwoju nie ma. Rozpoczęła treningi koszykarskie w wieku niemal 18 lat. Ile jest przypadków, w których ktoś usłyszałby, że jest za późno? Tutaj było inaczej. Trafiła do Wisły Kraków, gdzie wciąż wiele do powiedzenia miał pełniący funkcję prezesa [tag=12585]Ludwik Miętta-Mikołajewicz.
[/tag]W przeszłości, jako trener 14 razy zdobywał mistrzostwo Polski, a reprezentację Polski doprowadził dwukrotnie do tytułu wicemistrza Europy. Kobryn rozpoczęła mozolną pracę nad sobą, brakami technicznymi, zdobywała koszykarską wiedzę, którą inni przyswajali już od niemal dekady.
I właśnie dekadę trwał pierwszy etap jej sportowej kariery spędzony w Polsce. - Pamiętam doskonale swoje początki. Wiele rzeczy było trudnych, ale też ten świat bardzo ciekawił. Mając ten wzrost (192 cm - przyp. red.) wreszcie czułam się jak wśród swoich, a poza tym miałam możliwość uczyć się od najlepszych. Chciałam się uczyć - wspomina Ewelina Kobryn.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rośnie następca Gortata? Błachowicz pokazał talent syna
Na krajowych parkietach, oprócz Wisły Kraków, występowała w Lotosie Gdynia. Tę część kariery zwieńczyła 4 tytułami mistrza Polski, 4 Pucharami Polski, 2 Superpucharami i oczywiście występami w reprezentacji. Następnie wyjechała do ówczesnego hegemona europejskiej koszykówki, rosyjskiego UMMC Jekaterynburg.
- To oczywiście inne czasy. Wtedy absolutnie niczego nam nie brakowało, a ja wykonałam kolejny, niezwykle istotny krok w sportowej karierze. Nadal grałam z najlepszymi, a w zespole były zawodniczki światowego formatu - mówi Kobryn.
To właśnie wtedy triumfowała w rozgrywkach Euroligi, a także jako czwarta Polka w historii dostała się do elitarnej ligi WNBA, gdzie trafiła do zespołu Seattle Storm.
- To kolejne spełnienie marzeń. Trzeba jednak pamiętać, że w żeńskiej koszykówce organizacja rozgrywek wygląda nieco inaczej. W WNBA gra się w miesiącach letnich, co możliwie najmniej koliduje z sezonem w Europie. Dlatego grałam praktycznie na okrągło. Wykorzystywałam najlepsze lata swojej kariery. Pamiętam, że w pierwszych meczach byłam bardzo skoncentrowana, chciałam zaliczyć choć jedno udane zagranie, potem następne. Aż przyszły coraz lepsze momenty - opowiada.
Rzeczywiście był to czas, kiedy zdecydowanie wyszła spoza cienia i samemu zaczęła wytyczać szlaki. Kluczowe okazało się przejście do zespołu Phoenix Mercury, wraz z którym w 2014 roku sięgnęła po mistrzostwo WNBA. W tej dyscyplinie sportu nie dokonał tego żaden nasz rodak.
- To oczywiście momenty nie do opisania. Radość, duma, świadomość, że po tylu latach pracy udało się dojść do takiego punktu. Celebracja zdobycia mistrzostwa, tradycyjna wizyta u ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamy i świadomość, że tego już nikt nie zabierze. Pięknie wspominam ten czas - przywołuje tamte dni wielokrotna reprezentantka Polski.
W dalszej części kariery zwyciężała jeszcze m in. w rozgrywkach EuroCup, zdobyła wicemistrzostwo Euroligi, a łącznie ma na koncie mistrzostwa Rosji i Hiszpanii. - Do 2018 roku moja piękna przygoda trwała. Potem przyszedł czas na nowy etap - stwierdza.
Niedługo po zakończeniu kariery otworzyła fundację własnego imienia. Zaczęła organizować campy szkoleniowe dla dzieci, młodzieży i zawodowców z udziałem świetnych trenerów z różnych części świata. Cieszą się one bardzo dużą popularnością.
- Marzyłam, by stworzyć młodym osobom namiastkę świata zawodowego sportu. By mogły przez moment poczuć, jak to jest na najwyższym poziomie i do tego dążyć. Udało się zgromadzić znakomitych ludzi. Współpracują z nami m in. byli selekcjonerzy żeńskiej kadry Polski Jacek Winnicki i Maros Kovacik. Oprócz tego są to Ahmed Mbombo Njoya, selekcjoner kobiecej reprezentacji Kamerunu i trener pracujący we francuskich klubach Euroligi, rekordzistka reprezentacji Francji w liczbie zdobytych punktów i członkini FIBA Hall of Fame Isabelle Fijalkowski, moja przyjaciółka z boisk i wielokrotna mistrzyni Polski Paulina Pawlak oraz wielu trenerów mających doświadczenie z pracy z młodzieżą oraz kadrami młodzieżowymi swoich krajów - wylicza.
Idea okazała się doskonałym pomysłem, a wielu uczestników już teraz na dobre wkracza w świat dorosłej koszykówki w różnych krajach, a także zasila szeregi kadr narodowych na różnym poziomie wiekowym.
- Jestem dumna jeżeli komuś udaje się choćby mała rzecz i idzie przed siebie. Każdy z nas jest w stanie spełniać swoje marzenia i do tego dążymy. Camp ma pokazać, że warto podążać tą drogą - stwierdza.
Ostatnio miał miejsce inny ciekawy moment, gdy Kobryn połączyła siły z Marcinem Gortatem w ramach Marcin Gortat Camp. To symboliczna chwila, gdy dwójka osób z naszego kraju o największym koszykarskim bagażu doświadczeń ze świata NBA i WNBA łączy siły.
- Uważam, że wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni z przebiegu wydarzenia, które cieszyło się dużą popularnością. Każdy z nas wie na czym polega profesjonalna praca, ale też uśmiech i radość - podkreśla Kobryn.
Takie akcje pokazują, że mistrzowie są na przysłowiowe "wyciągnięcie ręki", a możliwość czerpania ich wiedzy oraz utorowanie drogi rozwoju mogą zdziałać znakomite efekty. A sukces jest nagrodą za lata pracy, poświęceń i wiary we własnej możliwości.
- To banał, ale warto się nie poddawać. Bo w pewnym momencie możemy znaleźć się w miejscu, o którym kiedyś tylko myśleliśmy - podsumowuje Ewelina Kobryn.
Czytaj także:
Trzy znakomite mecze z Hiszpanii na antenie Sportklub!
Marcin Gortat był na Ukrainie. Przerażające