- Anwil to klub, który będzie walczył o mistrzostwo Polski. My chcieliśmy więc przeciwstawić się im walką, agresją i siłą tak, by musieli grać z nami na sto procent swoich możliwości - mówił na konferencji prasowej trener Dejan Mijatović, od kilkunastu dni szkoleniowiec PBG Basketu Poznań. Niestety, jego podopieczni nie poszli za radą swojego opiekuna, który przy stanie 5:0 dla gospodarzy, poprosił o pierwszy czas po zaledwie 39 sekundach gry.
Dopiero ostra reprymenda podziałała na gości mobilizująco, bo choć trójką jeszcze zdążył popisać się Mujo Tuljković, kolejne minuty należały do nich i przewaga włocławian stopniała do tylko jednego punktu 11:10. Spora w tym zasługa debiutującego na polskich parkietach mierzącego 217 cm wzrostu giganta z Serbii Nenada Misanovicia, który choć nie zdobywał wielu punktów, bez problemy radził sobie w obronie z centrem gospodarzy, Alexem Dunnem.
Włocławianie zaś tak dobrze jak grali na początku, tak zupełnie pogubili się w drugiej części odsłony, choć do kosza nie trafiali również rywale i przez kilka minut fani oglądali pokaz nieskuteczności z obu stron. Dopiero po rzucie za trzy Andriji Ciricia, poznaniacy objęli pierwsze prowadzenie i trener Igor Griszczuk musiał zacząć szukać nowych rozwiązań. Sporo ożywienia do gry gospodarzy wniosło pojawienie się na parkiecie Rasharda Sullivana, który jak zwykle zaprezentował kilka bardzo efektownych zagrań i włocławianie wygrywali 25:20. Mimo, że Adam Waczyński doprowadził jeszcze do remisu, na przerwę to Anwil schodził mając kilka oczek w zapasie. - Chyba nie zdarzyło się wcześniej byśmy w swojej hali rzucili do przerwy tylko 30 punktów i mam o to pretensję - narzekał jednak na swoich podopiecznych trener Griszczuk.
- Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo dobra. Realizowaliśmy wówczas nasze założenia przedmeczowe, lecz na początku drugiej Anwil odjechał nam na dziesięć oczek i zaczęło być źle - mówił z kolei Wojciech Szawarski i trudno się z nim nie zgodzić. Tuż po zmianie stron zaczęły się bowiem problemy przyjezdnych. W głupi sposób dwa faule w dwóch kolejnych akcjach popełnił Zbigniew Białek, a że były to jego czwarte i piąte przewinienie - musiał opuścić boisko. Na domiar złego pięć oczek z rzędu zdobył Nikola Jovanović, wejściem na kosz i asystą popisał się Krzysztof Szubarga i w połowie trzeciej odsłony zrobiło się 42:30 dla gospodarzy.
- Bardzo podobało mi się dzisiaj to, że ktokolwiek by nie wszedł do gry z ławki - wykorzystywał swoje minuty i dawał z siebie wszystko - cieszył się z kolei Tuljković, mając na myśli Dru Joyce’a (sześć oczek po przerwie) oraz, a właściwie przede wszystkim, Kamila Chanasa. Etatowy zmiennik Andrzeja Pluty tym razem otrzymał więcej minut (właśnie ze względu na faule Pluty) i zrobił z nich spory użytek. W trzeciej kwarcie rzucił co prawda tylko raz z dystansu oraz spod kosza, lecz w czwartej zdobył aż 12 z 26 oczek całego zespołu, trafiając m.in. dwukrotnie za trzy.
- Dzisiaj ten mecz tak się po prostu ułożył, że pograłem więcej, ale niezależnie od tego, ile minut dostaję na parkiecie, zawsze staram się dawać z siebie sto procent i robić swoje. Wiadomo, każdy chce zdobywać punkty, każdy chce rzucać, ale trzeba umieć dostosować się do tego, jak się układa dane spotkanie. Myślę, że mogę być z siebie zadowolony - powiedział po ostatnim gwizdku sędziego zdobywca 19 oczek i siedmiu zbiórek.
Trzecią kwartę włocławianie zakończyli prowadząc 52:37 i choć gościom udało się jeszcze zmniejszyć stratę do dziewięciu oczek (53:44) za sprawą punktów Ciricia, był to łabędzi śpiew PBG. Wspomniani Chanas, Joyce oraz grający świetnie po przerwie Szubarga (blisko double-double - 10 oczek i dziewięć asyst) rozwiali resztki wątpliwości poznaniaków. Po przechwycie zakończonym rajdem i punktami tego ostatniego na tablicy wyników pojawił się rezultat 71:48 na trzy i pół minuty przed ostatnią syreną, więc stało się jasne, że Anwil wygra po raz czternasty w tym sezonie.
- Jestem tutaj dopiero dziesięć dni i wiem, że bardzo dużo pracy przed nami. Chłopaki wiedzą, że bez pracy nie ma efektów. Póki co będziemy walczyć o zwycięstwa przede wszystkim w meczach ze słabszymi rywalami, tak aby na koniec rundy zasadniczej znaleźć się na ósmym miejscu i grać w play-off - podsumował występ swoich podopiecznych trener Mijatović. Igor Griszczuk był jak zwykle lakoniczny. - Cieszy mnie druga połowa, w której zagraliśmy twardo i konsekwentnie oraz to, co sobie wcześniej ustaliliśmy.
Anwil Włocławek - PBG Basket Poznań 78:56 (13:12, 17:13, 22:12, 26:19)
Anwil: Chanas 19 (3x3, 7 zb.), Jovanović 13 (1x3), Szubarga 10 (9 as., 5 zb.), Joyce 10, Tuljković 10 (2x3, 6 zb.), Sullivan 6 (9 zb.), Wołoszyn 5, Pluta 3 (1x3), Dunn 2, Barycz 0
PBG: Cirić 13 (3x3), Tomaszek 9 (7 zb.), Maye 8 (1x3), Szawarski 6, Graves 5 (1x3), Duvnjak 5 (1x3), Waczyński 5 (1x3), Białek 3 (1x3, 5 zb.), Misanović 2 (5 zb.), Bartosz 0