Oba zespoły przystępowały do piątkowego spotkania ze statusem niepokonanych, ale jednocześnie jedni i drudzy mieli swoje problemy. Wśród gospodarzy nie mógł wystapić Geoffrey Groselle, z kolei drużyna z Kujaw przyjechała do Trójmiasta bez dwóch - wydaje się - jeszcze ważniejszych zawodników w rotacji, a więc bez Luke'a Nelsona oraz Nicka Ongendy. To jednak goście wyszli zwycięsko z tego starcia, w drugiej połowie dając prawdziwy popis.
Zaczęło się jednak od rewelacyjnej gry miejscowych. Trefl był w pierwszej kwarcie niezwykle skuteczny, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że włocławianie są ekipą bardzo dobrze broniącą. Sopocianom wpadało niemal wszystko. Pierwszą kwartę zakończyli oni z ośmioma celnymi rzutami z gry na dziesięć podjętych prób. Dokładając jeszcze do tego 10/11 z linii osobistych, zawodnicy Żana Tabaka mieli starcie pod kontrolą.
Anwil nie grał jednak źle, a bardzo dobrze dysponowany był zwłaszcza Kamil Łączyński, którego współpracę z DJ'em Funderburkiem obserwowało się z wielką przyjemnością. W drugiej kwarcie do tego duetu dołączył Michał Michalak. Reprezentant Polski na początku nie mógł odnaleźć swojego rytmu, ale gdy zaczął trafiać, nie zamierzał się zatrzymać. Dzięki niemu to Anwil przejął inicjatywę. Swoje dokładał też Ryan Taylor i goście prowadzili w Ergo Arenie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znów jest z Neymarem?! Brazylijska modelka zachwyca urodą
Gospodarze mieli jednak w swoich szeregach najwartościowszego zawodnika ubiegłorocznych finałów, a więc Jakuba Schenka. Rozgrywający toczył korespondencyjny pojedynek z Michalakiem, ciągnąc grę Trefla. Gdy już wydawało się, że to włocławianie będą prowadzili po pierwszej połowie, Schenk został sfaulowany przy rzucie trzypunktowym i doprowadził do remisu - po 54.
Trzecią kwartę 30-latek zaczął jeszcze lepiej, bo wymusił on odpowiednio czwarte i piąte przewinienie Kamila Łączyńskiego. Zastanawiające jest to, dlaczego po 4. faulu doświadczonego playmakera, trener Selcuk Ernak nie zdecydował się zdjąć go z parkietu. Warto dodać, że gracz "Rottweilerów" został nim ukarany za flopowanie, a chwilę później przewinił na Schenku w trakcie akcji.
Gdyby tego było mało, szybko do granicy czterech fauli dobił także Justin Turner, a zatem kolejny z zawodników grających na piłce. Brak kontuzjowanego Luke'a Nelsona spowodował więc, że to Michał Michalak zmuszony był od tego momentu kreować grę Anwilu, co oczywiście nie jest dla niego naturalną rolą, jednak wywiązywał się z niej nie najgorzej.
To właśnie on trzymał Anwil w grze w trzeciej kwarcie, a na dodatek w jej końcówce goście poczuli swój moment i zdołali wyjść nawet na prowadzenie. To dał im swoim rzutem Taylor (77:76), a chwilę później Michalak dołożył jeszcze trzy celne osobiste i to włocławianie, mimo większych problemów z rotacją, mieli kilkupunktowy zapas przed ostatnią częścią spotkania.
Ale gracze Ernaka nie zamierzali się zatrzymywać i szli za ciosem. Dobre zawody kontynuował Taylor, a gdy za trzy punkty celnie przymierzył Turner, było już 89:80 dla Anwilu i szkoleniowiec gospodarzy musiał prosić o przerwę. Dużym problemem dla miejscowych było też zawężenie strefy podkoszowej, spowodowane przekroczeniem limitu fauli pzez Andy'ego Van Vlieta.
Na 3,5 minuty przed końcem zza łuku spudłował Schenk, a w odpowiedzi Funderburk skończył z góry i Anwil prowadził już 96:85. To był zresztą jego świetny fragment, gdyż kilka chwil wcześniej minął on w efektowny sposób Witlińskiego, zdobywając punkty po wejściu pod kosz. Ale nadzieje w serca kibiców w Ergo Arenie wlał jeszcze celną trójką Tarik Phillip.
Wcześniej jednak - przy stawianiu zasłony - Mikołaj Witliński zadał cios Funderburkowi, za co został ukarany przewinieniem dyskawlifikującym. A podkoszowy Anwilu bawił się w najlepsze, wykorzystując brak wysokich w szeregach gospodarzy. Gdy włocławianie prowadzili 101:88, znów o czas poprosił Żan Tabak. Ale nie to już nie dało. Na nieco ponad minutę przed końcem znów zza łuku przymierzył Michalak i było po sprawie.
Starcie stało na wysokim poziomie i nie zawiodło. Mecz, zapowiadany jako hit, rzeczywiście się nim okazał. Zwycięsko wyszedł z niego Anwil, który mimo braków kadrowych i wypadnięcia Łączyńskiego w trakcie gry, miał tego dnia zdecydowanie więcej atutów po swojej stronie.
Trefl Sopot - Anwil Włocławek 93:108 (30:22, 24:32, 22:26, 17:28)
Trefl: Jakub Schenk 29, Jarosław Zyskowski 16, Tarik Phillip 15, Aaron Best 11, ANdy Van Vliet 8, Marcus Weathers 7, Robert Trey McGowens 4, Bartosz Jankowski 3, Mikołaj Witliński 0.
Anwil: Michał Michalak 29, DJ Funderburk 21, Ryan Taylor 19, Luke Petrasek 12, Justin Turner 12, Kamil Łączyński 8, Ronald Jackson 5, Krzysztof Sulima 2, Karol Gruszecki 0, Bartosz Łazarski 0, Antoni Ślufiński 0.