Tuż przed rozpoczęciem Eurobasketu Jeremy Sochan opuścił zgrupowanie reprezentacji Polski. Z gry wykluczyła go kontuzja łydki. Kontrowersji było jednak sporo, bo chwilę później zawodnik wrzucił do sieci zdjęcie, które sugerowało, że wrócił już do treningów. Koszykarz zareagował na krytykę i wyjaśnił, co myśli o swojej przyszłości w polskiej drużynie.
- Widziałem nagrania z radości Giannisa po sukcesie reprezentacji Grecji i bardzo mu zazdroszczę. Marzę o sukcesie z drużyną narodową. Gra w reprezentacji Polski jest dla mnie bardzo ważna – zapewnia koszykarz San Antonio Spurs. - W Polsce mieszka cała moja rodzina i choćby z tego powodu jest to dla mnie kwestia honorowa. Nie mogę się doczekać, gdy w końcu będę mógł zagrać w międzynarodowym turnieju. Wierzę, że stać nas na sukces. Bardzo przeżyłem ostatnią kontuzję, bo naprawdę mocno nastawiałem się na grę w Eurobaskecie. Mamy fajną drużynę i potrzebujemy po prostu trochę szczęścia. U mnie nic się nie zmienia i dalej jestem do dyspozycji trenera - wyjaśnił.
ZOBACZ WIDEO: "Nie dam sobie tego wmówić". Stanowcza reakcja Zmarzlika
Zawodnik powoli wraca do normalnych treningów. Nie jest jeszcze w stu procentach zdrowy, ale cały czas mocno ćwiczy, a uraz raczej nie będzie miał wpływu na jego przygotowania do sezonu NBA.
Co ciekawe, zawodnik wciąż nie wie, czy w kolejnym sezonie będzie dalej występował w San Antonio Spurs.
- Nie jestem w nie zaangażowany, a we wszystkim reprezentuje mnie mój menedżer. Szczerze mówiąc nie wiem, jak wyglądają moje rozmowy kontraktowe. Ja przygotowuję się do sezonu i czekam na wiadomość od menedżera. Wiadomo, że chciałbym pozostać w San Antonio Spurs, ale wiem, że nie zależy to ode mnie. Dla mnie kluczowe jest, by być gotowym na najbliższe rozgrywki. Wiem, że Spurs mogą być w najbliższym sezonie bardzo mocni i moglibyśmy regularnie wygrywać mecze - dodał.
Sochan tym razem przyleciał do Warszawy na zaproszenie swojego sponsora Superbet. Jak zwykle przy okazji wizyty w rodzinnym mieście swojej mamy, nie mogło zabraknąć obowiązkowych punktów programu. Co ciekawe, zawodnik przyznał, że po treningach najlepiej relaksuje się grając na Play Station w… Fifę. On sam jest wielkim fanem piłki nożnej i Arsenalu Londyn.
- Wracając do Polski obowiązkowo zawsze muszę zjeść tutaj pierogi. Bez tego nie wyobrażam sobie żadnej wizyty. Oczywiście także w USA jem pierogi, ale przyznam, że nigdzie nie smakują tak dobrze, jak tutaj. Moja babcia wie, że czekam na to danie i stara mi się przygotować je na każdy przyjazd. Oprócz tego spotykam się z wujkami i ciociami. W Warszawie zawsze czeka na mnie spora część rodziny i większość czasu staram się spędzać tutaj z nimi - przyznaje koszykarz.