Był jednym z tych, którzy wzięli udział w przebudowie Trefla Sopot w trakcie sezonu 2024/2025. Stało się tak, gdy zespół opuścił Tarik Phillip. I to właśnie Nick Johnson został obdarzony dużym zaufaniem.
Wracał po długiej i ciężkiej kontuzji. W Sopocie mu jednak zaufali, a on odpłacił się wszystkim, co najlepsze. Rozegrał w barwach Trefla 29 spotkań, w których notował średnio 15,7 punktu, 5,8 asysty, 5,2 zbiórki i 1,3 przechwytu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: spędziła urodziny na Malediwach. Co za widoki
- Wróciłem po bardzo ciężkiej kontuzji. To była najdłuższa przerwa w mojej karierze. Widziałem, że wiele osób mnie skreśliło, mówiąc, że nie wrócę na wysoki poziom w wieku 31-32 lat. Dobrze jest wrócić silniejszym. Myślę, że udowodniłem niektórym, że się pomylili - przyznał amerykański zawodnik w rozmowie z serwisem "Z Krainy NBA".
Johnson udowodnił w Treflu, że nadal potrafi grać w basket. Wrócił po ciężkiej kontuzji, bo w kwietniu 2024 roku zerwał ścięgno Achillesa. Na powrót do rywalizacji czekał siedem długich miesięcy.
W Orlen Basket Lidze błyszczał. Jest jednak zdania, że polska ekstraklasa to nie miejsce, o którym marzy. - To były dla mnie wyjątkowe miesiące, choć oczywiście sama liga nie była najbardziej prestiżowym miejscem, w którym grałem - przyznał były gracz m.in. Houston Rockets, Bayernu Monachium czy Turk Telekom Ankara.
- Samo jednak to, że mogłem wrócić po poważnej kontuzji i udowodnić ludziom, że potrafię grać na wysokim poziomie, wiele dla mnie znaczy. Tak samo jak medal, który mam na swojej szyi. To wielka sprawa, bez względu na poziom rozgrywek - dodał.
Już te słowa przesądzają, że Johnson raczej nie widzi swojej przyszłości w Orlen Basket Lidze. Zawodnik celuje w powrót do Chin, ale... - Jestem jednak otwarty na każdy kierunek, a moi agenci będą rozmawiać z drużynami. Nie ukrywam, że będąc w Europie chciałbym rywalizować na wysokim poziomie. Nie ukrywam, że wyższym niż OBL - zakończył.