To był klucz. "Nie byliśmy w stanie tego przerwać"

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański

W czwartek Polska przegrała z Estonią 78:82. Podopieczni Igora Milicicia prowadzili pod koniec 72:68, ale nie byli w stanie zamknąć meczu. Tym samym reprezentacja koszykarzy ma już na koncie trzy porażki w Grupie H eliminacji do EuroBasketu 2025.

To nie tak miało wyglądać. Choć Polska ma zapewniony udział w przyszłorocznym EuroBaskecie - trwające eliminacje można więc traktować jako etap przygotowań - to jednak we Włocławku kadra prowadzona przez Igora Milicicia miała odnieść triumf. Atmosfera panująca na trybunach była naprawdę gorąca, jednak spotkanie zakończyło się zwycięstwem gości z Estonii. Tym samym w Hali Mistrzów z wygranej cieszyć mógł się były zawodnik Anwilu, a obecnie skrzydłowy Dzików Warszawa, Janari Joesaar.

Doświadczony koszykarz był jednym z ojców sukcesu drużyny Heiko Rannuli. Zanotował 15 punktów i 5 zbiórek, a ciężar gry wziął na siebie w najważniejszym fragmencie spotkania, a więc w czwartej kwarcie, gdy od stanu 72:68 zdobył dla swojej ekipy siedem punktów. Boleć może zwłaszcza to, że dobra gra w ataku nie miała przełożenia na późniejsze dobre zagrania po bronionej stronie parkietu.

- Kiedy już nawet zaczynaliśmy łapać odpowiedni rytm w ofensywie, nie byliśmy w stanie zastopować rywali i przerwać ich dobrego ataku, stąd trzy trójki zdobyte przez nich w krótkim czasie w czwartej kwarcie. W efekcie losy meczu ważyły się w ostatniej minucie, gdy liczy się każde posiadanie - powiedział na konferencji pomeczowej Igor Milicić.

ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie

To był klucz, gdyż Estonia przez trzy kwarty umieściła w polskim koszu tylko trzy trójki, zdobywając punkty innymi sposobami - będąc zdecydowanie bliżej obręczy, w czym górował zwłaszcza Matthias Tass, a więc były gracz MKS-u Dąbrowa Górnicza. Jeśli więc w całym meczu rywale trafili osiem razy zza łuku, to widać wyraźnie, że właśnie celne próby dystansowe w ostatniej części miały decydujący wpływ na wynik. Bolesny była zwłaszcza rzut z narożnika Kaspara Treiera na 9 sekund przed końcem na 76:80. Wcześniej skrzydłowy miał bowiem 0/4 w tym elemencie gry...

Polacy szczególnie słabo grali jednak do przerwy, gdy sami trafili zaledwie 29 procent swoich rzutów z gry. W tym czasie najskuteczniejsi w szeregach reprezentacji byli Mateusz Ponitka oraz Aleksander Balcerowski. Ten duet zdobył aż 28 z 40 "oczek", które kadra uzbierała łącznie w 20 minut. Po przerwie w zdobywanie punktów włączyli się inni, zwłaszcza Michał Sokołowski i Jakub Schenk, ale to było za mało, by ostatecznie cieszyć się z triumfu.

Mniej aktywny był już za to Balcerowski, który po zmianie stron zdobył tylko dwa "oczka". W drugiej połowie środkowy zagrał 9,5 minuty, łapał więcej fauli, ale miał też swój inny udział w zdobyczach. - Po jego podaniu Petrasek trafił trójkę. W ataku to była nasza najlepsza kwarta. Jest tutaj balans, bo nieraz jeden, a nieraz drugi zawodnik zdobywa punkty, natomiast musimy znaleźć sposób, by w obronie to wyglądało lepiej - dodał Milicić.

Kadrowicze nie mają jednak na to zbyt wiele czasu. Już w niedzielę w Tallinie odbędzie się bowiem spotkanie rewanżowe pomiędzy Estonią a Polską. Poczatek zaplanowano na godzinę 17:00.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty