BAXI Manresa była jak najbardziej w zasięgu Śląska. Hiszpanie nie zagrali wielkiego meczu w ofensywie, co mogło dać nadzieję wrocławianom na drugie zwycięstwo w EuroCupie. Nic jednak z tego nie wyszło.
Śląsk nieźle wszedł w mecz. Prowadził po pierwszej kwarcie. I nagle ich gra - szczególnie w ofensywie - zupełnie się posypała. Seria strat, złych decyzji i błędów sprawiła, że gospodarze zaliczyli krótki zryw (seria 11:0), dzięki któremu zbudowali przewagę. To był ważny, a może nawet najważniejszy moment spotkania.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wspomina potworny wypadek. "Nie jestem już tym samym człowiekiem"
Gospodarze od tego momentu spokojnie kontrolowali wynik. Rekordowo gracze BAXI w połowie czwartej kwarty prowadzili nawet 64:47 i nie dali sobie odebrać pierwszej wygranej w sezonie w EuroCupie.
Trener Ainars Bagatskis miał duży ból głowy podczas spotkania w Manresie. Nie był w stanie znaleźć lidera na parkiecie, który pociągnąłby grę w ofensywie. Żaden gracz nie zaliczył dwucyfrowej zdobyczy punktowej. Śląsk miał też 19 strat.
Kolejnym problemem jest uraz Ajdina Penavy. Ten spędził w grze dwie minuty i opuścił boisko z urazem stawu skokowego. Sytuacja nie wyglądała ciekawie i podkoszowego Śląska może czekać przerwa w grze.
Warto dodać, że obie ekipy nie mogły złapać odpowiedniego rytmu przez ciągłe problemy z tablicą wyników. Pierwsza kwarta trwała dobrze ponad pół godziny, a gra co chwilę była przerywana przez arbitrów i to na długie momenty.
Teraz przed Śląskiem derbowym mecz w Orlen Basket Lidze w Wałbrzychu z tamtejszym Górnikiem Zamek Książ. W trzeciej serii EuroCupu rywalem wrocławian będzie z kolei rumuński zespół Cluj-Napoca.
BAXI Manresa - WKS Śląsk Wrocław 74:62 (14:15, 22:13, 17:16, 21:18)
Punkty dla Śląska: Błażej Kulikowski 9, Jakub Urbaniak 9, Noah Kirkwood 9, Jakub Nizioł 8, Issuf Sanon 8, Kadre Gray 7, Stefan Djordjević 7, Jared Coleman-Jones 5, Ajdin Penava 0, De'Jon Davis 0, Aleksander Wiśniewski 0, Błażej Czerniewicz 0.