Fani w Polsce mają nowego idola. "Ja mu współczuję"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Jarek Praszkiewicz / Jeremy Sochan
PAP / Jarek Praszkiewicz / Jeremy Sochan
zdjęcie autora artykułu

Jeremy Sochan przyleciał pomóc reprezentacji Polski w walce o igrzyska olimpijskie. Szybko zrobił się wokół niego ogromny szum. - Ja mu nie zazdroszczę, ja mu współczuję - przyznał Mateusz Ponitka w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

W tym artykule dowiesz się o:

Nie ma żadnych wątpliwości - Jeremy Sochan przyciągnął na mecze koszykarskiej reprezentacji Polski w naszym kraju tłumy. Mecz towarzyski w katowickim Spodku przeciwko Nowej Zelandii zobaczyło ponad 7 tys. fanów. Jego koszulki wyprzedały się w parę chwil. Każdy chciał mieć zdjęcie, autograf... a nawet jego buty, co można było wyczytać z transparentów.

- Ja mu nie zazdroszczę, ja mu współczuję. Ciągle musi stawać do zdjęć i każdy coś od niego chce. Wiem, jak to może wyglądać ze strony zawodnika i to jest przyjemne, ale niełatwe - przyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Mateusz Ponitka.

Sochan na kadrze pojawił się po raz drugi - debiut zaliczył w lutym 2021 roku. Wtedy jednak - przez pandemię COVID-19 - na trybunach gliwickiej PreZero Areny fani pojawić się nie mogli. A i Sochan nie był jeszcze na takim pułapie, jak teraz.

Wtedy był 18-latkiem, który za chwilę miał rozpocząć grę na uczelni Baylor. Teraz ma już za sobą dwa sezony w San Antonio Spurs w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Jest rozpoznawalny, wzbudza ogromne zainteresowanie i robi wrażenie nie tylko na fanach, ale i kolegach z drużyny.

- Robi na nas ogromne wrażenie to, jak jest pracowity i normalny, biorąc pod uwagę, z jakiego poziomu do nas przyjechał - mówił o Sochanie w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Michalak (więcej -->> TUTAJ).

- Jeremy to megadobry chłopak. Jest bezkonfliktowy, chce pomóc zespołowi za wszelką cenę. Ja takie rzeczy respektuję. Uwielbiam zawodników, którzy grają dla zespołu, a nie dla siebie - dodał Ponitka w "Przeglądzie Sportowym".

Wielka popularność to jedno, ale i oczekiwania względem jego osoby są ogromne. Trzeba jednak mieć jasność - to nie zawodnik, który w pojedynkę zdominuje drużynę swoją indywidualną grą. To zupełnie inny typ gracza. Taki, który komponuje się w drużynę i jej pomaga niemal w każdym aspekcie.

Jego wielką siłą jest atletyzm i defensywa. Atak? - Ludzie mogą oczekiwać, że on będzie teraz rzucał po 30 punktów, a tak to nie działa. I nie będzie działać w najbliższych latach - przyznał Ponitka.

- Jeremy to świetny zawodnik, który nadal się rozwija i  chce się rozwijać. Pracuje na treningach i jest chętny, żeby się uczyć. Nie zabierajmy mu tego czasu na naukę. Nie oczekujmy od niego, że teraz będzie grał jak weteran parkietów i sam wygrywał mecze - dodał.

Ważne jest również to, że Sochan przyjechał na kadrę po prawie trzech miesiącach bez gry. Ostatni mecz dla Spurs rozegrał pod koniec marca. Potem przeszedł zabieg stawu skokowego, przeszedł rehabilitację. Sam przyznał, że musi odnaleźć rytm, a w Walencji w walce o igrzyska olimpijskie od razu trzeba będzie wejść na najwyższe obroty.

21-latek bez dwóch zdań będzie bardzo ważną postacią w walce o bilety do Paryża. Biało-Czerwoni podczas turnieju kwalifikacyjnego w Walencji zagrają najpierw z Bahamami i Finlandią. Potem - ewentualnie - w półfinale oraz finale z Hiszpanią, Angolą lub Libanem. Na igrzyska pojedzie... tylko zwycięzca kwalifikacji.

Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także: Cel jest jasny. Polacy rozpoczynają walkę o igrzyska! Kapitan reprezentacji Polski bez klubu. "Dużo rzeczy miało na to wpływ"

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty