Grzegorz Czech: Tomek w ostatniej kolejce pewnie pokonaliście Energę Czarnych Słupsk, co według Ciebie było kluczem do zwycięstwa?
Tomasz Zabłocki: Na pewno zejście Brazeltona osłabiło mocno siłę przyjezdnych w tym meczu, bo musieli grać do końca tylko jednym rozgrywającym. Sytuacja ta mocno podłamała przeciwników i od tego momentu kontrolowaliśmy już spokojnie sytuację na parkiecie. Jednak nie zapominajmy o naszej dobrej grze. Zagraliśmy agresywniej w obronie, szybko w ataku i myślę, że to też miało duży wpływ na końcowe losy spotkania.
Zespół Czarnych Słupsk po porażce w Stalowej Woli wybierał się do Jarosławia tylko i wyłącznie po zwycięstwo, do tego zapowiadali nieustępliwą walkę od początku do końca. Jak wiemy było całkowicie inaczej. Czy spodziewaliście się tak łatwego meczu?
- Na pewno nie. Ja osobiście się bardzo tego meczu obawiałem. Wiadomo goście przyjechali do nas ze Stalowej Woli a nie ze Słupska więc o zmęczeniu podróżą nie było mowy. Dlatego też porażka z beniaminkiem, krótka podróż, to wszystko zwiastowało ciężki mecz. My naprawdę zagraliśmy rewelacyjnie i nie spodziewałem się, że wygramy aż taką przewagą punktów.
Zagraliście piękną grę zespołową. Mnóstwo podań pod kosz, kapitalne akcje 2+1 Williamsona i najważniejsze zostały wyeliminowane szaleńcze zapędy indywidualne niektórych graczy, co często zdarzało się jak osiągaliście w meczach przewagę 10-punktową, czego chcieć więcej.
- Faktycznie rozegraliśmy kapitalne zawody, jednak w przerwie trener ostrzegał nas przed jakimiś dziwnymi, niemądrymi ruchami. Jako przykład podał mecz z Kotwicą Kołobrzeg w którym najpierw prowadziliśmy, a później zrobiło się nerwowo w samej końcówce. Ostrzegał nas abyśmy zagrali do samego końca mocno skoncentrowani, co dało zamierzone efekty. Odskoczyliśmy na prawie 30. punktów i widzieliśmy po zawodnikach ze Słupska, że chcą ten mecz jak najszybciej zakończyć.
Dzięki temu zwycięstwu wskoczyliście na 3. miejsce w ligowej tabeli. Czy przed sezonem pokusiłbyś się o taką prognozę?
- W życiu bym nie powiedział, ale z tygodnia na tydzień coraz bardziej poznawałem ten zespół. Teraz jednak na dzień dzisiejszy jak gramy, to mogę powiedzieć, że stać nas na naprawdę dużo. Wiem, że teraz jesteśmy silnym zespołem, co pokazujemy z każdym meczem, no może oprócz potyczek z Turowem, Anwilem czy Prokomem (śmiech), z innymi jednak możemy powalczyć o najwyższe cele.
Czyli jesteś zaskoczony tak dobrą postawą Znicza?
- Teraz już nie, jednak nie ukrywam, że na początku byłem.
Najbliższy mecz, ostatni w pierwszej rundzie i ostatni przed świętami gracie w Koszalinie z AZS-em. Jak musicie zagrać z tym zespołem, aby utrzymać po pierwszej rundzie tak dobre wysokie miejsce?
- Po raz kolejny musimy zagrać na pełnej koncentracji od samego początku do samego końca i głównie w obronie. Zwrócić szczególną uwagę na liderów i zarazem na dostarczycieli największej ilości punktów - Georga Reese i Michaela Kueblera. Myślę, że jeżeli ich powstrzymamy to powinniśmy spokojnie wygrać mecz. Ja już od dłuższego czasu powtarzam, że my gramy lepiej na wyjazdach niż u siebie i cos mi mówi, że przyjedziemy z Koszalina ze zwycięstwem.
Zespół z Koszalina to teraz inna drużyna od tej sprzed kilku kolejek - przyszedł nowy trener Mariusz Karol, przyszły od razu wygrane: z Poznaniem i Inowrocławiem. Ja wiem, że pokonanie Sportino czy Basketu to nie jakiś tam ogromny wyczyn, jednak widać tą pozytywną energię?
- Poznań od samego początku stawiany był całkowicie gdzie indziej niż jest w obecnej chwili. Na pewno trener Karol dokonał jakichś zmian, zawsze jest też tak, że wraz ze zmianą szkoleniowca zespół chce się pokazać jak z najlepszej strony, a przede wszystkim każdy z zawodników chce udowodnić swoją przydatność do drużyny.
Na co stać Znicz w tym sezonie?
- Ciężko jest w tej chwili mi odpowiedzieć na to pytanie, jest jeszcze runda rewanżowa, która zapowiada się ciężko. Na pewno te 8 zwycięstw w tym sezonie rozbudziły trochę apetyty, bo jak wiemy w zeszłym całym sezonie Znicz miał tyle właśnie sukcesów. My musimy spokojnie podejść do następnej rundy – wygrywajmy to co mamy wygrać a później będziemy wiedzieli o jakie miejsce walczymy. Tak daleko jeszcze może nie sięgajmy, grajmy tak dalej a będzie dobrze.
Słyszałem już wielokrotne słowa, że Znicz gra o medale. Chyba za wcześnie na takie stwierdzenia. Jak sądzisz?
- No jasne, że za wcześnie. Jest jeszcze sporo meczy do rozegrania. Można jeszcze dużo przegrać jak i dużo wygrać. My musimy skupiać się na każdym najbliższym pojedynku, a nie sięgać w odległą przyszłość.
Zauważyłem przeglądając twoje wypowiedzi, że podkreślasz, że pieniądze nie grają - wy chyba jesteście ewidentnym tego przykładem?
- Zgadza się, sam widzisz jak to jest w niektórych zespołach w których są duże pieniądze - takie zespoły nie potrafią stworzyć zespołowego teamu, oczywiście nie uogólniając. W Jarosławiu nie ma graczy za ogromne pieniądze, ale za to tworzymy kolektyw, tworzymy bardzo fajny zespół. Nie ma podziałów, nie ma konfliktów. Trzymamy się wszyscy razem, razem wychodzimy, razem się spotykamy i nie ma jak to czasem bywa w niektórych drużynach, że amerykańscy gracze osobno, krajowi osobno - my nie robimy żadnych podziałów i ja się z tego ogromnie cieszę. Super, że udało nam się stworzyć dobrze prosperujący kolektyw - pieniądze nie grają, gra zespół, który chce się pokazać i odwdzięczyć, że warto było na takich ludzi jak my postawić.
Tak to już jest, że przeważnie, w klubach jest ten podział na obcokrajowców i naszych graczy. Zawsze wtedy też pojawiają się pretensje do amerykańskich zawodników o zbyt indywidualne granie. U was tego nie ma i fajne jest to, że wy krajowi zawodnicy zgadzacie się na tą całą sytuację jak jest w Zniczu.
- Powiem tak. Ja byłbym durniem, gdybym kłócił się, miał pretensje do Williamsona czy do innego zagranicznego gracza, że to on zdobywa tyle punktów lub przoduje w innych klasyfikacjach. Ja się bardzo ale to bardzo cieszę, że mogę z nim grać, podaję mu piłki z których on zdobędzie punkty, przecież on robi to samo. Byłbym strasznym człowiekiem gdybym miał się kłócić z którymkolwiek kolegą z drużyny o statystyki. Powtarzam jesteśmy zespołem a nie zlepkiem indywidualności i to dobro drużyny jest najważniejsze.
A nie uważasz, że gdzieś tam słynna strzelba Tomasza Zabłockiego coś szwankuje, coś jest nie tak z celownikiem?
- Dużo ludzi mi to mówi, jednak mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej i liczę, że gdy będzie taka potrzeba jak np. w Poznaniu po raz kolejny pomogę drużynie i w ważnych momentach ustawię ten celownik tak jak ma być (śmiech).
Można powiedzieć, że pierwszą rundę mamy za sobą. Mógłbyś pokusić się o ocenę poziomu ligi po tych 12. rozegranych kolejkach?
- Jeśli chodzi o poziom to nie jest to jakaś tam rewelacja - liga po prostu jest, jaka jest. Musimy grać musimy się do tych rozgrywek dostosować. Na pewno ogromnym rozczarowaniem jak do tej pory są Czarni Słupsk, trochę także zaskoczył mnie negatywnie Turów, który był w dołku, jednak po zmianie trenera zaczyna wracać na właściwy tor, Asseco jak co roku bardzo wysoko, Anwil bardzo ładnie wystartował, tylko dwie porażki.