Reprezentacja Polski koszykarzy wkroczyła w środę do walki o bilety na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Drużyna Igora Milicicia turniej w Walencji rozpoczęła jednak od porażki i musiała uznać wyższość Bahamów 81:90 (---> RELACJA).
Położenie naszych zawodników mocno skomplikowała pierwsza kwarta, kiedy drużyna z Karaibów postawiła bardzo trudne warunki w defensywie oraz seryjnie trafiała "trójki".
Niezły występ zaliczył Jeremy Sochan, który zaliczył double-double, notując 16 punktów i 10 zbiórek. W czwartej kwarcie - na niespełna pięć minut przed końcem spotkania - został jednak posadzony na ławce. Po meczu zapytał o to szkoleniowca dziennikarz Karol Śliwa - przekazał Piotr Wesołowicz z redakcji Sport.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!
- Nie wiem, czy pan w ogóle oglądał mecz? - odpowiedział Igor Milicić. - Mamy 12 zawodników i 200 minut do rozegrania. Nasz "run" zaliczyliśmy akurat innym składem. Zostawiłem zespół, który pozwolił nam wrócić do gry. Nie rozumiem - kontynuował zdumiony selekcjoner.
I faktycznie, polska kadra zaliczyła zryw dzięki rezerwowym takim jak chociażby Przemysław Żołnierewicz czy Michał Michalak.
Igor Milicić docenia jednak klasę Jeremiego Sochana i jest z niego dumny. Jednocześnie podkreślił też, że siłą prowadzonej przez niego reprezentacji nie są indywidualności a cały zespół.
- Wiemy, co może nam dać. I dziś także bardzo, bardzo nam pomógł. Ale nasz zespół to nie tylko Jeremy, Olek Balcerowski, czy Mateusz Ponitka - wyjaśnił Igor Milicić.
Biało-Czerwonych czeka wkrótce spotkanie z Finlandią, które zaplanowano na czwartek. Jeśli Polacy go nie wygrają, mogą pożegnać się z marzeniem o awansie na igrzyska olimpijskie. Mecz rozpocznie się o godzinie 20:30.