Grupa A:
Żalgiris Kowno miał szansę na zrównanie się bilansem z Fenerbahce Ulkerem Stambuł, lecz przegrał u siebie z tureckim wicemistrzem sześcioma punktami, 78:84, i z wynikiem 1-4 nadal nie może być pewny zajęcia czwartego miejsca w grupie, czyli ostatniego premiowanego awansem do TOP 16 (tym bardziej, że swoje spotkanie zwyciężył francuski ASVEL). Sytuację tę potwierdził na konferencji prasowej trener Gintaras Krapikas. - Przegraliśmy bardzo istotny mecz, ale nie da się wygrywać, gdy popełnia się aż 11 strat już w pierwszej połowie i brakuje iskry wśród zawodników wchodzących z ławki. Wówczas nawet wygrane zbiórki nie pomagają - żalił się Litwin, a szkoleniowiec Fenerbahce, Bogdan Tanjević był oczywiście w innym humorze. - Dzieliliśmy się piłką w ataku i to mnie cieszy. Bardzo cieszy mnie również obrona przeciwko wysokim graczom, pomimo tego, że przegraliśmy deskę. Chciałbym w tym miejscu pochwalić Damira, który musiał spędzić na parkiecie więcej minut, niż zwykle - skierował trener ciepłe słowa w kierunku Damira Mrsicia (16 punktów), 39-letniego obrońcy, który musiał grać więcej, gdyż do pełni formy nie doszedł jeszcze Lynn Greer. Dla pokonanych 19 oczek uzyskał Martynas Pocius.
Żalgiris Kowno - Fenerbahce Ulker Stambuł 78:84 (24:23, 19:14, 14:22, 21:25)
(Pocius 19 (2x3, 7 zb.), Salenga 17, Brown 16 (4x3), Watson 12 (9 zb.) - Mrsić 16 (4x3), Onan 13 (2x3), Erden 12 (6 zb.), Giricek 12 (1x3, 5 zb.), Asik 10, Preldzić 10 (1x3))
Jeszcze przed ostatnią kwartą spotkania pomiędzy ASVEL Villeurbanne a Ciboną Zagrzeb, gospodarze przegrywali różnicą piętnastu oczek, 43:58. Dobra gra Kristijana Kangura (13 oczek), a także Bena Dewara (10) i przede wszystkim Bobby’ego Dixona (17 plus osiem asyst), sprawiła, że tę część meczu ASVEL wygrało jednak 28-10 i cały mecz 71:68! Przyjezdni z Chorwacji kompletnie pogubili się w defensywie i nie potrafili wykreować żadnej skutecznej akcji w ataku. Mylili się skuteczni dotąd Marin Rozić oraz Marko Tomas (obaj po 15 punktów) i ostatecznie swoje pierwsze zwycięstwo w tej edycji Euroligi zanotował mistrz Francji. Tym samym, te dwie drużyny oraz litewski Żalgiris mają taki sam bilans 1-4, a tylko jedna z nich zagra w TOP 16. - Nie mam słów na to, co się stało. To było niewiarygodne. Stałem i patrzyłem z niedowierzaniem jako moi gracze nie robią nic, żeby zapobiec rozpędzonemu rywalowi trafiać seriami do kosza - kręcił głową Velimir Perasović, trener Cibony, a równie zaskoczony, lecz pozytywnie, wydawał się być Vincent Collet, szkoleniowiec ASVEL. - Na tym zwycięstwie możemy zbudować drużynę. Przez cały mecz goniliśmy przeciwnika i graliśmy fatalnie, by całkowicie zmienić swoje oblicze w decydującej kwarcie - mówił francuski opiekun drużyny.
ASVEL Villeurbanne - Cibona Zagrzeb 71:68 (11:18, 15:15, 17:25, 28:10)
(Dixon 17 (3x3, 8 as.), Kangur 13 (1x3), Traore 12, Dewar 10 (2x3) - Rozić 15 (1x3), Tomas 15 (2x3), Andrić 14)
1. | Montepaschi Siena | 8 | 4-0 | 338-252 | +86 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Regal FC Barcelona | 8 | 4-0 | 316-250 | +66 |
3. | Fenerbahce Ulker Stambuł | 8 | 3-2 | 371-385 | -14 |
4. | Żalgiris Kowno | 6 | 1-4 | 335-361 | -26 |
5. | ASVEL Villeurbanne | 6 | 1-4 | 326-375 | -49 |
6. | Cibona Zagrzeb | 6 | 1-4 | 293-356 | -63 |
Grupa C:
Union Olimpija Lublana - Lottomatica Rzym 87:70 (23:21, 25:7, 16:20, 23:22)
(Becirović 24 (2x3, 6 as., 5 zb.), Ozbolt 15 (3x3), Slokar 12 - Watson 18 (1x3), Giachetti 10 (1x3), Minard 9)
Sensacja w stolicy Słowenii! Lottomatica Rzym, która wspaniale rozpoczęła tegoroczny sezon w Eurolidze od trzech zwycięstw (m.in. w Moskwie), przegrała już drugie spotkanie. Tym razem pogromcą drużyny prowadzonej przez Nando Gentile okazał się słoweński mistrz, Olimpija Lublana, dotąd bez wygranej na koncie. - Cóż, żadna seria nie trwa wiecznie a moi gracze chyba zbyt uwierzyli we własne możliwości i zapomnieli, że na parkiecie często od umiejętności ważniejsze jest serce do gry. Obyśmy wyciągnęli z tej lekcji wnioski - grzmiał na konferencji prasowej włoski szkoleniowiec. Jego zawodnicy zupełnie przespali drugą kwartę, którą przegrali osiemnastoma punktami i nagle ze stanu 23:21 zrobiło się 48:28. Przewagę tę gospodarze zwiększyli jeszcze na początku trzeciej kwarty (57:30) i następnie spokojnie kontrolowali przebieg meczu do ostatniego gwizdka sędziego. Bohaterem został Sani Becirović, zdobywając przeciwko swojej byłej drużynie 24 punkty, sześć asysty i pięć zbiórek. Słoweniec wypadł tym bardziej dobrze, że zastąpił kontuzjowanego podstawowego strzelca Olimpiji, Matta Walsha. Dla pokonanych 18 oczek zdobył Kennedy Watson. - Bardzo cieszę się z pierwszego zwycięstwa i myślę, że dalej powinno być tylko lepiej. Pokazaliśmy, że zasługujemy na miejsce w elicie, więc będziemy chcieli udowodnić swoją wartość w kolejnych meczach - powiedział trener gospodarzy, Jure Zdovc. Słoweniec przez dziewięć minut pozwolił przebywać na parkiecie Pawłowi Kikowskiemu, lecz Polak nie zdobył punktów.
1. | Lottomatica Rzym | 8 | 3-2 | 394-384 | +10 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Maccabi Tel Awiw | 7 | 3-1 | 329-295 | +34 |
3. | Caja Laboral Baskonia | 7 | 3-1 | 336-320 | +16 |
4. | CSKA Moskwa | 6 | 2-2 | 268-279 | -11 |
5. | Union Olimpija Lublana | 6 | 1-4 | 372-397 | -25 |
6. | Maroussi Ateny | 5 | 1-3 | 303-327 | -24 |
Grupa D:
O meczu mistrza Polski z wicemistrzem Rosji piszemy szerzej w osobnej relacji.
Khimki Moskwa - Asseco Prokom Gdynia 89:67 (22:20, 22:16, 17:12, 28:19)
(McCarty 22 (3x3, 5 zb.), Langford 20 (1x3, 9 as., 5 zb.), Cabezas 19 (4x3, 5 as., 5 zb.) - Sow 18, Logan 13 (3x3), Woods 11 (1x3, 7 zb.), Burrell 11)
- Przeciwnik zaczął to spotkanie bardzo agresywnie, koncentrując się na komplikowaniu nam akcji pick and roll, a także dominując w strefie podkoszowej. Stąd nasza nadzwyczaj słaba dyspozycja w pierwszej połowie. Miałem wiele pretensji do swoich koszykarzy w przerwie meczu i jak widać - poskutkowało, gdyż trzecią i czwartą kwartę wygraliśmy 60:21 - mówił po pojedynku Panathinaikos Ateny - EWE Baskets Oldenburg trener gospodarzy, Żeljko Obradović. Rzeczywiście, jego podopieczni na początku prezentowali się koszmarnie i przegrywali po dwudziestu minutach 36:42, lecz później nastąpiła prawdziwa eksplozja w ofensywie. Serbskiego szkoleniowca z pewnością cieszy powrót na parkiet Mike’a Batiste, który zgromadził 25 punktów (9/11 z gry) oraz miał sześć zbiórek i aż ośmiokrotnie wymuszał faule. Dla pokonanych 12 oczek rzucił były koszykarz PGE Turowa Zgorzelec, Bryan Bailey, dla którego był to debiut w Eurolidze w barwach EWE. - Nasza defensywa pomogła nam wejść w to spotkanie bardzo dobrze. Świetnie zastawialiśmy i graliśmy na desce, lecz nie mieliśmy już nic do powiedzenia w drugiej odsłonie, gdy Ateńczycy wyszli z szatni rozwścieczeni. Nie mam żalu do moich koszykarzy. Panathinaikos to zupełnie inna półka - tłumaczył Predrag Krunić, trener niemieckiej ekipy.
Panathinaikos Ateny - EWE Baskets Oldenburg 96:63 (23:21, 13:21, 30:14, 30:7)
(Batiste 25 (6 zb.), Spanoulis 14, Perperoglou 12 (2x3), Peković 10 - Bailey 12 (2x3), Carter 12 (2x3), Perković 10)
1. | Panathinaikos Ateny | 9 | 4-1 | 417-341 | +76 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Khimki Moskwa | 9 | 4-1 | 388-389 | -1 |
3. | Real Madryt | 7 | 3-1 | 359-287 | +72 |
4. | Asseco Prokom Gdynia | 6 | 1-4 | 373-428 | -55 |
5. | EWE Baskets Oldenburg | 6 | 1-4 | 353-437 | -84 |
6. | Armani Jeans Mediolan | 5 | 1-3 | 297-305 | -8 |