Osłabiony ŁKS wygrywa ze Zniczem Pruszków

Koszykarze Łódzkiego Klubu Sportowego przystąpili do pojedynku ze Zniczem Pruszków bez dwóch rozgrywających - Dariusza Kalinowskiego i Michała Krajewskiego, którzy są kontuzjowani, ale za to ze swoim szóstym zawodnikiem - kibicami, którzy fanatycznym dopingiem zagrzewali swój zespół do walki już podczas przedmeczowej prezentacji, a następnie przez pełne 40 minut spotkania.

Pruszkowianie w ligowej tabeli znajdują się tuż za koszykarzami ŁKS-u, a jeśli do tego dodamy kontuzje w drużynie gospodarzy, to zapowiadał się niezwykle wyrównany mecz i taki rzeczywiście obejrzeliśmy w hali przy al.Unii. Przez całe spotkanie prowadzenie zmieniało się aż 22 razy, a najwyższa przewaga którejś z drużyn wyniosła 11 "oczek".

Niemal cała pierwsza kwarta to gra "kosz za kosz". Od prowadzenia 2:0 rozpoczęli goście po trafieniu Grzegorza Radwana, jednak żadna z drużyn nie potrafiła "odjechać" przeciwnikowi. W ostatniej akcji tej odsłony, punkty zdobył Daniel Wall i to ŁKS był po 10 minutach o "oczko" przed rywalem.

Początek drugiej kwarty to najlepszy fragment w wykonaniu gości, który zaowocował ich najwyższym w całym spotkaniu, 9-punktowym prowadzeniem. Za 3 trafili Dominik Czubek i Adrian Suliński, punkty dorzucił także Janavor Weatherspoon, a łodzianie chyba za bardzo skupili się w tym czasie na dyskusjach z arbitrami. Trener Radosław Czerniak szybko uspokoił jednak swoich podopiecznych, którzy podkręcili tempo i błyskawicznie odrobili straty, głównie za sprawą świetnej dyspozycji Filipa Keniga, który w pierwszej połowie 3 razy trafił do kosza zza linii 6,25.

Od tego momentu znów widzieliśmy grę kosz za kosz, która utrzymywała się aż do początku ostatniej kwarty. Wtedy gospodarze pozwolili pruszkowianom odskoczyć na 5 punktów, jednak była to cisza przed burzą w wykonaniu ŁKS-u. Przy wyniku 59:64 nastąpił bowiem decydujący atak łodzian, którzy zdobyli 16 punktów z rzędu i doprowadzili do wyniku 75:64 (za 3 punkty Bartek Szczepaniak, przechwyt i kontra Piotra Trepki, zakończona punktami, ponownie "trójka" Szczepaniaka, przechwyt i kontra Kuby Dłuskiego, blok Keniga i akcja 2+1 Trepki i w końcu celny rzut za 3 Walla). Ostatnie minuty to festiwal rzutów wolnych, bo tylko poprzez faule taktyczne pruszkowianie mieli szanse zbliżyć się do łodzian, jednak gospodarze spisywali się na linii rzutów wolnych poprawnie i choć goście zmniejszyli straty do 3 "oczek" (83:80), to odpowiedź ŁKS-u w postaci 4-punktowej akcji (1 celny rzut wolny Szczepaniaka, drugi niecelny, ale zbiórka w ataku Dłuskiego i jego akcja 2+1) przesądziła już ostatecznie o końcowym wyniku i zwycięstwie gospodarzy.

Wskutek braków kadrowych, przypomniały się II-ligowe czasy w wykonaniu łodzian, kiedy to właściwie jedynym rozgrywającym ŁKS-u był Piotr Trepka i musiał grać w meczach pełne 40 minut. I choć od tamtego czasu minęły dwa lata, a Piotrkowi ich nie ubywa, a także występujemy w wyższej klasie rozgrywkowej, to kapitan łodzian z trudnego zadania wywiązał się doskonale, rozgrywając jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie. Dorobek tego zawodnika to 22 punkty, 80% skuteczności za 2, 7 asyst, 2 przechwyty, 4 zbiórki i aż 7 razy Piotrek zmuszał rywali do fauli na nim. "Dzień konia" miał także grający manager klubu - Filip Kenig. Trzy celne "trójki" przy 100% skuteczności, a także 2 efektowne bloki przy rzutach z obwodu rywali, zrobiły na kibicach spore wrażenie. Czyżby w tego doświadczonego zawodnika po urodzinach córki wstąpiły dodatkowe siły? Przekonamy się o tym w kolejnych spotkaniach, a najbliższy mecz ŁKS rozegra w środę w Białymstoku, gdzie zmierzy się z tamtejszymi Żubrami.

ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - Znicz Basket Pruszków 88:82 (21:20, 22:22, 16:20, 29:20)

ŁKS Sphinx Petrolinvest: Trepka 22, Wall 20, Szczepaniak 15, Dłuski 10, Kenig 10, Morawiec 6, Kromer 5.

Znicz Basket: Briegmann 23, Suliński 14, Nowak 14, Weatherspoon 12, Czubek 11, Radwan 4, Malewski 4, Piotrowski 0, Fraś 0.

Sędziowali: Puchałka, Tuński i Bieńkowski.

Źródło artykułu: