W zgoła odmiennych nastrojach przystępowały do czwartkowego starcia Zastal i GTK. Zielonogórzanie sezon rozpoczęli bardzo słabo, pozostając ostatnią ekipą bez wygranej w Orlen Basket Lidze w rozgrywkach 2024/25. Z kolei zespół Pawła Turkiewicza odwrotnie. Gliwiczanie to obok Górnika Zamek Książ Wałbrzych największa niespodzianka początku rywalizacji w PLK. Obie wspomniane drużyny z bilansem 3-1 plasowały się w górnej części tabeli.
Po słabym początku, szefowie klubu z Winnego Grodu postanowili się wzmocnić i to Walterem Hodge'em (czytaj więcej >>), a więc graczem, który przed ponad dekadą był olbrzymią gwiazdą nie tylko Zastalu, ale także całej polskiej ekstraklasy. I zmianę w grze ekipy Virginijusa Sirvydisa widać było od początku starcia. Zastal podszedł do spotkania z zupełnie inną energią, niż miało to miejsce w poprzednich meczach.
Wprawdzie po dwudziestu minutach goście prowadzili, ale w trzeciej kwarcie zielonogórzanie momentami grali wręcz popisowo. Zaledwie siedmiu minut potrzebowali miejscowi, by uzbierać na swoim koncie aż 27 punktów! Prym w tej części wiódł zwłaszcza Wesley Harris, który - gdy wynik był na styku - swoimi dwiema trójkami dał Zastalowi sygnał do ataku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ ma sylwetkę! Tak wygląda w stroju kąpielowym
Swoje dodawali także Kamari Murphy oraz Sindarius Thornwell, za to gliwiczanie mieli wielkie kłopoty z organizacją ataku. Dopiero pod koniec trzeciej kwarty wynik GTK poprawił Matt Milon, który dwukrotnie przymierzył za trzy punkty. To pozwoliło jednak tylko zmniejszyć straty po trzydziestu minutach - do dwunastu punktów.
Zastal przed ostatnią ćwiartką był więc w bardzo komfortowej sytuacji, gdyż prowadził 75:63. I ostatecznie tę część nazwać można historią, bowiem GTK ani na moment nie był w stanie zagrozić gospodarzom. Gdy już nawet za trzy trafił Milon, od razu tym samym odpowiedział Marcin Woroniecki, zapewniając swojemu zespołowi pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami.
To, co pogrążyło gości w tym meczu, to na pewno bardzo zła organizacja gry i wynikające z tego aspektu błędne decyzje, które pozwoliły zielonogórzanom na aż 28 punktów z szybkiego ataku (dla porównania GTK uzbierało w ten sposób tylko cztery "oczka")! Obie ekipy miały po 19 strat, co kłuło w oczy, bo nieporozumień było aż nadto po obu stronach.
A jak zadebiutował Hodge? Portorykański rozgrywający w 13,5 minuty zapisał na swoim koncie 9 punktów, miał też 2 asysty, ale i 3 straty. Mecz skończył ze wskaźnikiem efektywności, który ostatecznie zatrzymał się na pięciu. Z nim na parkiecie Zastal był też o 10 "oczek" lepszy od rywali.
Zastal Zielona Góra - Tauron GTK Gliwice 98:83 (25:24, 19:24, 31:15, 23:20)
Zastal: Wesley Harris 21, Evaldas Šaulys 14, Sindarius Thornwell 14, Filip Matczak 12, Kamari Murphy 12, Walter Hodge 9, Michał Kołodziej 6, Marcin Woroniecki 6, Michał Sitnik 4, Miłosz Góreńczyk 0.
Tauron GTK: Kacper Gordon 17, Matt Milon 15, Mario Ihring 14, Martins Laksa 14, Łukasz Frąckiewicz 11, Chris Czerapowicz 7, Kuba Piśla 3, Malik Toppin 2, Michał Jodłowski 0.