Choć podopieczni Mantasa Cesnauskisa w Wałbrzychu prowadzili bardzo krótko, do samego końca byli oni w grze o zwycięstwo. Drużyna trenera Andrzeja Adamka parę razy w ostatnich minutach doprowadziła swojego szkoleniowca do niemałej złości, choć 52-latek uchodzi raczej za spokojnego człowieka. Mimo wszystko trudno mu się dziwić, bo Górnik bliski był tego, by wygraną wypuścić z rąk na ostatniej prostej.
W pierwszej kwarcie lepiej zaczęli gospodarze, następnie lekką przewagę uzyskali przyjezdni, ale od tego momentu beniaminek panował nad wydarzeniami na parkiecie i powiększał przewagę. Po stosunkowo niemrawej I części, w drugiej odsłonie wałbrzyszanie wrzucili wyższy bieg i kontrolowali starcie. Trwało to też w trzeciej kwarcie, choć już pod jej koniec Energa Icon Sea Czarni zaczęli łapać lepszy rytm.
Główna w tym zasługa Alexa Steina, który brał na siebie bardzo duży ciężar odpowiedzialności za poczynania swojego zespołu. Ten nie radził sobie bowiem najlepiej w ataku. Wyłączając byłego koszykarza PGE Spójni Stargard, słupszczanie trafili w całym spotkaniu zaledwie 14 z 50 rzutów z gry, a prym w pudłowaniu wiódł Loren Jackson (2/15).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Chalidow wrzucił zdjęcie z wanny. On to ma poczucie humoru!
W połowie czwartej kwarty Górnik odparł kolejny atak rywali i prowadził 60:51. Goście jednak dość szybko wrócili do rywalizacji, bowiem swoje klepki w Aqua Zdroju odnaleźli Jackson i Stein. Miejscowi odpowiedzieli dobrymi akcjami Ike'a Smitha i Toddricka Gotchera. Ale Stein się nie poddawał. Kolejne dobre akcje tego gracza dały słupszczanom pewne nadzieje.
Górnik mógł szybciej zamknąć mecz, ale zaczął podejmować złe decyzje, czego Andrzej Adamek nie potrafił pojąć, gdyż momentami były to naprawdę szkolne błędy. Gdy na 20 sekund przed końcem było tylko 65:64, Smith oddał piłkę rywalom. Swoim podaniem poszukiwał Dariusza Wyki, ale podkoszowy nie miał szans otrzymać tej piłki i tak oto przed gośćmi otworzyła się wielka szansa.
Stein wziął akcję na siebie, ale tym razem spudłował z półdystansu, a Jackson od razu faulował Smitha, gdy ten zebrał piłkę. Zostało wówczas 1,7 sekundy do końca starcia. Smith miał stosunkowo proste zadanie. Musiał trafić pierwszy rzut wolny, a drugi umiejętnie spudłować, by nie dać przyjezdnym szans na oddanie rzutu lub by była to trudna próba oddana z bardzo daleka.
Zawodnik Górnika spudłował jednak w swoim pierwszym podejściu, a trafił za drugim razem, choć miał zrobić dokładnie odwrotnie. To znów doprowadziło do wściekłości Andrzeja Adamka, ale przede wszystkim był to prezent, otwierający wielką szansę przed słupszczanami. Trener Cesnauskis mógł bowiem poprosić wtedy o czas i przenieść posiadanie na pole ataku, co też uczynił.
Wybijającemu piłkę z autu Justice'owi Sueingowi nie udało się jednak podać jej do Steina, więc by uniknąć błędu pięciu sekund, zmuszony on był wybić ją w ręce Jacksona, ale ten po raz kolejny przestrzelił i tym samym dwa punkty ostatecznie pozostały w Wałbrzychu.
Jako więc, że wygranych się nie sądzi, należy podkreślić, że beniaminek po tej wygranej ma już pięć zwycięstw na swoim koncie i wskoczył tymczasowo na pozycję lidera Orlen Basket Ligi - do momentu zakończenia meczu pomiędzy Treflem a Anwilem.
Górnik Zamek Książ Wałbrzych - Energa Icon Sea Czarni Słupsk 66:64 (15:12, 21:11, 14:16, 16:25)
Górnik Zamek Książ: Joshua Patton 12, Maciej Bojanowski 10, Alterique Gilbert 9, Toddrick Gotcher 9, Ike Smith 8, Grzegorz Kulka 6, Aleksander Wiśniewski 4, Dariusz Wyka 4, Janis Berzins 2, Krzysztof Jakóbczyk 2, Kacper Marchewka 0.
Energa Icon Sea Czarni: Alex Stein 25, Justice Sueing 10, Mateusz Dziemba 8, Jamelle Hagins 6, Michał Nowakowski 6, Loren Jackson 5, Quincy Ford 2, Szymon Tomczak 2, Jakub Musiał 0.