To był bardzo wyczerpujący mecz dla wszystkich zawodników. Szybkie tempo zostało podyktowane już od samego początku. Twarda i agresywna obrona również dała się we znaki. Trener Karlis Muiznieks nie ma w swoim zespole tak długiej ławki rezerwowych jak Asseco, więc zmuszony był do eksploatowania swoich podstawowych zawodników, którym zabrakło sił w ostatnich minutach. Po meczu, w szatni Trefla Sopot panował głównie smutek i zmęczenie - Jestem bardzo zmęczony i nieco zawiedziony, że nie udało nam się wygrać tego meczu. Było bardzo blisko, lecz derby rządzą się swoimi prawami. Są to na pewno bardzo specyficzne spotkania. Szczególnie ważne dla kibiców z Sopotu, gdzie dokonał się podział fanów. No cóż, tym razem niestety nie udało się zwyciężyć. Drużyna Prokomu okazała się bardziej klasową drużyną no i udało im się ten mecz wygrać - powiedział po meczu skrzydłowy sopocian.
W pierwszym pojedynku derbowym, świetnie spisywał się Qyntel Woods, który zanotował wtedy aż 32 punkty. Jasnym było zatem, że kluczem do ewentualnego sukcesu będzie próba odcięcia tego zawodnika od piłek i nie pozwalanie oddawać rzutów. Z tego elementu gracze z Sopotu wywiązali się bardzo dobrze, podwajając i potrajając wszystkich graczy pod koszem. - Byłem na paru meczach Prokomu w Eurolidze, widziałem Qyntela w zeszłym sezonie, grałem przeciwko niemu w Turowie Zgorzelec. Znam go w pewien sposób, wiem co potrafi. Jest świetnym zawodnikiem. Potrafi rzucać i tyłem i przodem do kosza. Po koźle, za trzy punkty i z dziesiątego metra. Jest klasowym graczem i cieszę się, że mogłem zagrać przeciwko niemu - powiedział po meczu Marcin Stefański. W niedzielnym spotkaniu jednak gwiazdą okazał się Ronnie Burrell, który dołożył do konta swojej drużyny aż 20 oczek.
Atmosfera w sopockiej hali była bardzo gorąca. Kibice obu trójmiejskich drużyn tłumnie zebrali się na tymże widowisku. O tym, że między fanów wdarła się wrogość, świadczyły między innymi transparenty przed i w Hali 100-lecia, oraz hasła chórem krzyczane przez sympatyków. Lecz nie tylko kibicom udzielały się emocje. W czwartej kwarcie doszło do małej sprzeczki między skrzydłowymi zespołów, której powodem były właśnie nerwy. - To są emocje. Dzisiaj są, jutro będzie już wszystko w porządku. Udzielają się one również na parkiecie - skomentował po spotkaniu zawodnik gospodarzy.
Było to bardzo zacięte spotkanie, którego losy zostały przesądzone dopiero w ostatnich minutach. Pod względem statystyk oba zespoły wypadają podobnie. Żaden z klubów nie wykazał się jakoś szczególnie w danym elemencie, co tylko potwierdza, że było to bardzo wyrównane spotkanie. Wielu zapowiadało niespodziankę w hitowym spotkaniu 17. kolejki, jednakże Asseco pokazało charakter podkręcając tempo w najważniejszym momencie meczu. - Prokom okazał się bardziej klasowym zespołem i dlatego wygrał to spotkanie - podsumował Marcin Stefański.
Tym razem sopoccy kibice musieli obejść się smakiem, lecz jest duża szansa, iż w tym sezonie ujrzymy jeszcze na parkiecie graczy Asseco Prokomu i Trefla grających przeciwko sobie. Beniaminek zajmuje po niedzielnej porażce 7. miejsce, a gdyński klub kontynuuje passę 1.7 wygranych meczów.